Tekst pochodzi z rozdziału "Bóg jest moją asaną" o spotkaniach w Instytucie Guru Iyengara w Poonie, portrety BKS Iyengara autorstwa Marii Pieniążek
Indie, Poona, styczeń 2005
Dobrze się poczułem w hallu u Wielkiego Dziadka! Już niosą albumy z Jego fotosami, jak jakie lody z wiśniami, chcesz czarno-białe, chcesz w kolorze, w doborowym ujęciu, mój boże! Siedzimy, oglądamy cmokamy wybieramy, rzeczywiście teraz dopiero widzę, że Mistrz bardziej zakręcony niż muszle z Bay of Bengal, one takich zakrutasów nie dadzą rady, pękną, niezdolne tak się odchylić od pionu. Maestro maestoso yogum perfectum! Toż to ważka lewitująca na mocy i szybkości wibrujących skrzydeł ponad prawem ciążenia, w lewo z głową pomiędzy Ziemią a boskim borsalino made of Himalayas. Boże, coś tworząc Iyengara, nie pożałował ni wzdłuż, ni w poprzek z Przedwiecznego Gara!
– Ten to ma karma! – pomyślałem, wybierając numery fotosów do zakupu; wstałem, żeby pooglądać w szafach za szkłem, u mojej mamy stała w takich serwantkach chińska porcelana, nagle, tak, nagle poczułem, nim zrozumiałem nim zobaczyłem, że z prawej my hand pojawiło się Coś! Odwróciłem głowę: wprost na mnie szedł On, jeszcze nie wiedziałem, nie skumałem kto, ale już wiedziałem, że His Majesty, zawinięty w biało-złocisty burnus od stóp, szedł płynął po kamiennej posadzce jak po falujących wodach jeziora istnienia, cały w fałdach bogatej tkaniny, aż do podbródka wystającego z haftu obrębienia, o gloria alleluja hosanna! Z jakiejś komnatuszki obok hallu, jakby spod mojego boku, wyskoczył młody hindus w stroju bobsleje latem, pac! przed Nim, skłon do samej podłogi kamiennej, tak! yes, my divine master!; jakiś białas w spodenkach styl tuż po zawodach, zręcznie tak jakoś, figura z gimnastyki artystycznej dla panów: skłon – raz! palce prawej dłoni przy Jego stopach – dwa! wyprost – trzy! uskok na bok, żeby następny zdążył – cztery! Oto uskakują przed boskimi stopami kroczącymi po wodach płodowych galaktyki prosto na mnie, odchyliłem tors, by Go przepuścić, złożyłem dłonie modlitewnie, pozdrawiając skłoniłem się głębiej niż potrafię, prostując się dostrzegłem Jego gest prawej dłoni niedbałym ruchem od Jego serca ku mnie, zrobił jeszcze dwa kroki, usiadł w zwyczajnym foteliku za biurkiem jakiegoś inspicjenta w office swojego Institute of Yoga. Ależ, ależ! Widzimy, my pielgrzymi z Poland School of Yoga, ja od szafek, Maria i Darek od stolika, że tak! – sam On, On sam, B. K. Iyengar Gurudżi, o yes, o yes, o yes!
* * *
Trzy dni później, podczas uroczystości trzydziestolecia Instytutu, Iyengar odpowiadał na pytania uczniów i zaproszonych gości. Siedział, prostując swoje ciało Wielkiego Starca, na proscenium sali ćwiczebnej, zapełnionej ludem wędrujących po tej Ziemi kosmonautów duchowych. W pewnej chwili usłyszeliśmy pytanie: – Gurudżi, czym jest dla Ciebie asana ? Błyskawica odpowiedzi, rozjaśniająca mgłę wątpliwości, stopiła się w jedno z brzmieniem głosu gromodzierżcy: – Bóg jest moją asaną.
Podczas krótkiej rozmowy z nami, słysząc, iż my from Poland, Iyengar uśmiechnął się. Słyszysz Ojczyzno! Zwycięzca, umiłowany przez Przedwiecznego, żywy bóg z Olimpu się do ciebie uśmiechnął.
wszystkie foto – Maria Pieniążek
Indie, Poona, styczeń 2005
www.logonia.org