Leon Zawadzki BACZ na EGO cz.2
…żyj szybciej, bo się ściemnia
z notesu joga
Po opublikowaniu BACZ na EGO, na facebooku pojawił się taki oto komentarz: Czytam ten fragment Tollego i tekst Zawadzkiego i nie łapię, o co mu chodzi. W tekście Tollego nie ma nic o "stare emocje należy zastąpić nowymi „lepszymi” emocjami". Tolle pisze: "S t a r a n i e s i ę, aby zapomnieć, przebaczyć, nie sprawdza się". Czy nie sugeruje, jak chce Zawadzki, by zatem ciągle baczyć?
*
Doceniając wagę pytania, spójrzmy o co chodzi: E.Tolle stwierdza: sporo uczciwości wymaga stwierdzenie, czy nadal nosisz w sobie urazę i czy jest w twoim życiu ktoś, komu nadal całkowicie nie przebaczyłeś: twój „wróg". Jeśli tak, postaraj się uświadomić sobie ten żal zarówno na poziomie myśli, jak i emocji, to znaczy znajdź myśli utrzymujące owe urazy przy życiu i poczuj emocję będącą reakcją twojego ciała na te urazy. (…).Przeszłość nie ma żadnej siły zdolnej powstrzymać cię od przebywania w chwili teraźniejszej. Mogą to uczynić tylko twoje urazy z przeszłości. A czym jest uraza? Balastem starych myśli i emocji.
* A więc, usuń balast starych myśli i emocji. Na miejsce starych wchodzą nowe, zapewne (w domyśle) pozytywne, albo życzliwie obojętne. Również myśli i emocje. Życie jest procesem dynamicznym, nikt nie jest jest w stanie zagwarantować, że nie będzie już więcej zmuszony (sprowokowany) do odreagowań na bodźce negatywne. Korzeń ego odradza się nieustannie, jest najpotężniejszym animatorem złoża karmicznego. To nie jest bańka z mlekiem, które jeśli wylać bo się zepsuło, to po umyciu naczynia to nowe nie podlega procesom zepsucia. Można tak samo być uwikłanym w swoje dobre myśli i emocje, jak w te gorsze. To jest walka na śmierć i życie, wymaga najpierw odnalezienia STANU (jogowie mówię ASANY), w którym lustro świadomości odbija Niebo Istnienia. To początek, bez ugruntowania tego STANU można pielić ogródek z chwastów w nieskończoność, przez wcielenia. Czy jest więc sposób, aby uwolnić się od dominacji ego? Jest: nie dać się uwikłać w strzyżenie gazonów umysłu i uchwycić ego u jego korzenia, tak samo jak się wyrywa chwast, bez możliwości jego odradzania się. Zaczynać jednak należy od SIEBIE. Niech Bóg im wybaczy, moim zadaniem jest zobaczyć, co się ze MNĄ dzieje. Krishnamurti: Musisz być szybszy od swojej myśli. Pozdrawiam serdecznie. LZ
***
Czy koniecznie potrzebna jest tragedia (dramat nie wystarczy?), aby człowiek zaczął zadawać sobie pytanie o sens swojego życia (?).
"Dr Viktor Frankl, pisarz psychiatra, ma w zwyczaju zadawać jedno pytanie swoim pacjentom cierpiącym z powodu rozmaitych mniejszych i większych dramatów: „Dlaczego nie odbierzesz sobie życia?”. W ich odpowiedziach znajduje zazwyczaj wskazówki, którymi kieruje się w dalszej terapii…” (z przedmowy Gordona W.Allporta do książki ViKtora E. Frankla Człowiek w poszukiwaniu sensu. Głos nadziei z otchłani Holokaustu, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2012.
Viktor Emil Frankl (ur. 26 marca 1905 w Wiedniu – zm. 2 września 1997 w Wiedniu) – psychiatra i psychoterapeuta austriacki, więzień obozów koncentracyjnych, m.in. Auschwitz, jeden z twórców humanizmu psychologicznego.
dr Viktor Frankl
Studiował medycynę w Wiedniu; z początku pozostawał pod wyraźnym wpływem Freuda, potem filozofów egzystencjalnych. Zasady swojej analizy egzystencjalnej i logoterapii opracował przed II wojną światową. Jego podejście określane jest jako trzecia szkoła wiedeńska. W latach 1942–1945 był więźniem obozów koncentracyjnych w Teresinie, Auschwitz i Dachau.
W 1994 tytuł doktora honoris causa przyznały mu Katolicki Uniwersytet Lubelski i Uniwersytet Karola w Pradze. Autor prac: Człowiek w poszukiwaniu sensu (Man’s Search for Meaning); Człowiek cierpiący (Homo patiens); Psycholog w obozie koncentracyjnym; Bóg ukryty.
W czerwcu 1983 r. wygłosił wykład podczas Światowego Kongresu Logoterapii na Uniwersytecie w Ratyzbonie (RFN), który opracował jako rozdział pt. Obrona tragicznego optymizmu (aneks do w/w książki Człowiek w poszukiwaniu sensu.
***
Po wielu latach studiowania i praktyki Jogi Klasycznej stwierdziłem, iż nieodparcie powracają ku mnie słowa Patandźali, że istnieją trzy drogi do Wyzwolenia: medycyna, gramatyka i filozofia jogi.
Medycyna, jako badawcze wnikanie w istotę Natury, której zwieńczeniem jest Mikrokosmos – organizm człowieka, na wszystkich poziomach jego zaistnienia i możliwości. Gramatyka, jako nauka i wiedza o Słowie (mowa – gest – symbol – znak) – najbardziej subtelnej emanacji sprawczej i komunikacji umysłu pomiędzy Naturą a Kosmosem. Filozofia Jogi, jako praktyka duchowa zmierzająca do ujarzmienia zjawisk świadomościowych, dla osiągnięcia stanu czystej świadomości, wolnej od wirów świadomościowych.
Wszystkie te trzy drogi, w warunkach nowoczesnej cywilizacji, zostały sprowadzone do technik manipulacyjnych, które – w nowych warunkach – znalazły swoje odwieczne zastosowanie do realizowania „zasady przyjemności”, bez zwracania uwagi na „zasadę sensu”. Oczywiście, są od tej prawidłowości wyjątki, lecz wymagają bacznej uwagi co do proporcji pomiędzy „przyjemnością” a „sensem”.
Roszczeniowa postawa wobec życia i relacji z Naturą, ba! wobec Kosmosu i Stwórcy, zawsze była cechą wszelkich –izmów, gorliwie wyznawanych i z lubością uprawianych. Do tych –izmów dołączył pokoleniowy, wszechpotężny obecnie „tumiwisizm” i sytuacja stała się podejrzanie niebezpieczna. Oczywiście, jak zawsze, w każdym pokoleniu są ludzie rozsądni, wnikliwi, genialni i odpowiedzialni. Problem polega na tym, że wystarczy kilkunastu żądnych władzy manipulatorów, aby wciągnąć masy ludzkie w oszołomienie „przyjemnością” zadawania gwałtu, którego „sens” – gdy fala przemocy na jakiś czas opada – staje się w końcu niepojęty, nie tylko dla ofiar, lecz nawet dla samych sprawców.
W horoskopach mundalnych jest to widoczne aż nadto wyraźnie, szczyt tej fali przypada na 2016. Można się tylko pocieszać, że nadal jest jeszcze, tu i ówdzie (!), dość „przyjemnie”. Problem polega na tym, że od 2020 rozpoczyna się preludium do następnej epoki cywilizacyjnej, a jej kształt i możliwości będą w znacznej mierze zależne od skutków narzuconych przez wszechwiedzące –izmy, które mają się coraz lepiej i rosną jak grzyby po radioaktywnym deszczu.
dr Viktor Frankl
Tak, obecnie lekarze z prawdziwego zdarzenia są ludzkości bardziej potrzebni, niż ideolodzy i politycy. Ale gdzie oni są i skąd ich wziąć? Wygląda na to, że ludzie wolą swoje „osobiste obozy koncentracyjne”. Pamiętam mojego współwięźnia z celi, w której trzymała mnie bezpieka, a on był tzw. więźniem kryminalnym; otóż, na moje pytanie, co jest dla niego najtrudniejsze, powiedział: -Strach przed wolnością! Już raz to przeżyłem, po siedmiu latach więzienia, jak wyszedłem, nie wiedziałem co ze sobą zrobić w świecie ludzi „na wolności”. Balem się nawet przejść przez ulicę…
https://en.wikipedia.org/wiki/Viktor_Frankl