Leon Zawadzki & Maria Pieniążek
Dzięki Bogu
cz. 1
Akademia Wiedzy Potrójnej
Pracownia Astrologii Świątynnej
Tradycja naszej szkoły rozpoczęła się w latach 60. ubiegłego stulecia, w swoim kształcie, w warunkach rodzimej mentalności powstawała od roku 1976 w Warszawie.
Krótko mówiąc, w sierpniu roku 1984 Przeznaczenie dosłownie przyprowadziło nas na Potrójną i zaczęliśmy szkołę przenosić z Warszawy na południe, w góry Beskidu.
Nie będę opowiadał teraz jej historii, ważne, że oparliśmy praktykę na Jodze Klasycznej. Jej kanony są proste i skuteczne, przede wszystkim praktyczne. Należy do tego dodać: chociaż kanony jogi klasycznej są proste, ale może właśnie poprzez swoją prostotę, wcale nie są takie łatwe w praktyce. Sięgaliśmy też do źródeł europejskiej kultury duchowej, ta z kolei nie jest zjawiskiem samoistnym, co jest ważne, lecz wywodzi się z tradycji Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Sięgaliśmy do wszystkich kultur duchowych, pobierając z nich najważniejszą wiedzę i informację, ale rdzeń pozostawał w jodze klasycznej. Nigdy nie udawaliśmy kogoś innego niż jesteśmy. Nie robiliśmy z siebie Hindusów, ani nie pracowaliśmy pod Hindusów.
Uznaliśmy, zarówno moi nauczyciele, przyjaciele, ludzie przekazu wiedzy i praktyki, bhaktowie i uczniowie, że kanon Jogi Klasycznej zawiera prawdy i techniki uniwersalne, i powinny one być stosowane rozsądnie, w zależności od miejsca kulturowego, a także geofizycznego.
Kiedy to robiliśmy praktykując, zaczęły się pojawiać określone sytuacje, zarówno w samej Szkole, jak i między ludźmi, między Szkołą a społeczeństwem. Wiemy, że urosła wokół nas legenda, wiemy też, że przez jednych jesteśmy postrzegani, nazwijmy to, entuzjastycznie, a przez innych – krytycznie i przyczyny tego są różnorakie. Nadal jednak wychodzimy z założenia, że żyjemy w konkretnych warunkach, mamy robić swoje i to staramy się robić.
Rozmawiałem ostatnio ze swoimi dziećmi, są już dorosłe, znają nasze życie, uczestniczyły w nim, brały nawet udział w sesjach, chociaż nikt ich do tego nie zachęcał; kiedy chciały – były na sesjach, kiedy nie chciały – nie były na sesjach. Były normalnymi dziećmi rosnącymi w rodzinie, w której coś trzeba zrobić; są obowiązki, ale nikt nigdy nie przymusza ani do określonego światopoglądu, ani do jakiejkolwiek praktyki. I moje dorosłe dzieci powiedziały mi, że najważniejszym problemem jaki miały w dzieciństwie był kontrast pomiędzy światem, który myśmy stworzyli tutaj w górach, gdzie pracowaliśmy i żyliśmy, w którym to życiu one uczestniczyły, a światem, z którym musiały się stykać, kiedy z tego miejsca, z tej Szkoły wybywały i kontaktowały się ze środowiskiem tzw. normalnych ludzi, funkcjonujących w normatywnym społeczeństwie – to było dla nich najbardziej trudne i bolesne. Wiedziały, że co prawda zawsze mogą się odwołać do swojego domu rodzinnego, do Szkoły, do tego środowiska, do tej wspólnoty i zawsze mogą znaleźć tam wsparcie i schronienie, ale jednak życie w tak zwanym normalnym świecie wymuszało pewne decyzje, które nie były takie proste, jeśli żyło się i wychodziło z takiego środowiska. Rozumiemy też, że dotyczyło to Szkoły i jej adeptów.
Mówię, ponieważ różnica pomiędzy sytuacją psychofizyczną jaka powstaje tutaj, nazwijmy to na Górze, a tym, co napotykamy kiedy schodzimy na dół albo przemieszczamy się do tzw. przeciętnych, normalnych środowisk, w których musimy funkcjonować – ta różnica jest spora i następuje skok jakościowy. Nie jest tak łatwo go znosić, zwłaszcza wtedy, kiedy jesteśmy otoczeni przez ludzi bliskich, mających wobec nas określone wymagania, a my mamy nasze stereotypowe poczucie obowiązku, nasze nawyki itd. I w pewnym momencie następuje eksplozja, co się często zdarza, albo implozja – człowiek się wycofuje; w każdym razie różnica potencjałów i ciśnień jest bardzo duża. Jesteśmy przytomni, dlatego też dość często miarkujemy podniosłość stanu, w jakim tutaj dokonują się prace czy ćwiczenia.
Wyrastamy w społeczeństwie, w którym to, co nazywa się religio, a więc jest dążeniem człowieka do poznawania siebie, do przekazywania wglądu o sobie Niebu i Bogu, jest oparte o dogmat wiary, credo chrześcijanina, katolika – wierzę w Boga, Ojca Jedynego…
Jesteśmy świadomi tego, że wiara, wiara jako taka, jest motorem napędowym wpajanym w tej społeczności od dzieciństwa i że człowiek przeżywa całe życie wierząc w coś, czego być może nigdy nie dotknie, albo z sobie znanych względów nie jest w stanie przekonać się, że to rzeczywiście sens.
Ramanadom 1988 r.
Jedna z uczennic, obecnie dojrzała, 50.letnia kobieta, która miała problemy z praktyką w szkole, chociaż była tutaj bardzo mile widziana i szanowana, na skutek tego, że bardziej była potrzebna jej wiara niż… potem powiem co, zeszła w doliny i tam, nieźle urządzona, żyje sobie, tworzy, pracuje i robi pożyteczne rzeczy, związane z działalnością charytatywną kościoła katolickiego. Dla niej potwierdzeniem, że jej wiara jest słuszna, było to, że kiedy zaczął się pożar lasu, tuż przy obejściu jej domu i samochodu, to nie mogąc go sama gasić, padła na kolana i zaczęła Boga prosić o pomoc i wsparcie. No i wkrótce okazało się, że wiatr zmienił kierunek, przybiegli jacyś ludzie i pomogli jej nie tylko ugasić ten pożar, ale uratować cały dobytek – i to uznała za dowód, że jej wiara jest słuszna. Rozumiem jej postawę, rozumiem o co jej chodzi – o sprawdzalność jej wiary. Aczkolwiek znamy z historii bardzo wiele innych sytuacji i przypadków, kiedy gorące modły wcale nie pomagały, kiedy dochodziło do tragicznych wydarzeń, a nawet eksterminacji całych narodów, a modlący się o pomoc i ratunek byli tak samo mordowani jak ateiści. Ale rozumiem, że wiara, wpajana człowiekowi do dziecka, jest nam potrzebna, musi on w coś wierzyć, potrzebuje w coś wierzyć, stara się jakoś sprostać temu w co wierzy.
Praktyka jogi klasycznej jest ukierunkowana od wiary i nadziei ku Wiedzy. Mistrzowie jogi klasycznej nie mówią: uwierz mi. Jeżeli mówią: uwierz mi, to znaczy, że nie są nauczycielami. Przekazują: spróbuj, wytrwaj i sprawdź, przyjrzyj się jak to funkcjonuje, twoim jedynym laboratorium jest twoje własne ciało i natura, która cię otacza; na naturę, która cię otacza, masz nieszczególny wpływ, no bo raz możesz być w lepszych, a raz w gorszych warunkach, ale na swoje ciało i umysł masz wpływ i oto są narzędzia, którymi możesz się posługiwać, zawarte są one w twoim własnym laboratorium, a więc przemieszczając się z tym laboratorium próbuj, jednym słowem ćwicz, sprawdź. Wskazują, że istnieje możliwość uwolnienia od pewnych zależności, sprawdź czy to jest możliwe. Istnieją pewne niezbywalne więzi, których nie możesz rozerwać, które muszą funkcjonować, aby trzymać w ryzach to wszystko, czym się posługujesz, co jest twoim ciałem psychofizycznym, więc skorzystaj z tej możliwości. Zobacz jaka jest relacja pomiędzy jaźnią, duszą, psyche, ciałem; jaka jest relacja pomiędzy ja a umysłem; jak funkcjonuje twój umysł, jak on pracuje. To wszystko możesz sprawdzić, bowiem jest to twoje własne królestwo, w którym możesz tego sprawdzianu dokonać. Może ci w tym pomóc nauczyciel, a może jesteś tak uzdolniony, że on ci nie jest potrzebny. Może twoją zasługą karmiczną jest to, że możesz sam sobie poradzić.
Ludzie wywodzący się z obszaru kultywowania wiary, trafiając na Jogę Klasyczną, otrzymują do dyspozycji pakiet potrzebnej im wiedzy o praktycznych metodach samopoznania. Jest to poważna relacja, a zdarza się prowadząca często do zderzeń, dramatów, a nawet tragedii.
W tej robocie zaobserwowaliśmy, że w tych czasach, kiedy w Polsce trwało panowanie oligarchii partyjnej, wielu kapłanów i społeczności służb sakralnych obficie korzystało z technik jogicznych, a również od nas, praktyków, uczyli się jogi. Uczyli się też innych technik, np. zen, medytacyjnych technik buddyjskich, a potem, kiedy te techniki wchłonęli i przyswoili, zasługi przypisali sobie i nadal głosili wyjątkowość swojej jedynie słusznej wiary. Takie postępowanie jest nawykiem w działaniu każdej organizacji, jest to proces naturalny również w przypadku kościoła katolickiego, bo kościół jest organizacją, a mało kto rozróżnia religo od religii i religię od organizacji religijnej.
cdn