Dziękuję! To jest opowieść, w której znalazłem własne przemyślenia i wglądy O TYM. Jestem “młodszy” od Haliny o 10 lat, piekło Shoa okazało się dla mnie nieco bardziej “litościwe”. Refleksje Haliny Birenbaum potwierdzają moje śmiałe, acz nie NAJŚMIELSZE, przekonania o prawdziwym sensie ZAGŁADY. Kochana SIOSTRO Halino, jesteśmy – wkrótce już ostatnimi – świadkami Shoa. Leon Grunfeld-Zawadzki ur. 1938 w OŚWIĘCIMIU, z Matki Adeli & Ojca Jakuba.
*******************************************************************
Halina Birenbaum
Tekst do Międzynarodowej Konferencji „Świadomość-Odpowiedzialność-Przyszłość”. Panel rozmowy z byłymi więźniami Auschwitz, z Krystyną Oleksy.
Jak wyglądał Pani pierwszy przyjazd do Muzeum?
Był czerwiec 1986, 40 lat odkąd opuściłam Polskę by rozpocząć nowe życie w Izraelu. Od pewnego czasu komunistyczny rząd polski zaczął wydawać Izraelczykom wspólne grupowe wizy na kilkudniowy przejazd po kraju. Postanowiłam dołączyć do 10 osobowej grupy ocalonych z Shoa.
W domu bali się o mnie. Starszy syn i mąż uprzedzali, żebym nie jechała do Oświęcimia i Treblinki, bo dostanę tam ataku serca. Ale właśnie te miejsca cierpień i kaźni były głównym celem mojej wyprawy. Chciałam przekroczyć ich bramy z własnej, nieprzymuszonej woli. Dotknąć ich bez strachu i móc stamtąd wyjść kiedy zechcę. A gdy po pewnym czasie otrzymałam pierwszy list z Muzeum Oświęcimia od nowych znajomych, synowie wstrząsnęli się na widok adresu na kopercie: Oświęcim?! Cóż, nie znali Polski z czasów powojennych, normalnych, jedynie tę ze strasznej legendy matczynego dzieciństwa.
Z nieopisaną potęgą cisnęły się do mózgu wspomnienia, które w obecnym żywym Oświęcimiu, tak bardzo pragnęłam teraz przekazać komuś bliskiemu, rozumiejącemu – a przecież nikogo nie znałam, nikt mnie nie znał i wątpiłam, czy zechce poznać.
Czułam, że nie wytrzymam samotności ze swym ciężarem wspomnień i wzburzonych uczuć. Nie mogę być obca i nieznana nowym ludziom związanymi z tym miejscem i tematem zagłady
W drodze do Oświęcimia nie mogłam wydobyć z siebie słowa, ani znieść czyjejkolwiek rozmowy. Jedynie widok cmentarzy przydrożnych koił, w ich widoku czułam się najbardziej u siebie…
Roznosiła mnie niewiedza tych, co teraz mnie otaczają. Młoda, ładna przewodniczka tłumaczy skupionej wokół niej gromadce, że było tu tyle a tyle, stąd i stąd, że ich zabijali, mordowali, bili, strasznie, strasznie… Jak dobrze, że potrafi im coś wytłumaczyć! Podziwiam ją, czuję wdzięczność, że może coś powiedzieć. Jednak nie chwytam sensu, nie mogę się włączyć w wyjaśnienia – dla mnie to zbyt delikatne, zbyt kulturalne, z innego świata. Tamto było dzikie, ponad i poniżej wszelkiego, co ludziom wiadome, znane, prawdopodobne.
Widzę te tłumy kobiet odartych z wszystkiego, z ludzkiego wyglądu, których już nie ma nigdzie. Słyszę znów ryk śmierci tutaj w powietrzu, na ziemi i w niebie. Słońce wieczyste, szydercze, wrogie. Wszystko jest tak okropne, że właściwie nic już nie jest straszne, bo najgorsze, najbardziej niemożliwe było na co dzień jedynie realne. I człowiek już nie był człowiekiem, mowa ludzka nie wyrażała niczego w tej ohydzie na dnie piekła –słowa te piękne i inne sprzed Auschwitz giną wraz z ludźmi – są zbędne już. Wszystko pali się i spala w tym ogniu z pieców. W płucach i sercu mam ten dym i teraz w czystym powietrzu na tej przestrzeni, między zardzewiałymi już drutami kolczastymi. Oddycham nim tak mocno i przenikliwie! Nie mogę zmieścić w sobie siebie z teraz, tej stojącej przed barakiem i słuchającej wyjaśnień – oraz tamtej siebie, która brnęła w błotach tego piekła i ma je na zawsze przed oczyma. Pomieścić przeszłość w teraźniejszości oraz obie razem w sobie! Mała,samotna, obca – wśród tylu obecności wewnątrz i na zewnątrz, z Wtedy i Dziś.Weszłam do baraku, było ciemno. zacisnęłam gołymi rękami drewnianą krawędź nary… I nagle jakbym dotknęła niepojętej potęgi! Potęgi największego zła i jeszcze większej potęgi zwycięstwa nad nim. Coś mnie uniosło w tym baraku ponad wszelkie marności świata. Jakbym przerosła siebie i to wszystko.Poprosiłam izraelskiego przewodnika, by mnie zaprowadził do kogoś z sekretariatu. Od progu zaczęłam wyrzucać z siebie, kim jestem, kim byłam. Wyjęłam swoje zapiski z Izraela o Oświęcimiu… W rozgorączkowaniu, w jakie ich wprowadziłam swym napięciem i pośpiechem nawet nie dopuścilam, aby mnie zaprosili do stolu i usiedli ze mną. Wreszcie jednak porozumieli się między sobą i kierownik zaproponował przynieść szybko magnetofon… Bałam się, że moja grupa odjedzie i nie zdążę im tu opowiedzieć wszystkiego. Nie spodziewałam się tylko, że nagle łkanie zdusi mi głos. Nigdy przedtem nie płakałam, gdy opowiadałam te przeżycia. Teraz wszystko było inaczej, mocniej – bliżej! Bo było tutaj, na tym skrawku ziemi, pod tym niebem! Zrobiło mi się słabo, przestraszyłam się, że już drugi raz nie wyjdę żywa z Oświęcimia… Modliłam się o darowanie życia jeszcze raz, przyrzekając sobie nie wracać tutaj nigdy, ani do tego tematu Na szczęście słabość mi przeszła, nie umarłam od tych wzruszeń, a obietnicy za darowanie mi życia nie myślę dotrzymywać do końcamoich dni. Przyjeżdżam z młodzieżą do Oświęcimia, opowiadam tam w tym ciemnym, jakby magicznym baraku przy mojej pryczy, a słuchacze chłoną chciwie moje słowa, czytają w moich oczach i wyrazie twarzy, jak mi potem mówią.
Do dziś moją energią isiłą przekazu są zasoby nabytych doświadczeń od września 1939 roku, gdy ukończyłam 10 lat, a mój wiek zaczął się odliczać inną miarą. One są dziś także siłą dla tych, którym przekazuję moje wspomnienia, szczerze – bez żalów, bez nienawiści.
Dorośli i młodzież uświadamiają sobie nagle poprzez te opowieści wartość i sens życia, przyjaźni, miłości, oddania drugiemu człowiekowi, powstaje w nich nowe spojrzenia na życie, na historię. I wtedy zacierają się różnice, nie padają prowokacyjne pytania, nie ma ironicznych uśmieszków na słowo Żyd, nie ma miejsca na wrogość.. Może właśnie tu rodzi się, to Boskie?
Jakie znaczenia miała ta wizyta dla Pani?
–
Przyjazd do Auschwitz po 40 latach miał ogromny wływ i znaczenie na dalsze losy i tryb życia moje i mojej rodziny. Zapoznałam się i zaprzyjaźniłam niemal z wszystkimi pracownikami i dyrektorstwem Muzeum, nawiązałam bliskie kontakty na tle pracy ratowania wspomnień. Zaczęłam często przyjeżdżać, mąż towarzyszył mi w tych podróżach. Serdeczne stosunki z pracownikami Muzeum, ich zainteresowanie i uznanie, niezwykły szacunek do byłych więźniów obozu, do mnie są inspiracją i otuchą do dalszych opisów moich doświadczeń oraz także losów powojennych na tle przeżyć z Shoa. Porównania, obserwacje,refleksje, wnioski. Synowi powiedziałam, że ten pierwszy przyjad do Polski, do Warszawy, Treblinki , Majdanka, Auschwitz był dla mnie dosłownym dotknięciem wieczności, której on nie może zrozumieć. Jakov jednak zrozumiał w pełni, jakby tam był na moim miejscu, jakby tam był ze mną. Napisał w albumie swoich pieśni, że wieczność to popiół i kurz… Taki nosi tytuł ten album POPIOŁ I KURZ, który uznano za najlepszy, odkąd powstało państwo Izrael,że stanowi on pewnego rodzaju dowód indentyfikacyjny Izraela. Album ten zmienił atmosferę i stosunek do ocalonych z Shoa, do tematu Shoa w Izraelu.
Powrót ten do Auschwitz ukazał mi całą siebie, tę najsilniejszą, najlepszą z lat mojego rozpaczliwie trudnego dzieciństwa, zabronionego w szponach hitlerowskich praw dlaŻydów z góry wydanym wyrokiemzagłady.Odczułam tutaj właśnie po 40 latach najmocniej potęgę i sens swego przeżycia.Uświadamiłam sobie w pełni, że potęga zła, które wydawało się niezwyciężone,wszechwładne i wieczne, poniosło całkowitą klęskę, a nadzieja umiera ostatnia…
Co było i jest najistotniejsze w prowadzonych przez Panią działaniach na rzecz upamietnienia?
-Miliony zamęczonych, zabitych ludzi przedstawia się przeważnie jako jeden przeogromny tłum, bezimienny, bezbarwny, pozbawiony woli, czucia, charakteru, reakcji czy momentów wzlotu jakiegoś, mimo niemożliwych warunków!A przecież każdy miał swoją twarz, sposób działania nawet w piekle. Wszędzie, aż do śmierci człowiek czegoś doznaje, reaguje, przeżywa chwile klęsk i radościnawet z chwilowych zwycięstw w danych sytuacjach. Też w Auschwitz, jeden wytrzymywał dłużej, inny od razu niemal się zapadał. Każdywalczył, zmagał się, jak długo darowano mu i trzymało się w nim życie. Pragnę, żeby świat o tym wiedział, żeby wiedział jak człowiek trwał jednak wtedy w tamtych niesamowitych warunkach, w niewyobrażalnym bestialstwie, ciągle na krawędzi śmierci. Jak zachowuje się, co czuje i myśli zwykły człowiek w przedostatniej godzinieswego życia – i w tej ostatniej jeszcze.
Jakie jest Pani przesłanie zwłaszcza dla młodych ludzi
Poznać i Pamiętać. Nie dla zemsty ani nienawiści!
Dla zrozumienia, wczucia się i uszanowania drugiego człowieka, innego. Pragnę uświadomić potęgęfaktów i doznań z lat Shoa, czym jest i do czego prowadzi nienawiść, wojna. Kim jest człowiek w przeróżnych sytuacjach. Jak wielka jest siła życia, siła przyjaźni, miłości w każdych warunkach, w samym piekle na ziemi, jakim był Auschwitz, Shoa. Jak bardzo ludziom wielka jest potrzeba tych wartości! One okazały się jedynie konieczne do życia, do trwania w niemożliwym. Kiedyopowiadam o tym, jestem po prostu całą sobą Tam i wszystko inne nagle staje się małe, nikłe, także dla moich słuchaczy, jednakowo dla młodzieży i dorosłych…Przeszłość moja z lat Shoa tak mocno związana z naszą wspólną teraźniejszością stwarza bliskość, głębokie wczucie się, uświadomienie sobie prawdziwych wartości w życiu nawet na krok od śmierci. One przerastają nas ito co wokół nas.Stają się natchnieniem, przeradzają się w twórczość od doznawanego bólu, żałoby, od żarliwej walki o życie – i nieśmiertelnej nadziei. Pragnę ponad wszystko przez moje doświadczenia z Auschwitz zwrócić ludzką twarz ofiar Shoa.