[skrót wystąpienia na ezoterycznym
Festiwalu Czwartego Wymiaru w maju 1998 roku w Krakowie]
Panie i Panowie!
Astrologia jest wynikiem wielowiekowych obserwacji
i geniuszu syntezy starożytnych uczonych. Wbrew modnym obecnie sądom, według których
wszelka wiedza pochodzi od kosmitów, co przybyli na Ziemię w odległej przeszłości,
można bez większego wysiłku dowieść, że astrologia bez wątpienia jest tworem
ziemskim. Bez wątpienia uczeni dawnych epok wiedzieli sporo, jeśli potrafili w końcu
stworzyć system o takiej doskonałości i precyzji, jak astrologia właśnie. Była ona
pierwszym znanym nam z historii matematyczno-fizycznym modelem Wszechświata, powstałym
na długo przed pierwszymi takimi modelami naukowymi.
Wbrew powszechnym mniemaniom, nie służyła też
głównie do wróżenia losów. Była raczej – jak zaświadczają to choćby hinduskie
Wedy – źródłem natchnień, narzędziem nawiązania kontaktu człowieka i boga. Z czasem
stała się czymś więcej: ze zrozumienia związku rytmów planetarnych i rytmów życia
potocznego zrodziła się cześć dla sił Natury, podtrzymujących życie i jego
rytuały. Stała się wtedy astrologia precyzyjnym, matematycznym opisem powiązań
człowieka i Kosmosu. Pierwotne religie nazywane są często astrobiologicznymi, właśnie
dla podkreślenia związku jaki w tych religiach istniał między człowiekiem a niebem,
na które patrzył.
Korzenie astrologii to zatem zachwyt poganina nad harmonią Wszechświata jako całości –
a co do istnienia tej harmonii zgodni są wszyscy uznani wielcy: to i Kriszna, ukazujący
zgodność Karmy i Losu, to i Budda, mówiący o ślepocie umysłu i konieczności jej
rozproszenia, i Platon, nauczający o jaskini z cieniami, i Mędrcy greccy okresu
archaicznego, w wieszczym szale objawiający owo cudowne powiązanie… Wszyscy oni są,
choć bezwiednie, astrologami. Wszyscy wyśpiewują chwałę Niebios, dających
człowiekowi łatwe do odczytania znaki swych zamiarów.
Wróżbiarstwo astrologiczne to "wiedzy królewskiej" postać późniejsza i
zdegenerowana. Paradoksalnie, o tej właśnie, niezbyt dla poważniejszej wiedzy
interesującej, fazie rozwoju astrologii mamy najwięcej informacji i one to właśnie
najsilniej kształtują obraz astrologii jako całości. Jak płachta na byka, działa
taka astrologia na współczesnego, podobno wolnego człowieka. I jakże łatwo zapomina
ten "wolny" człowiek zapomina o upokarzającej nieraz zależności: od stanu
zdrowia, od bankiera, od pracodawcy, od urzędnika, od zawirowań światowej Koniunktury
politycznej i gospodarczej…
Czy zatem rzeczywiście horoskop wyznacza w jakikolwiek sposób los? Czy istnieją jakieś
zapisane w gwiazdach ponure wyroki, które muszą się spełnić, choć wcale tego
nie chcieliśmy? – Wbrew pozorom, nie! Jakkolwiek trudne to do zrozumienia, nawet dla
wcale znacznej części profesjonalnych astrologów, można, choć z pewnym wysiłkiem, nie
pasować do horoskopu, ale wtedy życie jest ucieczką przed horoskopem (czy to jest
wolność?) No i oczywiście takie nie pasowanie wymaga wyjątkowo dobrej
znajomości tego znienawidzonego wyroku losu, przed którym się pracowicie ucieka…
Od horoskopu zatem przy odrobinie przekory i samozaparcia uciec od biedy można. Nie
można natomiast bezkarnie burzyć rytmów życia jako takiego – prowadzi to do
wielokrotnie już przez psychiatrów opisywanej deprywacji sensorycznej (zaburzeń
powstających w wyniku odcięcia człowieka od bodźców zewnętrznych) i chorób
psychicznych. Jakieś rytmy są potrzebne. Mogą to być rytmy syntetyczne (np. rytm
wielkiego miasta, fabryki, etc), ale… wkraczamy (podobno) w erę ekologiczną. W erę,
której prorocy głoszą, że ekologia jest nie tyle nawet koniecznością ile – wyborem,
sprawą etyki. I taka ekologiczna etyka nakazuje uszanowanie już istniejących bytów –
roślin, zwierząt, krajobrazu – nie dlatego, że są nam z jakichś tam względów
potrzebne, ale z czystego szacunku dla życia jako całości. Dlaczego elementem tego
wyboru nie uczynić także rytmów Kosmosu, zapisanych w horoskopie każdego z nas i przez
taki horoskop, indywidualnie, niepowtarzalnie do każdego z nas adresowanych?
Mówiąc o astrologii jako elemencie większego świadomego ludzkiego wyboru, mówię o
tym całkiem przytomnie. Zrobiłem w życiu sporo horoskopów i mogę z całą
odpowiedzialnością powiedzieć: nie ma czegoś takiego jak śledzące nas z gwiazd
tajemnicze, ponure a niedostępne siły, które robią z człowiekiem co im się żywnie
podoba. Horoskop sprawdza się tylko prymitywom. Jeśli człowiek jest wyżej
rozwinięty, energetyczne wyładowania horoskopowe są silnie zinternalizowane. Wtedy nie
ma mowy o żadnych wydarzeniach, raczej o przeżyciach. Osobie wrażliwej wystarczy tylko
coś delikatnie zasugerować i już przeszła swoje doświadczenie, na kogoś bardziej
zatwardziałego trzeba działać silniej, np. jakimś wyczytanym z gwiazd
nieszczęściem.
Na jakimś tam poziomie wyroki horoskopu są nieuniknione – ale też jest to ten poziom
losu, przeciwko któremu nawet nie przyjdzie nam do głowy zaprotestować. To ten, na
którym mamy wolną wolę, ale nie wymyślimy niczego, co nie byłoby nam przeznaczone.
Nie dość na tym: na owym najwyższym poziomie nie ma mowy o żadnym ze strony gwiazd
przymusie. Na tym poziomie odczytany horoskop jest ni mniej ni więcej… studium
wszystkiego, co sprawia nam przyjemność! Dlatego horoskop działa! Najgłębszą zasadą
życia jest bowiem przyjemność odnalezienia łączności Człowieka i Absolutu – a taką
właśnie drogę dla każdego z nas ukazuje horoskop.
Niestety, takie rozumienie horoskopu nie jest powszechne. Znacznie powszechniejsze jest
zachłanne szukanie w horoskopie bliżej nieokreślonych "przeznaczeń", mniej
lub bardziej udatne wróżenie konkretnych wydarzeń (rzadko kiedy tych, które mają
jakikolwiek związek z rzeczywistym przesłaniem horoskopu), itp. przejawy mylenia
parapsychicznych sztuczek z duchowością. Ale też w taki właśnie sposób Astrologia
broni się przed żądnymi sensacji z innych światów pożądliwcami wątłego
ducha. Jej najwyższy poziom dostępny jest tylko tym, którzy rozumieją sens
Przeznaczenia i radość, jaka wynika z jego odnalezienia.
I tu paradoks! Gdy już ktoś zrozumiał swoją
osobiste zadanie życiowe, zakodowane w symbolicznym języku planet, gdy zatem może być wolny
od horoskopu, gdy przestanie się nim tyleż zachłannie, co bezpłodnie interesować
– wtedy właśnie najlepiej realizuje przesłanie planet! W świetle tego, co wcześniej
powiedzieliśmy, jest to przesłanie samorealizacji jednostki, choć niewiele ma ono
najczęściej wspólnego z wyobrażeniami ludzi sukcesu z bałamutnych reklam.
Trzeba tylko przyjąć do wiadomości, że jesteśmy cząstką większej całości i
dokonać wzmiankowanego już wyboru. Z tą chwilą astrologia pozbywa się uciążliwego
gorsetu religii zastępczej, staje się pięknym i precyzyjnym narzędziem analizy
losu i drogi do mądrości każdego z nas.
Jest to pomost między popularnym dziś humanistycznym a postulowanym ekologicznym
traktowaniem astrologii. Pojęcie astrologia humanistyczna (na podobieństwo
równocześnie z nią powstającej psychologii humanistycznej) stworzono, aby wiedzę
królewską oddemonizować, zdjąć z niej klątwy, jakie na niej w ciągu wielu
wieków narosły. Niestety ta szlachetna w swych założeniach idea szybko się na naszych
oczach degeneruje. Równie skutecznie, jak bezwartościowe astrologiczne wróżbiarstwo z
rozwrzeszczanych gazet, rozpaskudzona i sponiewierana przez żądnych sławy niedouków
astrologia humanistyczna mami i tumani widzeniem świata na miękko, udawaniem, że
tak właściwie to w horoskopie nic nie ma, okrom pseudopsychologicznego bełkotu. Szkoda
pięknej idei Dane Rudhyara, ale fakty są takie, jak właśnie opisałem. Aby w
dzisiejszym świecie, rozwodnionym do imentu i szukającym coraz silniejszych bodźców
dla coraz bardziej stępiałej wrażliwości, odnaleźć Godność Astrologii, trzeba
szukać głębiej. Potrzebna jest ucieczka do przodu, w stronę młodej, więc
czystej jeszcze i nieatrakcyjnej dla konsumpcyjnego rozpasania – wrażliwości
ekologicznej. Ona to właśnie, głosząca jedność Człowieka i Kosmosu, jest wymarzoną
sojuszniczką astrologii. Ani schlebiając astrologicznej oszołomiadzie, ani też gnąc
karku przed wydumanymi wyrokami losu, właśnie wrażliwość ekologiczna przywraca
właściwe proporcje Woli i Przeznaczenia.
Rola zatem astrologii w Erze Ekologicznej to uświadamianie człowiekowi jego powiązań z
Kosmosem jako całością. W środowiskach ekologizujących popularna jest hipoteza Gai,
głosząca, że Wszechświat jako całość jest żyjącą i czującą istotą, względem
której ludzie są tym, czym komórki względem organizmu. W myśl tego światopoglądu
Człowiek i Natura stanowią jedność a człowiek właśnie jako cząstka Natury może
się realizować. I doprawdy trudno o narzędzie lepiej łączące umysł jednostkowy z
uniwersalnym niż astrologia właśnie. Wybór astrologii jako takiego narzędzia jest
zarazem wyborem jedności Człowieka i Natury.
Astrologia musi zatem się reformować. Jej metody
diagnostyczne i prognostyczne niechże będą bardziej pomocą w monitorowaniu stanu
naszego środowiska psychoenergetycznego, niż nieodwołalnym wyrokiem losu czy też
protezą dla psychoanalizy. Bo ludzkość zdolna skutecznie manipulować energią atomów
i społeczeństw, ludzkość, która opanowała klonowanie roślin i zwierząt a lada
moment opanuje klonowanie ludzi na masową skalę – to zupełnie inna ludzkość, niż ta,
która przed wiekami z lękiem patrzyła w niebo wypatrując powodzi albo zarazy. To musi
być ludzkość odpowiedzialna.
Odpowiedzialna także za użycie astrologii.
WŁODZIMIERZ H. ZYLBERTAL ur. 1960, absolwent
Wydziału Filologii Polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, doktorant na Wydziale
Filozofii tegoż uniwersytetu, wykładowca astrologii, numerologii i ekofilozofii we
wrocławskim Studium Edukacji Ekologicznej. Autor wielu prac z tej dziedziny, m.in
pierwszego po wojnie oryginalnego polskiego podręcznika astrologii "Kosmiczne
źródła jaźni" oraz "Liczby losu, liczb Człowieka", książki
zawierającej wykład autorskiego systemu numerologii badającej los i charakter
człowieka. Współautor (wraz z K. Kopias-Łokuciejewską) pracy "Homo
Divinatus", poświęconej teoretycznej refleksji nad sztukami dywinacyjnymi. Stale
współpracuje z miesięcznikiem "Wiedza Tajemna". Jest też twórcą programów
komputerowych do numerologii oraz współtwórcą (wraz z Wojciechem Drewniakiem z Centrum
Terapii Naturalnej we Wrocławiu) oryginalnej metody sugestologicznej łączącej
dywinację, psychologię i działanie dźwiękiem na psychikę.