wykład na sesji Jogi Klasycznej
Beskid Żywiecki 1991
Wiedza, która prowadzi do inicjacji, przekazywana jest od Mistrza do ucznia. I każdy skłania się przed swoim Mistrzem, który go inicjował.
W Rzeczywistości istnieje tylko jeden Mistrz, nazywają go Mistrzem Pradawnych. Mówią o Nim że jest Bogiem Osobowym, który poprzez dzieło stworzenia wskazuje właściwą drogę. Tak mówią, ale należy samemu to sprawdzić.
Każdy człowiek na coś spożytkowuje energię. Otóż, przede wszystkim trzeba jasno i wyraźnie zdawać sobie sprawę z tego, co jest moją prawdziwą potrzebą. Droga wewnętrzna pojawia się w praktyce życia codziennego. Przyspieszenie, wytwarzanie sztucznej potrzeby – (bo kolega się tym zajmuje, czy koleżanka twierdzi że tam na tej drodze jest wiele przyjemności i ekstaz, co wcale nie musi być prawdą) – nie jest najlepszym powodem, aby wyruszyć w drogę.
Kiedy rzeczywiście pojawia się taka potrzeba ? Wtedy, kiedy rozumiemy, że cokolwiek czynimy, jakkolwiek jesteśmy zadowoleni, radzimy sobie z cierpieniem, pojawia się konieczność, by odpowiedzieć na parę ważnych pytań, które można sprowadzić do jednego pytania o sens tego co się z nami dzieje.
Posługujemy się swoim ciałem, radzimy sobie lepiej lub gorzej w społeczeństwie, mamy pragnienia i oczekiwania. Chcemy być kochani, mieć jakieś znaczenie. Chcemy rodzić dzieci, wychowywać je, mieć pracę, unikać cierpienia i przykrości. I to wszystko sobie w jakiś sposób organizujemy. Po prostu jest tak jak jest. Jest ważne, żeby to zobaczyć. Jednak w naszej naturze zawarta jest również potrzeba doskonałości. Wobec tego, od swoich wewnętrznych zdolności, w relacjach z ludźmi, ze światem zaczynamy domagać się perfekcji, doskonałości. I co wtedy? Najczęściej okazuje się, że jakkolwiek długo trwają sytuacje życiowe, to widzimy, że to, co zbudowane zostało w świecie doczesnym, nie może trwać niezmiennie i wiecznie. Tym nie mniej nasz umysł poszukuje tego, co jest niezmienne, wieczne, doskonałe. Ta obserwacja jest bardzo ważna
Do takiego spojrzenia wcale nie dochodzi się od razu. Dusza indywidualna nie musi w konkretnym wcieleniu dojść do takiego przekonania. Może to być dusza indywidualna człowieka, który ma do załatwienia proste i zwyczajne sprawy: rodzina, dom, dokonanie odkrycia, zrobienie czegoś pożytecznego, albo nawet zrobienie czegoś złego, np. oszukanie, wykpienie społeczności. Może to być dusza indywidualna Józefa Piłsudskiego czy Alberta Einsteina, którzy mieli do zrobienia coś nadzwyczajnego. I nawet zrobili to, potem utracili, ich następcy roztrwonili to osiągnięcie, albo okazało się, że odkrycie naukowe skutkuje bombą atomową, co postawiło świat wobec groźby zagłady itd. Doświadczamy nie ukojenia, nie zaspokojenia, lecz doświadczamy braku pełni.
Niektórzy rezygnują. Dochodzą do przekonania, że nieustająca walka, osiągnięcie, strata, zmiana są czymś naturalnym, w tym należy trwać i żyć. Poszukują ukojenia w jakiejś wierze, w dogmatach, wyobrażeniach Buddy, Chrystusa, Allacha. Niektórzy twierdzą, że to oświecenie daje ową pełnię.
Widzimy, że ta kosmiczna gra nie ma końca. Nie widzimy jej początku, nie jesteśmy przytomni tego początku.
Jeśli chcemy rzetelnie zabrać się do roboty, to warto odpowiedzieć sobie na pytanie: czy nasza tęsknota za doskonałością zmusza nas do poszukiwania czegoś, co jest rzeczywiste i czy mamy szansę to znaleźć?
Jeśli z całą mocą zadajemy sobie to pytanie, to znaczy, że potrzebujemy tego naprawdę i stanęliśmy wobec konieczności. To znaczy, że wszystkie pragnienia, które zaspokajamy, stają się mniej ważne od najważniejszej potrzeby: wiedzieć skąd przychodzę, dokąd zmierzam, kim jestem?
Pierwszym ćwiczeniem jogicznym, jakie rzetelnie trzeba zrobić, to zadać sobie pytanie: o co naprawdę mi chodzi? To pytanie musi być moje własne. Nie pytanie jakiegoś mistrza z obrazka, tylko rzeczywiście moje pytanie.
Dlaczego to pytanie musi być moje, dlaczego nie mogę przyjąć tego pytania od kogoś? Odpowiedź jest prosta: ponieważ to o mnie chodzi, ponieważ nie znam innego świata niż swój własny.
Otóż można by powiedzieć że jest to egocentryzm. I owszem, człowiek nie przypadkiem jest ego-centryczny. Koncepcja: kto to tak urządził (?) może być taka lub inna, ale jedno pozostaje faktem: nie znam innego świata niż mój własny. W tym świecie czuję i widzę, że jestem niedoskonały i tęsknię w nim za doskonałością.
Owszem, mogę się porozumiewać, mogę wierzyć w dogmaty które mi wpajano od dziecka, powtarzać słowa modlitw, których mnie nauczono, używać umysłu, w którym zanotowane zostały wierzenia, szkoły, ojczyzny, uniwersytety, guru, święci. Ale tak naprawdę, te dogmaty, wiary, prorocy, zbawcy – to wszystko pojawia się w moim świecie.
Dlaczego my tak boimy się zobaczyć tę prostą prawdę? Ponieważ boimy się samotności. Boimy się zostać sami we własnym świecie, ponieważ musielibyśmy przyjąć ogromną, ostateczną odpowiedzialność za siebie, za swój własny świat
Ale okazuje się, że kiedyś trzeba to zrobić. Chociażby dlatego, że na tym lęku przed samotną odpowiedzialnością oparte są wszystkie chwyty religijne i społeczne. Ten lęk jest haczykiem, na który mnie łapie ktoś, kto mówi chodź, ja pokażę ci, gdzie jest dobrze. Może to powiedzieć jakiś kapłan, guru, polityk. Do siebie nawzajem mówimy przecież: chodź, utulę cię w swoich ramionach, będziemy mieli dzieci i dom, nie będziesz się czuł sam.
Otóż, dopóki tkwi w nas potrzeba ucieczki przed sobą samym w jakikolwiek świat piękny czy zły, dopóki robimy wszystko, aby nie doświadczać bezgranicznego świata jaźni, dopóty nie bierzmy się za uprawianie kultury duchowej, bo nic sensownego z tego nie wyjdzie. Autentyczna praktyka kultury duchowej nie polega na tym, żeby się ubrać w stosowne szaty.
Ludzie mówią: rozwój duchowy. Rozwój duchowy jest określeniem paradoksalnym, ponieważ prawdziwy wewnętrzny wgląd zaczyna się od uwolnienia.
Autentyczna praktyka kultury duchowej zaczyna się nie od gromadzenie nowej wiedzy, lecz od rozpoznania tego, co już nagromadziłem. Co mam z tym zrobić, jeżeli ja sam stałem się niewolnikiem własnego stanu posiadania: uczuć, pragnień, instynktów, nawet grawitacji… Jestem niewolnikiem wszystkich swoich doświadczeń.
Przede wszystkim muszę rozpoznać co znajduje się u samego podłoża mojego pragnienia.