KRÓTKI ZARYS ŻYCIA BHAGAVAN SRI RAMANA MAHARSHI

Był to tydzień Świąt Bożego Narodzenia. 30-go grudnia czciciele Sziwy obchodzili Ardra-Darsana – dzień poświęcony wydarzeniu objawienia się Sziwy pod postacią Patanjalego przed wielkimi mędrcami. Obchody z tej okazji na wielką skalę odbywały się w świątyni w Tiruchuzhi. We wczesnych godzinach porannych kiedy procesja wchodziła do świątyni Bhoominatheswara przychodzi na świat Ramana, jako drugi syn pobożnej pary Sundaram Iyer i Azhagammal. Dziecko dostało imię Venkataraman.

W autobiograficznym poemacie “Arunachala Ashtakam” Ramana mówi, “Od wczesnego dzieciństwa Arunaczala jaśniała w moim umyśle jako nie mająca sobie równej wspaniałość”. Arunaczala jest świętym wzgórzem w Tiruvannamalai. Mając formę skamieniałej góry uważana jest jednak za wcielenie Sziwy, zwycięzcy śmierci. Czyżby nasienie badania znaczenia śmierci zasiane zostało w jego umyśle już w dzieciństwie wskutek natarczywej myśli o Arunaczali?

Kiedy Ramana ma lat 11, umiera jego ojciec. W dniu śmierci kiedy matka i bracia opłakują zmarłego, Ramana rozważa nad zjawiskiem śmierci. Rozmyśla godzinami po tym jak zwłoki zostały poddane kremacji. Dochodzi do wniosku, że chociaż ciało ojca było jeszcze z nimi to istnieje jakaś inna moc odpowiedzialna za ruch fizyczny i mentalny. Doświadczenie śmierci bliskiej osoby i związana z nim introspekcja przywiodły Ramanę bliżej ku zrozumienia fenomenu życia i śmierci.

Była połowa lipca 1896. W tym czasie Ramana był studentem dziesiątego roku Amerykańskiej Szkoły Misyjnej w Madurai. Mieszkał w domu swojego wuja, Subbiera, w Chokkappa Naickan Street niedaleko słynnej świątyni Meenakshi. Podczas uczenia się w swoim pokoju, na górze, opanował go nagle przemożny lęk przed śmiercią. To co wtedy wydarzyło się najlepiej oddają jego słowa: “Wówczas położyłem się i leżałem jak trup. Miałem wrażenie, że moje ciało rzeczywiście staje się sztywne. Z drugiej strony jednak byłem przytomny swojego istnienia. Wtedy pojawiło się we mnie pytanie – czym jest to “ja” , którym się poczuwam. Odczułem, że jest to siła lub prąd, centrum energii poruszające się w ciele, działające niezależnie od nieruchomości i aktywności ciała jednakże istniejące w połączeniu z ciałem.”

Kiedy ugruntował się w tym intuicyjnym odczuciu, strach przed śmiercią odpadł. Od tego czasu Ramana był nieustająco absorbowany przez tenże prąd, niezależnie od tego co robił, czy czytał, rozmawiał bądź odpoczywał.
Po tym wydarzeniu jego normalne życie przestało być możliwe. Zupełnie naturalnie popadał w stan, który może być nazwany samadhi. Pewnego razu podczas wykonywania pracy domowej z gramatyki angielskiej z wielką siłą uderzyła go daremność tej czynności. Odłożył pracę na bok i zapadł w swój

3

zwyczajowy stan szczęśliwości. Następnie kiedy jego starszy brat zrobił mu awanturę o zaniedbywanie nauki odebrał to jako wezwanie boskości i opuścił dom zostawiając do przeczytania wiadomość – “W poszukiwaniu swojego Ojca i zgodnie z Jego nakazem rozpoczynam z tego miejsca. Jest to szlachetne i prawe przedsięwzięcie. Dlatego też nikt nie potrzebuje się smucić w tej sprawie”.

Po wielu trudach podróży 1 września 1896 r. młody Venkataraman dotarł do Tiruvannamalai pod Arunaczalę. Udał się wprost do świątyni i poinformował o swoim przybyciu mówiąc “Ojcze, przyszedłem”.
Przez następnych kilka miesięcy pozostawał zupełnie zanurzony w niezachwianej szczęśliwości Serca nieprzytomny nawet okaleczeń ciała powodowanych przez robactwo i owady. Przenosił się w różne części świętego miasta zachowując milczenie, chociaż jeśli proszony, zawsze gotowy był udzielić duchowych wskazówek poszukującym. Pewnego dnia podczas powrotu do jaskini Virupaksza na Arunaczali doświadczył czegoś co można nazwać drugą śmiercią. Tym razem nie było w tym doświadczeniu lęku przed śmiercią lecz śmierć sama w sobie. Najlepiej przedstawiają to jego słowa:

“Nagle przyroda będąca przede mną zniknęła i została przykryta jakby kawałkiem białego materiału. Jednakże to zniknięcie jednego i pojawienie się drugiego było stopniowe tak, że część nowego i część starego znalazły się przede mną w tym samym momencie. Chwilę później widzenie przyrody zanikło zupełnie i zatrzymałem się. W następnym momencie widok bieli kompletnie rozpłynął się – więc ponowiłem marsz. To samo wydarzyło się po raz drugi a ja poczułem się słabszym fizycznie. W związku z tym musiałem dla podparcia oprzeć się o skałę. Kiedy to wydarzyło się trzeci raz – usiadłem na skale. Wszystko wokół mnie wyglądało jak biały materiał. Zakręciło mi się w głowie. Krążenie krwi i bicie serca ustały a moje ciało zaczęło robić się coraz ciemniejsze, tak jak to dzieje się z martwym ciałem. Vasu myślał, że ja rzeczywiście umarłem i zaczął lamentować i ściskać mnie. Zmiana koloru mojego ciała, płacz Vasu, drżenie jego ciała, rozmowy innych będących wokół mnie – wszystkiego tego byłem przytomny, również swoich dłoni i coraz chłodniejszych stóp, zatrzymania się bicia serca, lecz nie było we mnie lęku. Strumień moich myśli i świadomości Jaźni pozostał nie przerwany i nie obawiałem się o stan swojego ciała. Nagle energia przeniknęła na wskroś moje ciało. Krążenie krwi i bicie serca powróciły.”

Opatrzność zachowała go dla swoich celów, dla ludzkości. Chociaż nic nie zmieniło się w jego stanie naturalnego i spontanicznego połączenia z boskością wewnątrz, wydawałoby się z punktu widzenia widza, że drugie spotkanie ze śmiercią wyznaczyło początek nowej fazy jego duchowej służby. Ramana stopniowo wychodził ze swojego dobrowolnego milczenia.

Maharshi twierdził, że jeśli ktoś przebudza się do stanu trwałej mądrości, efekt tego wydarzenia dla ciała jest taki jak wejście dużego słonia do chatki. On

4

jednakże niósł swój krzyż przez lata z tym samym czarującym uśmiechem i spontanicznym powitaniem. Jego transformujące i niosące życie przewodnictwo dostępne było dla każdego. Nie uznawał żadnych podziałów i rozróżnień a pojęcie “inni” dla niego nie istniało. Wszystkich darzył tą samą uniwersalną, nieograniczoną miłością.

14 kwietnia 1950 r. w Wielkanocny Piątek Ramana osiągnął mahasamadhi. Dokładnie w tym czasie tysiące świadków obserwowało jaśniejące światło poruszające się po niebie, które osiągnęło szczyt Arunaczali i zniknęło za nim, symbolizując, że jest on światłem, które rozświetla każde serce.