Leon Zawadzki
z notesu astrologa 030
list do adeptów astrologii profesjonalnej
czyli astrologa rozterki podczas dydaktycznej poniewierki
maj 1999 r.
TAKIE CZASY
Wyraźnie obserwuje się nasycenie informacją u warsztatowców zarówno w Bielsku-Białej, jak i w Warszawie. W Bielsku-Białej wynika to z pracy wieloletniej, w Warszawie z tego, że ludzie, którzy tam tłumnie rzucili się do tych warsztatów, byli na różnych kursach, akademiach astrologii; znajdując się w centrum wędrowali po różnego rodzaju szkołach, szkółkach, kółkach różańcowych astrologii itd. Większość z nich chciała nie tyle astrologii, ile obejrzeć LZet i nasyciła już swoją ciekawość. Okazało się że na ten Leoshow, (no, a jak długo można zajmować się oglądactwem!) bilety są za dwa dni spektaklu itd. A więc ci ludzie odpadli dość szybko.
Zostali bardziej wytrwali, którzy – tak mi się zdawało – naprawdę chcą astrologii.
Pojawił się też problem: różne entuzjastycznie nastawione do astrologii osoby, a szczególnie panie, gdy dowiedziały się co jest możliwe, a co się tylko wydaje, zaczęły naciskać na desakralizację astrologii, czyli mówiąc bez ogródek: „dawaj reguły i s…!” Ponoć w Warszawie grają sztukę teatralną, w której seks i przemoc są zagrane „do spodu”. Tytuł sztuki jest tak ostry, że nawet nie podano go po polsku, tylko po angielsku „Wyliż i spadaj!”. Mam takie wrażenie że ci, co na Warsztatach mieli wylizać, już wylizali aż do opuchlizny języka i powinni spadać. Również ci, którzy rzeczywiście mają do zrobienia coś ważniejszego niż astrologia i chłeptanie mojej energii, też powinni już zrozumieć, że czas zająć się swoimi sprawami.
W Bielsku jeszcze jest kilku adeptów-absolwentów Akademii Kultury Duchowej. I oni tworzą rdzeń Warsztatu, ponieważ mają nawyk pracy w skupieniu, wiedzą czym jest praca sakralna, zaś do nich dołączyli wartościowi ludzie, chociaż skład osobowy przez 3 lata się znacznie zmienił.
Czuję, że zostanę tylko z tymi, którzy naprawdę będą uprawiali ogród astrologii świątynnej. Czasy są takie, że mamy internet, ludzie znają angielski (weszliśmy do NATO i musimy przecież wiedzieć jakie rozkazy wydają nam po angielsku), dostępne są książki; świat praktycznie nie ma granic, można całą planetę przelecieć w kilkanaście godzin; wystarczy więc reguły astrologiczne ściągać z różnych ksiąg, bibliotek, witryn, czytać je itd.
To, że podaję reguły interpretacji horoskopu jest ważne, ale naprawdę istotny jest stan, w którym to się dzieje. Bo reguły można sobie poczytać w książkach, można posłuchać kogoś innego…
A przecież jest jeszcze i tak, że wielu z tych, co udają astrologów są zbyt leniwi żeby się zająć studiowaniem astrologii, więc ględzą na okrągło, byleby do przodu. Nie wszyscy, ale niestety większość. To dotyczy również obcokrajowców – na Bliskim czy na Dalekim Wschodzie, na Tajwanie, w Chinach, w Indiach wyczuli rynek i młócą swój biznes. Ponieważ w tamtych regionach prawdziwi mistrzowie czują się u siebie świetnie, bo są prawdziwymi fachowcami, wobec tego pojawia się na Zachodzie piąty, szósty garnitur popłuczyn po wiedzy i tutaj sprzedają siebie jako wybitnych fachowców. Mówię to bez żenady, bo takie są czasy i nie mam już ochoty ani czasu na owijanie w bawełnę.
Sytuacja obecnie jest taka, że przy końcu maja, w czerwcu 1999 muszę podjąć decyzję: co dalej? Proponuję więc do rozważenia – zgodnie z zasadą nic o nas bez nas – zakończenie kursu astrologii I stopnia z dyplomem. I ci, którzy chcą pójść dalej swoją własną osobistą drogą, niech idą. Mówię o tym z całym szacunkiem, bo wiem że człowiek w pewnym momencie się nasyca, a jest to robota żmudna i czasami nudna, wciąż z tym samym człowiekiem, na jednym kierunku skupienia etc. Chociaż tylko w ten sposób można przekopać tunel… Nie można kopać bowiem tunelu w ten sposób, że co chwilę człowiek rzuca się do innej skały i tam wierci. Po prostu trzeba się na coś zdecydować.
I bardzo proszę, aby o Waszym nastawieniu nie decydowała moja determinacja. Ona się nie zmieni. Przyjrzyjcie się własnej determinacji własnym pomysłom i zamiarom. To jest bardzo ważne, dlatego proszę, abyście jutro przy końcu dnia powiedzieli mi kto chce otrzymać dyplom I stopnia. Ten dyplom do niczego was specjalnie nie upoważnia, ale jest świadectwem, że pracowaliście z nami, ze mną. A jako Akademia Kultury Duchowej, Arka, Warsztat wypracowaliśmy taką pozycję, że nasze poświadczenia dyplomowe się liczą. Przekonali się już o tym adepci Akademii Kultury Duchowej, którzy takim dyplomem czasami się posługują, chociaż dyplom ten w świetle prawa, MEN i innych gromkich instytucji w Polsce nie ma mocy prawnej. Nawiasem mówiąc, ostatnio od Jacka Kryga zażądano, żeby w nazwie Szkoła Feng-Shui zmienił słowo szkoła, ponieważ nie ma on zezwolenia na prowadzenie szkoły. A więc doczekaliśmy się, że jak nie socjalizm, to idiotalizm i jesteśmy znowu tam gdzie trzeba. A biorąc pod uwagę zdurnienie wspólnot europejskich i NATO, gdzie władza uzurpuje sobie prawo do kontroli nad światem, można powiedzieć, iż wkrótce okaże się – co przepowiadam jako astrolog – że w porównaniu z tym co nas czeka, schyłek komunizmu był cichą przystanią krasnoludków.
W tej sytuacji, od dzisiejszych zajęć musimy zacząć nabierać wysokości. Do tej pory rozpędzaliśmy się po pasie startowym lotniska i wystartowaliśmy. Wychodziliśmy w morze pod nadzorem nawigatora, który wyprowadził nas z portu na wody terytorialne. Teraz wypłyniemy na pełny ocean.
To dotyczy warsztatów, na których trzeba na razie jakoś tłumaczyć, że dla astrologa nie ma naszych i „cudzych” kręgów kulturowych.
Ostatnio zapytała mnie pewna pani słuchaczka Warsztatu, dlaczego prezentuję im nie nasz krąg kulturowy np. jakichś Hindusów, Arabów, Żydów… Przecież tu w Polsce są wspaniali ludzie, jak ks. Józef Tischner, więc dlaczego nie jego horoskop jest przykładem, tylko horoskop powiedzmy Krishnamurtiego. Dlaczego?! Co ten Krishnamurti ma do Polski, przecież tutaj trzeba cierpieć, tutaj cierpienie jest najważniejsze – tak, tak powiedziała – i tutaj tylu ludzi cierpi i my tym cierpieniem powinniśmy się zająć.
Więc niektórzy słuchacze zaczęli mówić co mam robić i w jaki sposób. W tej sytuacji postawiłem wobec kadry Pracowni sprawę jasno: albo świeczka albo zapłon w samochodzie. Nie ma innych możliwości. I zacząłem się zastanawiać: czy nie opuścić tego zaczarowanego „kręgu kulturowego”?
Przez jeden dzień tłumaczyłem adeptom, że dla astrologa nie ma czegoś takiego jak wyjątkowość jednego z kręgów kulturowych; astrolog nie musi się mieścić w jednym kręgu i stamtąd patrzeć, ze swojego podwórka; astrolog ma się zajmować całością, a kręgi kulturowe może i powinien rozróżniać. Astrologia świątynna musi używać pojęć, o których w naszym kręgu kulturowym ludzie aspirujący do wiedzy duchowej nie mają pojęcia; trudno jest też z baranami rozmawiać językiem E=mc2, ponieważ taki baran powie meee! i to będzie wszystko.
Pytanie z sali: Ale czy oni nie rozumieją, że trzeba przekroczyć pewną granicę, aby coś zrozumieć?…
– Wielu z nich ma się za coś wyjątkowego, ponieważ są to ludzie sztuki, artyści, aktorzy, aktorki, inżynierowie, prezesi wielkich firm, którzy obracają dziennie kwotą większą niż ja zarobiłem do tej pory przez całe życie itd.
…pokazałem im film Urodziny Rajneesha. Wstęp do tego filmu zrobiłem taki: astrologia humanistyczna bredzi o horoskopach, w których widać ten potencjał, i to dążenie hen wzwyż… A więc dobrze, a może są ludzie, którzy spełnili swoje życie? Uzyskali wszystko, co można uzyskać. I zacząłem dawać przykłady: są tacy ludzie, którzy osiągnęli najwyższy poziom kultury duchowej, np. Ramana Maharishi. Przez kilkadziesiąt lat żył w całkowitej nędzy, o nic się nie troszczył,
A przecież w naszym kręgu kulturowym ta materia wokół naszej d… jest niesłychanie ważna. A może więc jest taki człek, który miał wszystko: władzę, seks, materię i duchowość na przyzwoitym poziomie. Czy jest taki człowiek na świecie? Jest – powiedziałem – Osho Rajneesh i pokazuję jego horoskop. Przytoczyłem krótką rozmowę Rajneesha z pewnym człowiekiem, który przyszedł do niego: – Dlaczego Ty Mistrzu masz 90 Rolls-Royce’ów, w dodatku inkrustowanych złotem i diamentami, a ja się zastanawiam czy kupić drugi samochód, bo powiedzmy, że ja będę miał dwa samochody, ale Tobie po co aż tyle? Na co Rajneesh odpowiedział: –Ty masz problem z dwoma samochodami, a ja nie mam żadnego problemu z 90-cioma .
Jak o tym opowiadałem, to czułem że ludzie sztywnieją na sali, po czym powiedziałem że chciałbym im pokazać film Urodziny Rajneesha, taką fetę w jego aśramie. Film jest taki: przez 55 minut Rajneesh siedzi w fotelu, milczy, od czasu do czasu otwiera oczy, klaszcze; dookoła niego wiją się, tańczą nimfetki jako devy, które wpadają w orgiastyczną euforię, mężczyźni są w niego wpatrzeni jak w obraz święty itd. A Rajneesh jest cały czas obecny i jednocześnie nie ma go tu…
Wiele lat temu na Potrójnej dowiedziałem się, że aresztowano Rajneesha w Stanach, skupiłem wtedy siebie i wszystkich adeptów, żeby zdjąć Rajneeshowi kajdanki z rąk. Wtedy powiedziałem – badając horoskop horarny – że Rajneesh wyjdzie na wolność.
Czy Rajneesh osiągnął Wyzwolenie? W naszym kręgu kulturowym nie jest to tak istotne, ponieważ tutaj między Wyzwoleniem a najniższym stanem oświecenia i tak wszyscy się gubią jak pijany we mgle.
Z ludzkiego, zwyczajnego w naszym kręgu kulturowym punktu widzenia Rajneesh się spełnił we wszystkich sprawach i na każdej płaszczyźnie. Ludzie chcą władzy – on ją miał, ludzie chcą seksu – miał go otoczony przez rozerotyzowane kobiety, które gotowe były pójść za nim w ogień, co może mężczyźnie dawać więcej satysfakcji niż stosunki seksualne itd. Ludzie naszego kręgu kulturowego chcą pieniędzy – on je miał; chcą bogactwa – miał je; chcą sławy – miał ją.
A cóż jeszcze człowiek może uzyskać w naszym kręgu kulturowym?! Powiedziałem – Szanowni państwo, może popatrzymy na horoskop Rajneesha… i zrobiłem przerwę.
Ależ burza się rozpętała! Podczas przerwy obstąpili mnie, a to pani reżyser, a to pani aktorka i znowu o tym, że to nie ten krąg kulturowy, że my tutaj powinniśmy o ludziach umierających na Bałkanach, a co w Kosowie?! Tłumaczę się gęsto: – W Kosowie mamy naruszenie równowagi, a ja Wam chcę pokazać żywot spełniony według kryteriów najśmielszych pragnień w naszym kręgu kulturowym, tylko tak się jakoś składa, że te pragnienia spełniły się w innym kręgu kulturowym. Moim zamiarem jest wskazać punkt odniesienia. Przecież nie można tak w kółko obracać się za cierpieniami ludzkimi jak słonecznik za czarnym słońcem.
Znalazłem taki kompromis: na zakończenie zajęć pokażę film o Rajneeshu , a kto chce może iść do domu, nikt nie musi zostać. Omówiłem zwięźle horoskop Rajneesha i wszyscy zostali, aby ten film obejrzeć.
Ale to, co się działo podczas filmu oraz po projekcji, to trudno opisać. Przypuszczam, że gdyby ten film obejrzał razem ze mną Episkopat, to byłoby o wiele spokojniej na sali. Prosiłem, żeby po filmie adepci Warsztatu rozeszli się spokojnie do domu, ponieważ podczas filmu nie pada ani jedno słowo, jest tylko muzyka i cisza.
– To jest obrzydliwe, to jakiś nadęty bufon, on się w ogóle nie rusza!
Taki był główny zarzut do Rajneesha, że on się nie rusza, że śpi, a inni dookoła niego skaczą i wiją się. – On wszystkich ignoruje!
Pytanie z sali: – Czy Pan im wytłumaczył jaki jest sens tego znieruchomienia i milczenia Rajneesha?
– Nie dałem im tej satysfakcji. My, starzy wojownicy, nie dajemy taniej satysfakcji. Możemy powiedzieć: – No cóż, chromolę – strzelaj!
Marysia akurat nadeszła razem z Grażyną, no i wtedy się zaczęło! Spojrzały na mnie i od razu zrozumiały co się święci. Bo wszyscy zaczęli tak krzyczeć i wrzeszczeć, że… spieprzyłem stamtąd, uciekłem po prostu i pomyślałem sobie, że książka Rajneesha Bądź szczęśliwy, którą im chciałem pokazać, nie będzie przeze mnie cytowana, ponieważ stało się oczywiste, że jeszcze krok i co najmniej dwóch egzorcystów wkroczy na salę.
Po zakończeniu zajęć podeszła do mnie pewna pani związana z najwyższym piętrem filmu polskiego i mówi: – Panie Leonie, ja już chciałam opuścić Pańskie warsztaty (jak dotąd była nieustająco podejrzanie entuzjastyczna), ale po ostatnich zajęciach postanowiłam zostać. – Jak to – zapytałem – przecież nigdy się wam tak nie naraziłem jak na tym warsztacie? – Bo wie pan, to jest bardzo ciekawe. – No dobrze, ale dlaczego uprzednio pani postanowiła je opuścić? – Bo wie pan, dla mnie to jest powtórka z rozrywki.
Po odzyskaniu głosu powiedziałem: – Z tego co pani mówiła poprzednio pamiętam, że jeszcze na żadnych warsztatach nie otrzymywała pani tak ścisłej i wyważonej wiedzy astrologii. A teraz pani mówi, że to jest powtórka z rozrywki . Jak się ma jedno do drugiego? – Wie pan, ja miałam bardzo dobrych nauczycieli. – Moje gratulacje. Prosiłbym żeby pani była łaskawa zastanowić się, czy rzeczywiście nie byłoby dobrze, gdyby Pani wróciła do nich. Bo jak się ma dobrego nauczyciela, to się go nie opuszcza.
www.logonia.org