dn. 23 marca 2006 godz. 14:26 w BB przeczytałem artykuł w dodatku regionalnym Bielsko-Biała GW z dn. 21 marca 2006 pt. Gaja na celowniku PiS:
Jacek Bożek, Beata Tarnawa, Dariusz Paczkowski, Paweł Grzybowski oraz wielu Gajowych to moi przyjaciele. Przez wiele lat towarzysze Drogi. Zupełnie różni od towarzyszy partyjnych, bowiem znam i takowych, widzę też, że z prochu powstali i mają się dobrze.
A tytuł tej noty wziął się stąd, że znam i pamiętam doskonale dziarski bełkot partyjny kacyków komunistycznych i widzę, że wraca on na kręgi swoje. Patrzę i przypominam sobie słynny okrzyk Włodzimierza Ilicza Lenina; otóż gdy na zjeździe, przed boleszewickim zamachem
stanu, jeden z delegatów powiedział: nie ma teraz takiej partii, która mogłaby wziąć władzę, to Lenin zerwał się z miejsca swego i krzyknął: Jest taka partia!
No właśnie, i dzisiaj też pojawiła się taka partia. Nauka, płynąca z tego dla mnie, starego już człowieka, jest prosta: nie ważne kto nas uszczęśliwia, ważne, że uszczęśliwia nas po swojemu, po partyjnemu. I znam jedyną odpowiedź na takie zakusy: łżecie, towarzysze!
Mam odmienne zdanie, na wiele tematów, od Przyjaciół Gajowych. Ale, gdy byli atakowani, wiedziałem, że sobie poradzą. Teraz tylko jednego jestem pewny: bez obrony tych wartości, o które walczyliśmy z komunizmem, sobie nie poradzimy.
Dzisiaj rozmawiałem ze starą góralka beskidzką. Bardzo liczę się z jej zdaniem, więc zapytałem: – a co sądzisz, siostro, o polityce? Powiedziała: – teraz to już zupełnie nie idzie patrzeć ani słuchać, uszami przelatuje!
Tak, miarka się przebrała. Głupota udaje mądrość, cwaniactwo udaje zapobiegliwość, prywata udaje interes publiczny, chłopcy z podwórka udają mężczyzn.
Byłem więźniem politycznym PRL-u. Czuję się odpowiedzialny za to, że w tej żałosnej tragifarsie jest również cząstka mojego udziału: walczyłem o wolność słowa dla ludzi, którzy nie wiedzą co to wolność, nie mają pojęcia czym jest słowo, ale nadużywają naszego zaufania.
Walczyłem z komunistyczną oligarchią partyjną, zarówno w Polsce jak i na terenie Związku Sowieckiego. To była jasna sytuacja i mocna walka. Zapewniam, że o wiele trudnie jest przeciwstawić się dyktaturze butnej głupoty.
Leon Zawadzki
Zamieszczamy tekst artykułu z GW dodatek Bielsko-Biała 21.03.2006. Tekst jest autorstwa Pani Ewy Furtak.
Foto Jacka Bożka jest autorstwa Elizy Oleksy.
GAJA NA CELOWNIKU PiS
Działacze bielskiego Forum Młodych PiS-u zaczynają rozdawać w szkołach list wiceministra edukacji dotyczący zagrożenia ze strony organizacji pacyfistycznych, anarchistycznych i pseudoekologicznych. Dlaczego? – Mamy tutaj niebezpieczną organizację, Klub Gaja – tłumaczą.
Jarosław Zieliński, wiceminister edukacji, rozesłał do kuratorów oświaty pismo z prośbą o poinformowanie dyrektorów, by mieli się na baczności przed niektórymi organizacjami. "Zdarza się, że atrakcyjne hasła pacyfistyczne, ekologiczne, antywojenne bezkrytycznie przyjmowane przez młodzież niosą w sobie w rzeczywistości szkodliwe treści wychowawcze" – ostrzega Zieliński.
Jacek Bożek, prezes Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego "Klub Gaja", które ma siedzibę w Wilkowicach koło Bielska-Białej, uważał początkowo list wiceministra za wypadek przy pracy. Niestety, szybko musiał zmienić zdanie. Działacze bielskiego Forum Młodych PiS-u skserowali list i będą go rozdawali dyrektorom wszystkich bielskich szkół. Przed kim chcą ich ostrzec? Właśnie przed Gają. – To organizacja, która pod płaszczykiem działalności ekologicznej propaguje szkodliwe ideologicznie treści filozofii Wschodu – uważa Maurycy Rodak, lider Forum Młodych PiS-u. Jakie? Zdaniem Rodaka np. jogę i wegetarianizm. – Same w sobie ani joga, ani wegetarianizm nie są groźne, jednak połączenie ich z różnego rodzaju warsztatami i szkoleniami zaczyna być niebezpieczne. Tak działają sekty. Dzieci i młodzież poddane takim zabiegom stają się w przyszłości podatniejsze na ich działanie – uważa Rodak. [podkreślenie – LZ] [podkreślenie – LZ]
Zdanie Forum Młodych popiera Stanisław Pięta, poseł PiS-u z Bielska-Białej. – To działalność, która przez dyrektorów szkół powinna być trzymana z daleka – uważa Pięta.
Gaja od lat współpracuje ze szkołami. Ekolodzy namawiają uczniów do sadzenia drzew, sprzątania brzegów rzek, przenoszenia masowo ginących pod kołami samochodów żab przez drogi. Uczniowie z ponad stu szkół zbierają makulaturę i puszki, przekazując zebrane w ten sposób pieniądze Gai, a ta wykupuje za to konie, które miały trafić do rzeźni.
Sprawa wydaje się zabawna, ale nie jest. Za poprzedniego prezydenta miasta Bogdana Traczyka ekolodzy też uważani byli za organizację, która powinna się trzymać z dala od uczniów. Nie byli wtedy zapraszani do szkół. – Czy naprawdę propagowanie ochrony środowiska i pomocy zwierzętom może być tak niebezpieczne dla umysłów młodych ludzi? – pyta Bożek.
Ekolodzy zastanawiają się, co zrobić w tej sytuacji. – Myślimy nad swoim pismem dla dyrektorów szkół, w którym przedstawimy całą swoją działalność – mówi Bożek.
Bielscy nauczyciele są oburzeni słowami działaczy PiS-u. Zapewniają, że ekolodzy nigdy nie próbowali przemycać do szkół żadnych podejrzanych poglądów. – Jeśli młody człowiek nauczy się sadzić drzewa, jest nadzieja, że w przyszłości nie będzie ich łamał – uważa nauczyciel z jednej z bielskich szkół średnich. – Ktoś powinien się raczej zająć indoktrynacją ideologiczną, jaka się u nas zaczęła. Np. co rusz przychodzą do szkoły informacje zachęcają uczniów do wzięcia udziału w różnych konkursach dotyczących Narodowych Sił Zbrojnych. To organizacja, o której można powiedzieć tyleż dobrego, co złego, a propaguje się ją wśród młodzieży pod płaszczykiem antykomunizmu – dodaje.
Działający od 1988 roku Klub Gaja to organizacja znana i doceniana na całym świecie. Nagradzały ją m.in: Fundacja im. Batorego, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, australijska Fundacja Popierania Niezależnej Kultury Polskiej "Polcul". W 2001 roku Jacek Bożek został Człowiekiem Roku Polskiej Ekologii. Od roku 2002 Gaia Club działa w Wielkiej Brytanii, a od 2004 roku w Holandii.
Komentuje Waldemar Szymczyk [GW] W latach 80. miałem pecha uczestniczyć w spotkaniu studentów z ekologiem z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. No i stało się. Zostałem degeneratem. Nie żeby tam jakieś panienki, alkohol, marihuana… Gorzej. Protestowałem przeciw budowie koksowni w czeskiej Stonawie, która miała zatruwać Śląsk, przeciw bezsensownemu zabijaniu zwierząt, żądałem zamknięcia centrum Katowic dla samochodów. Później była już absolutna katastrofa – zacząłem pracować w "Gazecie Wyborczej", choć dziś widzę, że mogłem upaść niżej – zostać wegetarianinem albo joginem. Mam zatem propozycję dla młodzieżówki PiS-u: jeśli trzeba będzie pokazać uczniom, jak kończą się spotkania z ekologami, przytoczcie mój przykład. Dzieci rozpłaczą się na sam mój widok.