Był czy nie był astrologiem
Johannes Kepler (27 XII 1571 – 15 XI 1630) – genialny niemiecki astronom, matematyk i astrolog. Z trudem zdołał się urodzić, w siódmym miesiącu ciąży. Jego ojciec był najemnym żołnierzem o kryminalnej przeszłości oraz pieniackich skłonnościach, wojskowym awanturnikiem, matka zaś gadatliwą i zrzędną kobietą, kłótliwą, choć najwyraźniej bystrą plotkarką, w późniejszym okresie oskarżaną nawet o czary.
W dzieciństwie Johann ciężko chorował, o mało co nie umarł na ospę. Poważna wada wzroku uniemożliwiała mu ostre widzenie, wszystko widział jakby za mgłą, w dodatku zezował na oba oczy. Pomyśleć tylko, że z taką wadą wzroku zapisał własnoręcznie setki stron swoich dzieł tekstem i… skomplikowanymi obliczeniami!
10 sierpnie 1591 r. Kepler uzyskał stopień i tytuł magistra teologii. Był to wstęp do prawdziwych studiów astronomii i matematyki na uniwersytecie w Tybindze.
Młody Kepler, zauroczony teorią Kopernika, doszedł do wniosku, że jedną z wielkich zalet systemu kopernikańskiego jest możliwość wyliczenia z okresów orbitalnych planet ich względnych odległości od Słońca.
W 1604 r. Kepler zainteresował się cyklami astrologicznych koniunkcji Jowisza z Saturnem. Jego uwagę przyciągnęło to, ze dn. 18 grudnia 1603 r. w 8° 20’ Strzelca rozpoczynał się nowy cykl wielkich koniunkcji Jowisza z Saturnem w trygonie żywiołu ognia. Astrologowie usiłowali powiązać tę koniunkcję z pojawieniem się w 1604 r. supernowej w dolnej części gwiazdozbioru Wężownika.
Kepler opublikował książkę De stella nova dedykowaną cesarzowi i „przepowiedział” w niej, że… świat spłonie, że wszyscy Europejczycy przeniosą się do Ameryki, że imperium tureckie ulegnie zagładzie, że w Europie nastanie nowy król i nowe porządki ect. Ale jednocześnie oświadczył, że nie jest „przepowiadaczem”.
Doszliśmy więc do kwestii, która wywołała niemal tyle sporów, co kwestia przynależności narodowej Kopernika – do pytania, czy Kepler był astrologiem. Z jednej strony dysponujemy horoskopami, które stawiał, z drugiej mamy jego oświadczenie, że uważa „astrologię za głupią córkę szlachetnej damy astronomii, ale za pensje wypłacane matematykom matka nie wyżyłaby, gdyby córka nie zarabiała pieniędzy”. Spierał się z Tychonem Brache na temat reguł astrologicznych, nie potrafił jednak pozbyć się przekonania, że zjawiska zachodzące na niebie nie są przypadkowe, że są przejawem woli bożej, mają więc jakieś znaczenie. Można dojść do wniosku, że Kepler – będący przecież dzieckiem swej epoki – wierzył w ogólną zasadę astrologii, nie wierzył w reguły jakimi się posługiwała, ale na ich podstawie stawiał horoskopy, ponieważ mu za to płacono [W. Ley W niebo wpatrzeni].
Zastanawiając się nad tym, czego chcę od Keplera przeciwnicy i zwolennicy astrologii, doszedłem do wniosków smutnych, a nawet ponurych. W życiu tego człowieka, jak i w żywotach wielu astrologów, pełno było trudności, wyrzeczeń, przeciwności losu, uderzeń zza węgła, dojmującej goryczy. Owi pasjonaci żyli pośród ludzi, którzy nie rozumieli ani ich wysiłku, ani ich pracy, nie interesowali się ich samopoczuciem i codzienną harówką, dość często o głodzie lub pod presją zobowiązań rodzinnych, finansowych, materialnych. W dodatku wszechwładne służby specjalne, takie jak inkwizycja, gotowe w każdej chwili „załatwić mądralę astrologa, a niech mu tam będzie, astronoma czy innego jakiegoś naukowego bubka” (jak, nie przymierzając, Galileusza), też nie dawały spać po nocach, a to na przesłuchaniach, a to zapowiadając, że takowe są tuż tuż!
Ale ty, astrologu, dawaj wiedzę, licz horoskopy, przekazuj prognozę i nie myl się, na litość boską, bo prymitywne błazny, których jest legion, wykpią cię, a historia ci tego nie zapomni! Możesz być prawie ślepy, jak Kepler, możesz, jak on, mieć w domu piekło, bo pierwsza żona ma cię za nic, jesteś dla niej kompletne zero, przecież… nie potrafisz zarabiać pieniędzy na życie. Jako protestanta wyrzucają cię pod groźbą kary śmierci z Grazu; podczas zamieszek i pogromów religijnych musisz uciekać z Pragi, ale świat nadętych uczonych będzie żwawo dyskutował: byłeś czy nie byłeś astrologiem?!
Spłonie twoja drukarnia, wraz z nią cały skład twoich Tablic Rudolfińskich, czyli efemeryd jak najbardziej astrologicznych, których obliczanie – przy twojej wadzie wzroku – ukończyłeś na osobistą prośbę Tychona de Brahe, ledwo uda się uratować brudnopisy twoich obliczeń i trzeba będzie wszystko zaczynać od początku; ale co tam, jesteś czy nie jesteś astrologiem?! Nikomu nie przyjdzie do głowy, że piszesz swoje werdykty pod presją chwili i zachcianek możnych tego świata, że po wielokroć wszystko ci jedno, czy jeszcze raz uniosą swoją zakłamaną głowę z kolejnej pułapki zastawionej przez takich samych łgarzy i zdzierców, no i co cię obchodzi, gdzie zakończą swój paskudny żywot, ale nadejdzie czas, gdy jakiś mądrala poprawi okulary na nosie i powie: nie, Kepler przecież nie był astrologiem.
Kiedy twój opiekun cesarz Rudolf II abdykuje, a jego następca przestanie ci wypłacać pensję nadwornego matematyka i łaskawie poleci, aby pieniądze wypłacały ci magistraty kilku miast (jakby przymierzał się do reformy samorządowej w warunkach wojny trzydziestoletniej), to co zrobisz? Spojrzysz w horoskop i poczekasz? Przez cały rok będziesz wędrował od miasta do miasta jak żebrak, ty, jeden z największych umysłów w historii ludzkości. Ty, geniusz, będziesz prosił o to, co ci się jak najbardziej należy, a należy ci się po tysiąckroć więcej, chociaż otrzymasz zaledwie część należności, której akurat wystarczy, aby pokryć koszta wędrówki za swoim zarobkiem. Ale któż może wiedzieć, że kiedy nie będzie już nawet miast, w których żebrzesz o swoje, to twoje imię będzie świeciło jak gwiazda pierwszej wielkości nad Ziemią, gdzie będą się zastanawiać: byłeś, czy nie byłeś?… i nikt się nie zastanowi, jak ci się żyło na tym świecie, astrologu Johannesie Keplerze.
A przecież mogłeś przewidzieć, że umrzesz podczas trudów tej wędrówki po swoje pieniądze, potrzebne dla twojej rodziny, dla twoich dzieci. Czy to prawda, że dobiła cię wyjątkowo chłodna jesień 1630 r., gdy udałeś się na zjazd książąt niemieckich do Regensburga, po swoje ciężko zarobione pieniądze? Po drodze przeziębisz się srodze i skonasz. A może miałeś już po prostu dosyć?
No i popatrz, co zostawiłeś swojej drugiej żonie i czworgu małoletnim dzieciom, gdy umarłeś 15 listopada 1630 r.? Wiemy, wiemy, historycy bardzo lubią takie szczegóły: jeden znoszony żakiet, w którego kieszeniach było kilka miedziaków, 2 koszule, 57 tablic matematycznych, 27 opublikowanych dzieł wielotomowych i 29 tys. florenów twoich niewypłaconych ci poborów.
Dwóch wielkich astronomów – Ptolemeusza i Keplera – możemy z pełnym uzasadnieniem uważać za twórców astrologii naukowej. Astronomiczne odkrycia Keplera, które stały się później podstawą do sformułowania teorii grawitacji Newtona, są szeroko omówione w licznych dziełach i publikacjach. Zwróćmy więc uwagę na astrologiczne dokonania Keplera, ponieważ spór o to, czy był on również astrologiem, jest mniej istotny niż fakt, że zarówno praktykował jako astrolog, jak i formułował poglądy o astrologii.
Z wypowiedzi Keplera możemy wnioskować, że astrologia naukowa powinna spełniać następujące warunki: 1. opierać się na kosmogonicznie spójnej koncepcji filizoficzno-astronomicznej; 2. opracować eksperymentalne środki i narzędzia poznania; 3. praktycznie weryfikować prawdziwość swoich koncepcji.
Kepler twierdził, że obroty ciał niebieskich nie mają bezpośredniego wpływu na losy człowieka, lecz istotne znaczenie ma synchronizacja pomiędzy wibracjami planetarnymi a organizmem człowieka; dotyczy to zarówno jego ciała, jak i duszy.
W gruncie rzeczy Kepler, ostro krytykując zabobonne wierzenia przystrojone w szaty astrologii, domagał się astrologii naukowej, opartej na teorii kosmogonicznej i badaniach empirycznych.
W swojej pracy astrologa Kepler był niezwykle rzetelnym badaczem. Dwukrotnie rektyfikował horoskop wybitnego wodza Wallensteina, którego astrologiem i doradcą był w latach 1628-1630 i jego werdykty okazały się trafne: przepowiedział wielki bunt ludowy 1634 r. i podał dokładną datę śmierci Wallensteina podczas tranzytu Słońca przez znaki Ryb i Barana. Wallenstein został zamordowany w dniu 25 lutego 1634 r. z rozkazu cesarza Ferdynanda II.
Sceptyczny stosunek Keplera do współczesnej mu astrologii predykcyjnej wynikał z niejasnych i krytykowanych przez niego systemów domifikacji. W sporządzanych przez niego horoskopach Kepler stosował wyłącznie krzyż kardynalny i aspekty.
[fragmenty rozdz. Pracownicy nieba, ARIADNA – Wyrocznia, LZ]