Los i przeznaczenie

z Leonem Zawadzkim rozmawiała Agnieszka
Janicka-Twardowska
Warszawa 1991

Centrum Warszawy. Wchodzę w podwórko
starej kamienicy. Nagle czuję, jak przeszywa mnie dreszcz… Termin przeprowadzenia tego
wywiadu nie był wcale przypadkowy. Wyznaczony został po uwzględnieniu dokładnych dat
urodzenia mojego rozmówcy i mojej. O naszym spotkaniu zadecydowała astrologia. Ta
rozmowa musiała się odbyć właśnie dzisiaj, dokładnie o tej godzinie… Dlaczego tu
przyszłam? Ale w mieszkaniu jest spokojnie, a w pokoju, gdzie rozmawiamy pełno światła
i bieli.

– Czy tutaj Pan pracuje?
– Tutaj spotykam się z ludźmi, przede wszystkim mieszkańcami Warszawy. Do spotkań
tych przygotowuję się w górach, na południu Polski. Tam jest przestrzeń, światło i
wiatr.
– Czym są los i przeznaczenie
– Przeznaczenie jest możliwością, jaką Opatrzność daje materii ku
przebóstwieniu. Korzeniem słowa możliwość jest Moc, siła sprawcza, która
otwiera materii – poprzez człowieka – drogę do czystej świadomości. Przeznaczenia nie
można zmienić, gdyż każde zjawisko jest wyzwaniem ku doskonałości Zbawienia.
Natomiast Los jest ramieniem Przeznaczenia, sposobem jego dokonywania się. Los można
odmienić, jeśli człowiek – w znanym nam świecie tylko człowiek – rozumie prawa,
które nie podlegają zmianie ponieważ są Przeznaczeniem.
– Czy życie ludzkie jest bezwzględnie zdeterminowane, a nasz los nieunikniony i
niepojęty?
– Los jest mechaniczny, ponieważ podlega prawom natury, i dlatego życie i śmierć
na poziomie mechanicznym są bezwzględnie zdeterminowane. Chodzi Pani, siada wstaje,
biega zgodnie z prawem grawitacji. Jeśli temperatura Pani ciała podnosi się do 39
stopni to czuje się Pani chora. Nasza psychika też jest zdeterminowana, ale trudniej to
zaobserwować. Nasze myślenie obsługuje nasze popędy i dopóki tak jest, też jesteśmy
uwarunkowani. Człowiek ma jednak w sobie naturalny pęd do uwolnienia się z tej
pułapki. Więc na poziomie duchowym Los przestaje nas niewolić, zaś prawda o życiu i
śmierci ujawnia się w całej swojej świetlistej prostocie. Należy jeszcze tylko
spłacić dług zaciągnięty w kosmicznym banku energii i… jesteśmy wolni,
determinacja się skończyła.
– Gdzie zapisane są ludzkie losy?
– Dosłownie wszędzie. W każdym fragmencie wszechświata zawarty jest holograficzny
zapis całości – w tęczówce oka, w liniach na naszych dłoniach, w zjawiskach mikro- i
makrokosmicznych. Los człowieka zapisany jest wszędzie ponieważ Przeznaczenie w każdym
zjawisku ujawnia swoją obecność.
– Astrologia?
– Astrologia obejmuje relacje Nieba i Ziemi czyli naturalnego siedliska człowieka.
Astrologia jest praktyczną próbą odczytania zapisu, który Przeznaczenie powierzyło
Losowi do zrealizowania.
– Czy astrologia jest wiedzą?
– Jest wiedzą świątynną. Musi ona latać na dwóch skrzydłach. Jednym jest wiedza
praktyczna przekazywana od Mistrza do ucznia, przez tysiące lat. Drugim jest natchnienie,
bezpośredni wgląd dokonujący się w kontemplacji astralnej.
– O astrologii różnie się mówi…
– Oczywiście, ale różnie mówi się o wszystkim. Dla Romeo i Julii słowo miłość
oznacza coś zupełnie innego niż dla Casanovy. Albo więc człowiek wie, co to jest
miłość, albo szuka porady u seksuologa. Astrologia świątynna jest sztuką
kontemplacji boskiego tańca Kosmosu. Na świecie są jednak ludzie, którzy patrząc na
mistrzostwo sztuki baletowej niezdrowo się podniecają.
– U kogo Pan się uczył?
– Przeznaczenie pomogło mi odnaleźć źródło wiedzy. Jest nim joga klasyczna.
Wielki kodyfikator jogi klasycznej, mistrz Patandżali twierdził, że sens Przeznaczenia
można zrozumieć i rozwiązać poprzez rzetelną obserwację i zbadanie trzech kierunków
poznania: medycyny, nauki o języku oraz wiedzy o samopoznaniu. Prawdziwy lekarz, który
dogłębnie bada ciało psychofizyczne, musi rozpoznać Przeznaczenie wszechświata.
Język, rozumiany również jako wiedza o wszelkich gestach, jest najbardziej subtelnym
przejawem ludzkich możliwości, lotnym posłańcem Kosmicznego Umysłu. Wreszcie wiedza o
samopoznaniu czyli joga klasyczna, która jest źródłem wszelkich nauk objawionych.
– Czy nauka może być objawiana?
– Proszę Pani, cały gmach fizyki współczesnej zbudowany jest na prawdach objawionych.
Proszę zapytać teoretyków kiedy wreszcie zostaną udowodnione równania Maxwella.
Prościej mówiąc, człowiek nie potrzebuje lekarza, aby powstrzymać się od spożywania
cuchnącej padliny. Wystarczy naturalny instynkt, węch chociażby.
– Czym więc jest nauka?
– Praktyczną wiedzą człowieka, gromadzoną przez tysiące lat poprzez obserwacje i
dzięki ciekawości poznawczej. Umysł usiłuje tę wiedzę ogarnąć, opisać i
skodyfikować. Uczony to człowiek tak zafrapowany i zadziwiony faktem, że stara się
wniknąć w sens jego zaistnienia. Inspiracją jest po prostu ciekawość. Myślenie jest
dla uważnego obserwatora procesem wtórnym, gdyż myśl obsługuje tę ciekawość
wnikania, zapisuje jej przebieg i efekt poznawczy. Pojawiają się więc ludzie, zwani
naukowcami, którzy zajmują się kombinacjami procesów myślenia i… wyrokują o
wiedzy. Uczony i naukowiec to dwa światy jakościowo różne. Dla uczonego nie ma
rzeczy niemożliwych, ponieważ nie jest ograniczony przyjętą metodologią myślenia.
Natomiast naukowiec siedzi w schematach myślenia jak w klatce i stamtąd wyrokuje, na
przykład o astrologii.
– Przyjęło się uważać, że każdemu człowiekowi przypisana jest jakaś planeta.
Czy ma ona wpływ na nasze życie?
– Proszę mi wybaczyć, ale na takie pytania nie ma mądrych odpowiedzi. Istnieje taki
zestaw pytań na temat astrologii który można nazwać zestawem pytań dyżurnych:
pytania te nie są zadawane z ciekawości poznawczej, ale z przekory ignoranta. Na
takie pytania nikt nie będzie w stanie sensownie odpowiedzieć.
– Jestem spod znaku Barana. Jakie ma to znaczenie?
– A co dzieje się w przyrodzie gdy Słońce określamy na tle tego gwiazdozbioru?
Wszystko uwalnia się od zimy, budzi się do życia. Wytryskuje wiosna. Pękają lody,
kwitną kwiaty, wszystkie procesy w naturze stają się dynamiczne. I jest oczywiste, że
człowiek, który urodził się w tym momencie, ma w zapisie swojej komórki nerwowej
zakodowane niektóre informacje o sytuacji w przy-rodzie, w chwili gdy stał
się oddzielnym organizmem. Człowiek zaś, który urodził się, gdy wszystko było skute
lodem, kiedy ubywało światła, wiały wiatry i śnieżyce, też przynosi w sobie pewnego
rodzaju stygmat tej sytuacji. Astrologia powstała również na skutek takich obserwacji.
Ale o Pani decyduje w zapisie astrologicznym nie znak Barana, lecz całościowy
wizerunek horoskopu. Oczywiście, na miarę naszego poznania.
– Mandala?
– Boże drogi, ileż to słów używa się teraz niewłaściwie bądź dlatego, że
są dźwięczne, bądź dlatego, że trudno je zrozumieć. Słowo mandala jest
nadużyciem zarówno w stosunku do terminologii sanskryckiej, jak i astrologicznej; jego
znaczenie semantyczne jest o wiele szersze niż rysunek horoskopu.
– Przy sporządzaniu horoskopu pyta się Pan o dokładną datę, godzinę i miejsce
urodzenia. Gdybym więc spotkała osobę urodzoną w tym samym roku, o tej samej godzinie,
w tym samym miejscu i dniu co ja, czy mogłoby to oznaczać, że spotkałam swojego
psychicznego sobowtóra? Czy nasze losy byłyby identyczne?
– To też jedno z dyżurnych pytań. Istnieje bogata literatura na temat
astrologicznych bliźniaków?. Nawet małe drgnienie czasu może na dłuższym dystansie
lat spowodować taki rozrzut?, że pojawia się wyraźna różnica w losach
indywidualnych. Zgłosił się do mnie człowiek, który miał brata bliźniaka. Ich losy
były przez wiele lat bardzo podobne: żenili się, mieli kłopoty, odnosili sukcesy w tym
samym prawie czasie. Do tego stopnia, że gdy jeden się dotkliwie skaleczył, to drugi
także się zranił. W końcu jeden z bliźniaków, brat mojego rozmówcy, pewnego dnia
uległ wypadkowi i zmarł. Osamotniony brat przedstawił mi swój problem następująco:
Mój brat zginął 7 lat temu, więc czekam ciągle na śmierć, a ona nie przychodzi.
Teraz wybieram się w trudną podróż jako nawigator morski i przyznam, że mam pewne
obawy… Zbadałem dokładnie horoskopy obu braci. Drobna różnica między ich
narodzinami, na Ziemi liczona w minutach, dała po upływie wielu lat takie rozwarcie
kąta, że ich losy przestały być zbieżne. Badając poprzednie analogie losowe
widziałem jak ten kąt się powoli rozszerza. Co więcej, każdy z nich inaczej nieco
traktował Przeznaczenie, więc ich losy powoli przestawały być zbieżne i w pewnym
momencie rozeszły się.
– Czy lepiej znać swój los, czy też żyć w nieświadomości jutra?
– Człowiek chce wiedzieć i rozumieć. Przez zrozumienie wewnętrznych motywów
swojego losu może mieć udział w tym, co się dzieje. Uważam więc, że lepiej, gdy
znamy swój los, ale po to, aby w nim przytomnie uczestniczyć. Los bowiem jest
ślepy dla człowieka, który sam jest ślepy.
– Ale czy mamy wpływ na swoje przeznaczenie?
– Twierdzę z całą pewnością, że tak. Powiedzmy sobie jednak wyraźnie, że
Przeznaczenia nie można zmieniać; można tylko modyfikować swój indywidualny los. W
każdym horoskopie widoczne są najlepsze możliwości człowieka, gdyż Przeznaczenie
zawsze daje człowiekowi szansę i taka jest właśnie potęga Miłosierdzia. Horoskop
może być drogowskazem, pokazującym, gdzie naprawdę możemy osią-gać spełnienie.
– Wiem, że niektórym ludziom odradza Pan poznawanie swojego losu.
– Jeśli człowiek chce odsłonić rąbek tajemnicy przyszłości tylko z lęku lub
chęci wytargowania dla siebie jak najwięcej, to prowadzi bardzo niebezpieczną grę.
Człowiek taki usiłuje igrać z Potęgami, których nie będzie w stanie zrozumieć ani
nad nimi zapanować.
– Wszystko więc zależy od podejścia do tajemnicy Przeznaczenia?
– Tak, wiele od tego zależy. Jeśli jesteś poważny i masz w sobie pokorę wobec
Opatrzności i Przeznaczenia; jeśli rozumiesz, ku czemu cię one prowadzą, to masz
wpływ na swój los. Jeśli natomiast chcesz igrać z losem, to – jak powiedział jeden z
Mistrzów – lepiej było się nie urodzić temu, kto z pustej ciekawości podnosi
zasłonę.
– Kim Pan jest?
– Człowiekiem. Mam więc naturalną potrzebę zrozumienia kim jestem. To zasadnicze
pytanie mój Mistrz zadał z taką mocą, że podjąłem wyzwanie.
– Czy jest Pan astrologiem, jasnowidzem, wróżbitą?
– Nade wszystko i przede wszystkim jestem. Jeśli zaś pyta Pani o mój
wizerunek społeczny, to pierwotnie nie miałem zamiaru i nie chciałem być astrologiem.
To, że nim zostałem, zawdzięczam realizowaniu się mojego horoskopu lub, jeśli Pani
woli, tak się potoczył mój los.
– Jak to się stało?
– W czasie wojny, jak obliczyłem, jako dziecko 36 razy cudem uszedłem z życiem.
Mając 6 lat, z dziecięcej ciekawości odizolowałem przewód elektryczny i
wziąłem go do ręki. Wówczas też cudem uszedłem z życiem, ale nauczyłem się, jak
działa prąd na ciało człowieka. Mając 11 lat przeglądałem czasopismo, w którym
znalazłem małe, czarno-białe zdjęcie, gdzieś u dołu na ostatniej stronie.
Przed-stawiało ono chudego ascetę, siedzącego ze skrzyżowanymi nogami, w pozycji
lotosu. Pod zdjęciem był napis: Hinduski jog. W tym samym momencie doznałem podobnego
uderzenia prądem, byłem jednak świadomy, że jest to inny prąd. Co więcej, do tej
pory nie miałem zielonego pojęcia, że coś takiego w ogóle istnieje, ale teraz
pomyślałem, że to jest moje, chociaż nie wiedziałem, co to jest. Po 7 latach od tego
wydarzenia spotkałem inicjującego mnie Mistrza. On wskazał mi drogę prowadzącą ku
jodze klasycznej.
– Jakie jest Pana wykształcenie?
– Ukończyłem trzy fakultety. Pracowałem. Byłem więźniem politycznym w latach
1968-1970. Potem znowu pracowałem, obserwowałem, myślałem, pisałem… Moje życie
wyglądało podobnie jak wszystkich tych, którzy ośmielili się żyć, myśleć i
postępować samodzielnie. Przez całe lata żyłem pod nadzorem, tylko dlatego, że
postrzegałem samodzielnie i nie poddawałem się społecznej hipnozie. Mój Mistrz uczył
mnie bowiem dehipnotyzacji totalnej. Sporządzałem też horoskopy, uczyłem się
astrologii, szedłem po swojej drodze. Nadszedł również taki dzień, że znalazłem
się bez pracy i środków utrzymania. Było to tak, jakby Los przymusił mnie, bym
zdecydował się wziąć pierwsze honorarium za sporządzony horoskop. Przypuszczam więc,
że Najwyższy, obdarzając mnie pracą astrologa, udzielił mi lekcji pokory.
– Czym jest astrologia w Pana życiu?
– Astrologia jako wiedza nieustannie pokazuje mi, że świat jest cudem, zaś
Przeznaczenie jest poezją istnienia, wewnętrznym rytmem, rozświetlonym tańcem w
świątyni Boga. Astrologia jako zawód wymusiła, bym stał się jej godnym.
– Czy astrologia jest wiedzą tajemną?
– Nie ma wiedzy tajemnej. Coś takiego w ogóle nie istnieje.
– Jak to?!
– Proszę Pani, dla dziecka świat dorosłych jest tajemniczy. Większość ludzi
wobec Mędrca czuje się jak dzieci i myśli, że to, co robią Mędrcy, jest tajemne. To
tylko pozory, bowiem mało komu chce się dokonać ogromnego wysiłku poznania i
zrozumienia. Prościej mówiąc, proszę popatrzeć na nasze życie. Zdarza się, że
człowiek po latach, po wielu nieudanych związkach nagle odkrywa, że istnieje miłość.
Ta miłość dla poszukującego szczęścia człowieka była wiedzą tajemną. Od kiedy
zaś obdarzyła go swoją łaską, dziwi się on, że do tej pory nie rozumiał jej
tajemniczego istnienia.
– Ma Pan już swoich uczniów. Kto może zostać adeptem astrologii?
– Astrologię poznaje się poprzez stan. Adept musi swoje życie, przez 24 godziny na
dobę, podporządkować takiej higienie i dyscyplinie, aby oczyszczenie i skupienie
pozwalało mu doświadczać przekazu wiedzy praktycznej, odkrywania prawd, które poważni
badacze przechowywali dla niego i pomnażali. Takie podejście wcale nie jest łatwe. Tym
bardziej, że w naszym społeczeństwie wiedzę traktuje się jako narzędzie. Prawie
każdemu wydaje się, że wiedza mu się należy, bo tu się urodził i tu go przystosują
do życia. Nauczanie obowiązkowe, mity o karierze, technologia wiedzy mogą zrobić z
człowieka społecznego robota, ale jednocześnie prowadzą do psychicznego kalectwa.
Adept astrologii musi zerwać z tym nawykiem. Moim zadaniem jest zobaczyć, czy ma on w
sobie taką determinację, aby zrozumieć, że wiedza jest odkrywaniem samego siebie.
Wszyscy, na przykład, wiedzą, że Ziemia obraca się wokół własnej osi. Adept
astrologii nie może tego jedynie wiedzieć, on musi to poczuć i zobaczyć. Oczywiście,
sporządzam jego horoskop, aby ujrzeć, czy będzie w stanie dotrzeć do źródeł
astrologii świątynnej. Człowiek, który podjął to wyzwanie, musi chcieć poświęcić
mu życie. Poprzez własne życie przygotować się do godnej śmierci. Wymagam, aby nie
bywał astrologiem, ale nauczył się nim być. Aby miał najwyższą aspirację bycia
Mędrcem.
– Nie lubi Pan słowa: klient. Kim więc są Pana podopieczni?
– Są to ludzie, którzy czują, że nadszedł czas, aby odpowiedzieć sobie na
pytania: kim jestem? jaki jest sens mojego życia? Takich jest niewielu. Przychodzą i ci,
którzy borykają się ze swoimi nawykami, fobiami, kłopotami i chcą rozwiązać swój
problem. Również ludzie, którzy szukają jakiejś tajemnicy życia. Najliczniejsi
pragną dowiedzieć się czegoś o sobie, o losie najbliższych, o swoim zdrowiu,
nadziejach, wątpliwościach. Dla nich rozmowa jest zazwyczaj początkiem przemiany; bywa,
że bardzo głębokiej. I jeśli tak się dzieje, uważam, że posługa astrologa została
spełniona.
– Jacy to są ludzie?
– Różni. Jak to mówię, i zbrodniarze, i kandydaci na świętych. Są wśród nich
politycy, biznesmeni, zawodowcy i zwyczajni zjadacze chleba. Ludzie najróżniejszych
profesji, nawet duchowni. Pewnego razu np. przyszedł do mnie człowiek, który
przedstawił się jako komiwojażer międzynarodowy. Było dla mnie jasne, że jest on po
prostu agentem wywiadu. Mówienie jednak o tym wprost, ze zrozumiałych względów, było
raczej niemożliwe. Ostrzegłem go więc jedynie, że swoim zajęciem może zajmować się
jeszcze tylko przez jakiś czas. Potem – powiedziałem – musi Pan przerwać, gdyż
posadzą pana i będzie pan siedział 10 lat, do dzwonka. – Patrząc mu w oczy dodałem: –
I proszę to właśnie przekazać swoim przełożonym. – Popatrzył na mnie znacząco.
Zrozumiał.
– Tak więc przed Panem niczego nie można ukryć?
– Przede mną można, ale przed horoskopem nie.
– Co w horoskopie jest najważniejsze?
– Przestrzeń, ruch, rytm i rozwiązanie, które dla astrologa zawsze jest
zaskakujące. Może być logiczne, oczekiwane, ale jest jak rozwiązanie frazy muzycznej
albo figury tanecznej.
– Jak Pan zaczyna wchodzić w problem?
– Od wstępnej rozmowy; podczas której zbieram niezbędne informacje. Potem,
zazwyczaj w samotni, w górach, opracowuję horoskop. Coś zaczynam widzieć, ale nie
przywiązuję się do tego, nawet o tym zapominam. W czasie bezpośredniego spotkania
jestem więc otwarty na to, co dzieje się z moim rozmówcą, pomiędzy nami. Wolny
od wyobrażeń, wnikam w życie mojego rozmówcy. Razem z nim wnikam w życie, które
jest również moim życiem. Wtedy dopiero mogę wszystko zobaczyć. Zdarza się, że
rozwiązuję zagadki. To bardzo efektowne zajęcie, ale staram się unikać takiej
specjalizacji.
– Czy może Pan podać przykład?
– Niech będzie. Kiedyś, poprzez metody astrologii horarnej odnalazłem skradziony
samochód, wskazując, w jakim kwadracie ulicy na peryferiach Warszawy został
zaparkowany. Najsmutniejsze są jednak przypadki, kiedy ktoś zaginął, a ja widzę, że
nic już się nie da zrobić.
– Czy równie dokładnie, jak to było w przypadku terminu naszej rozmowy, można
ustalić czas na podjęcie ważnej decyzji życiowej?
– Tak, można i najczęściej nawet należy. Zajmuje się tym astrologia zwana
elekcyjną.
– Co nas czeka?
– Z całą pokorą twierdzę, że z badań obecnie prowadzonych mam do przekazania
ludziom istotne i ważne informacje. Obecnie najpoważniejszym problemem jest to, że
ludzie nie będą chcieli usłyszeć prawdy o naszej sytuacji. Jest ona inna niż sobie
wyobrażają. Znajdujemy się w krytycznym punkcie naszych dziejów. Popełniliśmy tak
wiele błędów, że teraz ukierunkowanie naszych działań powinno rozpocząć się od
rozpoznania sytuacji faktycznej, bez żadnych sentymentów narodowościowych,
politycznych, ustrojowych, społecznych, kulturowych i religijnych. Jeśli nadal będziemy
odczuwać, myśleć i działać nawykowo, schematami interesów zaściankowych, nawet
jeśli tym zaściankiem jest Europa, to nie zrozumiemy co się z nami dzieje. Starożytny
traktat chiński Księga Przemian stwierdza m.in.: Można zrozumieć i odczytać znaki
czasu, ale nie można zmienić Przeznaczenia.
– Wiele jest teraz przepowiedni politycznych…
– Tak, zbyt wiele. Przepowiednie nie pomagają zrozumieć sytuacji i tym samym
wpłynąć na przebieg wydarzeń. Pole widzenia zaciemniają jeszcze wróżby i
wieszczenia mętne, niejednoznaczne, mgliste i ogólnikowe. Jestem przeciwny straszeniu
ludzi, wywoływaniu poczucia winy i wizji zagłady jako kary za grzechy.
– Wiem jednak, że opracował Pan przepowiednię astrologiczną końca dwudziestego
stulecia.
– Tak. Została opublikowana w Almanachu Radiestezyjnym [książkowe wydanie 1992r.
pt. Końca świata nie będzie]. Jest to jednak raczej analiza i prognoza niż tak zwana
przepowiednia.
– Dlaczego tak wielu ludzi szuka u Pana pomocy?
– Człowiek, który przychodzi, wie, że może się otworzyć. Zostanie bowiem
wysłuchany, zrozumiany i uszanowany: Mój Mistrz mawiał: Człowiek potyka się o
kamień, a nie o górę. Razem z nim pochylam się więc nad konkretem i szczegółem jego
życia, aby w liniach jego losu odnaleźć drogę do serca. To takie proste.

 

www.logonia.org