Leon Zawadzki
przesłanie z dnia 21 września 2007
Zaiste, mniejsze są niedogodności nasze niż uniesienie tego spełnienia, że nareszcie jesteśmy wolni. Pozostała nam tylko troska, że ucieczka od wolności to nie tylko tytuł genialnej książki Ericha Fromma.
I jako ze szczytu Wędrowiec ogląda świat dookolny aż po horyzont zdarzeń, a drogę przebytą wspomina, tak i my winniśmy zastanowić się nad minionymi czasy i przyszłość naszą – bo najpierwszym jest w tej sytuacji obowiązkiem człowieka rozsądnego – zobaczyć.
My, ludzie tej Ziemi, dzisiaj bogatsi o wielkie, wspaniałe i przerażające doświadczenia XX stulecia, jesteśmy w szczególnej sytuacji. Wydaje nam się bowiem, że to od nas zależy czy nasza planeta przetrwa nasze szaleństwo pożerania jej zasobów, niszczenia jej ekosystemów, znęcania się nad sobą wzajemnie, bogactwa i głodu, radosnych pląsów na jej udręczonym ciele. Otóż niezupełnie jest tak, jak nam się wydaje. Duch Ziemi jest potężny i poradzi sobie, a jeśli trzeba będzie, to wezwie na pomoc Moce Planetarne, nawet Galaktyczne, aby zakończyć radosną głupotę rodzaju ludzkiego w kosmicznym domu Ziemskiej Macierzy. To tylko nam się wydaje, że jeśli nadal potęgować będziemy efekt cieplarniany, to grozi nam to i owo, włącznie z zagładą. To tylko nam się wydaje, że jeśli na skutek naszego braku przezorności pokrywa lodowa Arktyki zmniejszyła się od 2005 o 25% (z 4 mln do 3 mln km kw), to jakoś sobie poradzimy z zaburzeniem równowagi i groźbą zamiany biegunów magnetycznych planety. My sobie nie poradzimy z problemami, które sami stwarzamy, ale Ziemia sobie poradzi, przywołując nas do porządku, jeśli wszystkie próby odwołania się do rozsądku zawiodły. W tym sensie i znaczeniu powtórzę obietnicę, którą w swojej wizji przekazałem ongiś: końca świata nie będzie. Gatunek homo (ledwo, ledwo) sapiens to nie to samo, co świat.
Szanowni Czytelnicy, wszystko się już na planecie dokonało, teraz zapinane jest na ostatni guzik. Możemy mieć nadzieję, tylko nadzieję, że nie będzie to guzik do odpalania rakiet z bronią termonuklearną.
Proszę się nie obawiać, że decydujące wydarzenia nastąpią już zaraz, ale skąd! Taniec chochołów nadal trwa i jakoś nie widać, aby się mogły opamiętać. Nie tak dawno otrzymaliśmy wszystkie możliwości Przemiany, nawet udało się wiele dobrego zrobić, wypracować, wywalczyć i załatwić. Wydostaliśmy się z kamiennego uścisku układu warszawskiego, odzyskaliśmy niepodległość, staliśmy się pełnoprawnym członkiem wspólnoty europejskiej, nadal jeszcze mamy szansę na ugruntowanie demokracji i swobód obywatelskich, dobrej i sensownej gospodarki. Ale właśnie na naszym podwórku widzimy, jak łatwo jest marnotrawić dobro, które otrzymaliśmy dzięki łaskawości Ducha Świętego.
Pomazańcowi z Krakowa,
Cztery na krańcach sojusznicze strony,
Przysięgi złożą mu słowa.
Przepowiednia ta powstała w czasie seansu spirytystycznego w 1893 r. w Tęgoborzu, a wygłosił ją ponoć z zaświatów sam Adam Mickiewicz.
Pośród niesnasków Pan Bóg uderza
W ogromny dzwon
Dla słowiańskiego oto Papieża
Otwarty tron.
napisał Juliusz Słowacki. I dalej:
A trzebaż mocy, byśmy ten Pański
Dźwignęli świat.
Więc oto idzie Papież Słowiański
Ludowy brat.
Wołam ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II, papież, wołam z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odmieni oblicze ziemi. Tej ziemi!
To był cud. Wszyscy o tym wiedzieliśmy, nawet I sekretarz Pezetpeeru Edward Gierek powiedział do żony: Wielkie to wydarzenie dla narodu polskiego i duże komplikacje dla nas.
Potem Solidarność, dzięki mocy Pańskiej, dzięki pośrednictwu papieża, dzięki Duchowi, który zstąpił w otwarte serce narodu – cud się dokonał.
Jedynie duch chwyta stosunki świata widomego, duch je utrwala i nadaje im w ten sposób byt rzeczywisty [Adam Mickiewicz, wykład z 24 stycznia 1843].Wtedy, w owych 80. latach cudu my też mogliśmy zawołać: Duch Boży jest teraz w tchnieniu Solidarności! Bowiem Duch tchnie kędy zechce, a w latach 1980-1989 i potem w latach 90. XX stulecia przyszła nasza kolej, doczekaliśmy się. Powtórzę : TO się już wydarzyło.
Jeśli więc teraz myślę o przyszłości Polski i świata – bo nie sposób te dwie wielkości, te dwa znaczenia od siebie oddzielić – to nade wszystko zadaję sobie pytanie: co się stało, gdy działacze, przywódcy, a w końcu wodzowie, ba, niektórzy kapłani uwierzyli, że to oni, a nie Duch Boży, wznieśli Polskę na ołtarze?
Co się stało, gdy podczas 27 rocznicy porozumień gdańskich, które otworzyły Polsce drogę do wolności, w mediach państwowych sprowadzono do wzmianki znaczenie Jana Pawła II i Lecha Wałęsy, dwóch natchnionych Duchem szafarzy Przeznaczenia narodu, a publicznie pęzili się tuzinkowi politykierzy, bełkocąc swoje, by dać do zrozumienia, że to ich gęganie uratowało i wzniosło Ojczyznę?
Proponuję, aby Czytelnik sam przejrzał kronikę ostatnich 120 lat naszych wspólnych dziejów. I zadał sobie pytanie, które mnie trapi od dawna: i po co to wszystko?! TO się już przecież wydarzyło!
Cóż więc do zrobienia ma astrolog? Rozpoznać znaki czasu i odczytać dla nich te konfiguracje Nieba i Ziemi, które są dla ich spełniania się najbardziej prawdopodobne. To jedna ze ścieżek rozpoznawania przyszłości.
Pozyskiwanie i pożeranie to jedyna uniwersalna religia, wyznawana na wszystkich kontynentach. Wielkie religie świata – buddyzm, chrześcijaństwo oraz islam – nie są w stanie powściągnąć i ujarzmić żarłocznych apetytów konsumpcyjnych człowieka. Nie są w stanie skierować uwagi i skupienia człowieka na coś więcej niż rytuały wspólnoty, gromadzącej się w celu przetrwania w błogiej niewiedzy co do pomyślnych warunków egzystencji planetarnej. Chrześcijaństwo walczy o utrzymanie prymatu kościelnej struktury władania rządem dusz i ani mu w głowie, tym bardziej w duszy, zrozumienie, że czas dla jasełkowych imaginacji, które są kpiną z rozumu i karykaturą prawdziwego religio, minął bezpowrotnie. Islam zajęty jest agresywnym zdobywaniem dóbr cywilizacji europejskiej, najlepiej razem z terytorium i zastraszoną, a może i zniewoloną ludnością krajów eurowspólnoty, oraz utwierdzaniem swojej wyższości nad wszystkim co żyje, pracuje, tworzy i oddycha. Buddyzm stara się jak może podjąć wyzwanie nowożytnej wiedzy o Wszechświecie, Ziemi i człowieku, przynajmniej takie wysiłki czyni Dalaj Lama XIV, ale traci on swoje rdzenne siedliska i żyje na garnuszku u życzliwych sąsiadów.
I nic dziwnego, że w tej otchłani mamy, zamiast normalnej sytuacji realizowania programów gospodarczych i społecznego sterowania sytuacją, polityczne maskarady, organizowane przez ludzi, którym rządzenie nigdy nie kojarzyło się z interesem ogółu i służeniem obywatelom. Czynienie dobra nie pociągało ich, bo obce im jest chrześcijańskie miłosierdzie. W ich partyjnych głowach gulgotała jeno chęć odwetu i odkucia się na ekskomunistach i przeciwnikach politycznych. Stąd ich żądza władzy. Władza w ich rękach stała się rzeczą samą w sobie… [senator Kazimierz Kutz, Narkoza, 2006]
A na co czekamy? Żeby znowu coś się spełniło, dokonało? Ale co? Jakaś przepowiednia o końcu świata, o apokalipsie? Ona, apokalipsa trwa, w Afganistanie, w Iraku, w Czeczenii, na Bliskim Wschodzie, w Darfurze, gdzie dzieci piją wodę z gnojówek, bo coś pić muszą, w Etiopii, gdzie uzbrojeni w nowoczesną broń barbarzyńcy mordują, plądrują, gwałcą i puszczają z dymem tysiące wiosek i miasteczek, zostawiając za sobą spaloną ziemię i oszalałe z bólu i upokorzenia resztki ludności. W Europie apokalipsa dokonała się na Bałkanach, poćwiczyli chłopcy ulubione gry wojenne i masowe eksterminacje ludności cywilnej, zapewne ot tak, żeby nie wyjść z wprawy.
A my, potomkowie wieszczów narodowych, obrońcy prawdziwych wartości, ukochana dziatwa naszego, a jakże, papieża, która już wyrosła z białych sukienek i granatowych garniturków komunii świętej, albo postarzała się prywatyzując i budując, na co czekamy? Na polityków od siedmiu boleści, przekonanych o swojej wyższości nad wykształciuchami i łże elitami, dyktujących zwycięskiej Europie nasze normy moralne i zasady współżycia?
Ku czemu zmierzamy? Neptun od dawna tranzytuje znak Wodnika, tworząc warunki do wizji przyszłości, zarówno sensownych i godnych epoki kosmicznego człowieka, jak również do ujawniania i swobodnego głoszenia bzdur w delirium narodowego upojenia. Właśnie teraz, gdy ludzkość dotarła do konieczności zjednoczenia swoich wysiłków, gdyż globalne problemy wymagają globalnej struktury zarządzania.
Powiem wyraźnie: nie ma co czekać, należy znaleźć Klucz do Przyszłości. Nie wystarczą kluczyki od kredensu i spiżarni, które mamusia trzymała w kieszeni fartucha, na nic też kluczyk do skaplerzyka, w którym żółknie portrecik dziadka w rogatywce, nie pomogą gadżetowe kluczyki do skarbczyków ani solidne klucze do sejfów i bankomatów. Strach powiedzieć, ale nie pomogą nawet Klucze Piotrowe, jeśli Kościół nie zrozumie, że nie przyrost naturalny, lecz Duch Święty uchroni nas przed łączącymi się rogami półksiężyca.
Nie mamy właściwego Klucza, nie wiemy nawet jak wygląda. A jeśli roimy o nim sny, jak dotąd wcale nie wieszcze, to nie mamy pojęcia, co się nim otwiera, a także jak i kiedy to nastąpi. Zapewne dlatego poeta napisał : Jestem wędrowcem, gonią mnie biesy/ i mówiąc prawdę wyznam ci/ znalazłem klucze do sukcesu/ lecz nie znalazłem do nich drzwi.
Mając tak wiele zabawek, nie musimy już czekać na cokolwiek. Żyjemy w czasach, gdy spełniły się przepowiednie, a ponadto widocznych jest wyraźnie dwanaście znaków sabiańskich, gdy:
– w dni święte ludzie ciężkie prace wykonywać będą;
– od czternastego roku życia żenić się i wydawać zaczną, wielu się rozwiedzie a dzieci swe opuści i wielki niepokój to sprowadzi;
– rozliczne kunszta i rzemiosła, niesłychane i niewidziane, od obcych kupowane i sprowadzane będą;
– dobytek mały wielki użytek da, co ludzie czarami zwać będą;
– ludzie staną się bezbożni, więcej polubią kłamstwo niż prawdę i więcej ku bogactwu się zwrócą niż ku Bogu;
– ceny za grunta, domy i inne dobytki wzrosną nad zmysł ludzki;
– ludzie zaszczepią ogrody, winnice i pasieki, pustynie zaczną uprawiać, a chleb będzie coraz droższy;
– nastąpi zmiana systemów pieniężnych, a opłaty staną się dla ludzi nieznośne;
– ludzie przestaną dzień święty święcić, a w święto oddawać się zabawom, festynom, igraszkom i wesołości nieumiarkowanej;
– pogoda zmieni się tak, że nie będzie wiadomo, co to za pora roku; – szkodniki niszczyć będą zasiewy i lasy, a plaga ziarno uszkodzi;
– drzewa leśne i owocowe poschną i nastąpi głód, i brak powietrza.
Proponuję Czytelnikowi sporządzenie własnej tabeli zjawisk i wydarzeń realnych, które spełniają tę przepowiednię. Jaki jest koń, każdy widzi.
Epopeja planetarna dotarła do Medium Coeli, czyli do Dziesiątego Domu horoskopu Ziemi. Władca owego MC znajduje się obecnie w Znaku Panny, czyli w Domu Szóstym, zaś władca zmian Uran raźno zmierza ku Domowi Pierwszemu. Jowisz i Pluton dotrą wkrótce do apeksu Słońca, jako anteny planetarne odbierać będą dla Układu Słonecznego impulsy z Centrum Galaktyki. Krótko mówiąc, oznacza to, że nadszedł czas człowieka kosmicznego. Nie tylko jednak, gdyż poprzedni taki impuls miał miejsce w 1761r., a w 1769 urodził się Napoleon Bonaparte. Czyżby znowu chciał nam dać przykład jak zwyciężać mamy? A możemy byśmy tak sami spróbowali zwyciężyć, nim nadejdzie imperator samozwaniec? Albo jaki Kaligula na Bucyfale wjedzie do senatu?
Z astrologicznego punktu widzenia wyruszamy na poszukiwanie Klucza 18 grudnia 2007. Ależ oczywiście, nie 21 października 2007, podczas wyborów, bowiem nie będzie miało większego znaczenia kto dzięki nim załatwi sobie większość w parlamencie. Społeczeństwo nasze zostało skutecznie zmanipulowane, w efekcie podzielone tak, aby konieczne się stało rozwiązanie siłowe. Nie od razu jednak ono nastąpi. Na to potrzebny będzie jeszcze jeden rok przepychanek parlamentarnych, rządowych, zastraszania, kwitów i haków, mądrzenia się i żonglowania stołkami. W tej sytuacji nadal ani słychu ani dychu o jakimkolwiek programie gospodarczym, bo i po co, skoro Europa daje pieniądze, których nie zarobiliśmy w pocie czoła. Nie mieliśmy na to czasu, trzeba było zadbać, żeby Balcerowicz musiał odejść. Po roku 2008, dalszej zabawy w rządzenie i życiu na dotacjach Unii, trzeba będzie w końcu coś z tym zrobić, bo dalej tak żyć się nie da, nieustanna samowolka może nawet w wojsku się znudzić. 27 listopada 2008 sytuacja dojrzewa do rozwiązania siłowego [horoskop nr 2], polecam świetną książkę Zamach Stanu Curzio Malaparte [wyd. polskie Prószyński i sp.], a na okrasę zdrowego rozsądku Stary reżym i rewolucja Alexisa Tocquevill’a. Obaj panowie autorzy wiedzieli o czym piszą, oglądali to z bliska.
Proszę wziąć pod uwagę, że konkretna data jest prymarnym impulsem do rozładowania zaistniałej sytuacji, po odpaleniu rakiety jej lot musi trochę potrwać, więc po odejściu od kasy Historii reklamacji się nie uwzględnia.
Ach, byłbym zapomniał, pytano mnie o to: impuls do poważnej rozróby światowej mamy 4 kwietnia 2011 roku [horoskop nr 3]. Akurat, żeby się zmieścić z tym całym gipsem nowoczesnych emocji sportowych na Euro 2012. Ale sobie chłopaki dokopią, nie tylko w piłkę.