Leon Zawadzki & Maria Pieniążek
2013 – pierwszy rok nowej ery?
Właśnie tak zapowiadają ów rok ci, którzy mają coraz mniej wątpliwości, że w grudniu 2012 koniec świata jednak nastąpi. Koniec naszego świata, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, oczywiście, bo gdyby totalny koniec, to w ogóle nie byłoby o czym mówić. Piszemy ten tekst w listopadzie 2012, a jesteśmy pewni, że na początku 2013 wszyscy będziemy jeszcze w stanie rozważania te przytomnie przeczytać.
Postrzegamy bieg wydarzeń w historii współczesnej, obserwowanej przez teleskopy astrologii i nadal nie mamy wątpliwości, że w latach 1999 – 2020 dokonuje się (i dokona) zmiana radykalna, na skalę globalną. Wydarzenia, w tym czasie i ku temu prowadząc, mają charakter nieuchronny, znaczenie powszechne. Nie opowiadamy się po żadnej ze stron, zajmujemy się obserwacją faktu. Na razie powiemy jednoznacznie, że 2013 nie będzie jeszcze pierwszym rokiem nowej sytuacji dziejowej. W astrologicznym znaczeniu i sensie datą wyraźnego akcentu, impulsu ku przyszłości jest 21 grudnia 2020 r. Ciekawe, że obie daty związane są z przesileniem zimowym: 21 grudnia 2012 czyli zapowiadanej katastrofy apokaliptycznej, która wzięła się ponoć z kalendarza starej cywilizacji Majów, oraz 21 grudnia 2020 r. – data konkretnej konfiguracji planetarnej podczas silnej dominanty jaką będzie koniunkcja Jowisza z Saturnem w 1. stopniu zodiakalnego znaku Wodnika. O ile nie bardzo rozumiemy skąd wzięła się zapowiedź, że „koniec świata” nadejdzie w grudniu 2012, to zupełnie przytomnie posługujemy się regułami astrologii mundalnej i znaczeniem cyklicznych koniunkcji Jowisza z Saturnem, które mają miejsce co 20 lat, a ich znaczenie jest badane i sprawdzane od stuleci. A koniunkcja ta zapowiada „nowy wspaniały świat”, w którym człowiek poprzez celowe modyfikacje genetyczne oraz łączenie organizmów żywych z elektroniką i techniką będzie tworzył nowe organizmy, konstruował roboty, androidy itp., a także przekształcał samego siebie w kosmitę. Pozostaje mieć nadzieję, że badając dzieła Natury, rozpoznając funkcjonowanie własnego organizmu czy nawet tworząc jego bioelektroniczne kopie, będzie mógł w końcu przekonać się, że nie jest tym, co bada, a tym samym będzie trafiał na odwieczne pytanie: „Kim jestem?”. W skali powszechnej globalizację wymusza obecnie technologia, zaś demokracja obywatelska nie może sobie poradzić z dyktatem kapitału i korporacji.
Konsekwentnie realizowany jest plan powstania Unii Transatlantyckiej jako międzynarodowego organu sprawującego funkcję zarządu nad sytuacją, w skali globalnej. Wspólny projekt rezolucji Parlamentu Europejskiego w sprawie Transatlantyckiej Rady Gospodarczej (Transatlantic Economic Council) wyraźnie stwierdza, że: Bliskie partnerstwo transatlantyckie jest podstawowym instrumentem kształtowania globalizacji, uważa Parlament Europejski i dlatego zdecydowanie popiera proces umacniania transatlantyckiej integracji gospodarczej, który rozpoczął się w 2007 r. podczas szczytu UE-USA. Parlament uważa, że wyniki osiągnięte przez Transatlantycką Radę Gospodarczą (TEC) pokazują, iż rynek transatlantycki nie może rozwijać się wyłącznie w oparciu o pracę administracyjną, ale wymaga silnego i stałego przywództwa politycznego. Dokumenty na ten temat i tematy pokrewne można z łatwością znaleźć w Internecie, a po ich przeczytaniu robi się człowiekowi na duszy i umyśle może nie spokojniej, ale na pewno jaśniej, zaś sytuacja wokół i w ogólności staje się bardziej zrozumiała. Jakże pięknie i znajomo (dla nas, starszego pokolenia, które pamięta „tamte czasy”) brzmią słowa: wymaga silnego i stałego przywództwa politycznego. Nostradamus, zapowiadając Wielki Krzyż planetarny podczas zaćmienia Słońca 11 sierpnia 1999 r. przewidział wiele, lecz nie brał pod uwagę, że integracja gospodarcza musi w sposób nieunikniony doprowadzić do integracji politycznej. Dopiero po II wojnie światowej zrozumiano, że wojsko i uzbrojenie owszem, ale wojny lepiej jest wygrywać na polach bitewnych gospodarki, w strukturach bankowych, na giełdzie i za pomocą operacji finansowych na wielką skalę. Transatlantyckie partnerstwo gospodarcze UE-USA ma powstać, w pełni sprawne i totalnie skuteczne, do 2015 roku. Jowisz i Saturn są gotowe przypieczętować to wydarzenie koniunkcją 2020 r. i na początku 3. dekady XXI wieku będziesz żył, młody dzisiaj jeszcze Czytelniku, w Nowym Wspaniałym Świecie (NWŚ), w którym słowo trans jest jak najbardziej na miejscu.
Szanowny Czytelniku, ongiś na świecie była historiozofia. Prościej mówiąc, wnikliwe umysły zajmowały się sensem wydarzeń historycznych, usiłując zrozumieć, czym jest mądrość Historii, tej już znanej i tej, która dopiero nastąpi. Historiozofia gdzieś się po drodze przemian zagubiła, a może zawieruszyła w opracowaniach ideologów, pisarzy a nawet wizjonerów, natomiast pozostała po niej na świecie i ma się dobrze jej dość kapryśna córka, czyli filozofia historii. Filozofia ta jest refleksją nad paroma pytaniami, z których najważniejsze brzmią: czy istnieje uporządkowany proces historyczny, a jeśli tak, to gdzie jest jego praprzyczyna i na czym on polega? Czy każde wydarzenie historyczne ma charakter niepowtarzalny i indywidualny, czy też może istnieje jakaś powtarzalność w historii? A także to, ważne dla człowieka myślącego: czym jest wydarzenie życiowe i na czym polega doświadczanie historii, zarówno w społeczności ludzkiej jak i w percepcji indywidualnej?
Odpowiedzi na te pytania nie są łatwe i proste, a uzbierało ich się wiele. Zachęcam do poznawania owych kierunków rozpoznawczych i koncepcji filozoficznych zajmujących się procesami historycznych uwarunkowań. Pomagają one nie tylko zorientować się w dramatycznych napięciach samych faktów i zaszłości, lecz nade wszystko skłaniają badającego do wglądu w pracę własnego umysłu, który ujmuje rzeczywistość i usiłuje nadawać jej jakiś sens. Z doświadczenia wiemy na pewno, że dopiero w tej jedności wglądu, w samo wydarzenie i w sposób jego postrzegania, można pokusić się o zrozumienie. A także, co niebagatelne, rozpoznać nadchodzące sekwencje wydarzeń, które mają już swoje zarysy w aktualnej sytuacji. Techniki prognozowania astrologicznego, same z siebie nie podadzą informacji o przyszłości. Potrzebne jest doświadczenie historiozoficzne, życiowe oraz umiejętność wnioskowania.
Takowe skupienie na znaczeniu procesów historycznych jest obecnie wskazane, ponieważ wszyscy znajdujemy się w tyglu zmian obejmujących naturę, człowieka i planetę. Dla inteligentnego Czytelnika większość tych zmian jest widoczna, a najczęściej dojmująca i dokuczliwa. Chociaż nie zawsze uprzytamniamy sobie, skąd ta dokuczliwość się bierze. Bywa, że z naiwności, ale zazwyczaj z przyczyn, z których nie zdajemy sobie sprawy, jak na przykład z tego, że człowiek nie może normalnie funkcjonować w elektromagnetycznym smogu współczesnej cywilizacji, w hałasie i szumie tysięcy impulsów nieustannie atakujących jego system nerwowy. Dlatego musi przejść przez fazę mutacji, w której przystosowanie organizmu do nowego wspaniałego świata jest kosztownym i trudnym zadaniem biologicznym, psychicznym i społecznym.
W naszych rozważaniach o 2013 zajmiemy się paroma sprawami i problemami, które są naprawdę istotne dla nas wszystkich. Spróbujmy to zrobić bez poszukiwania tanich sensacji. A jest się nad czym zastanowić.
Jedynym prawdziwym władcą naszej Ziemi jest Słońce. Wielu ziemskich władców usiłowało się do Słońca upodobnić, ale z naturalnych przyczyn mieli z tym kłopot poważny i beznadziejny. Słońce, badane i obserwowane jako obiekt astronomiczny, jest nadal niepojęte w majestacie swojej potęgi władania całym układem. Co nieco jednak już wiemy o jego charakterze, nawykach i zwyczajach. Otóż w 2013 specjaliści zapowiadają potężny wybuch na Słońcu, podobny do tego, którego skutki odczuliśmy na Ziemi w 1859 r. Wtedy zaburzenia ziemskiego magnetyzmu spowodowały awarie sieci telegraficznych w całej Europie i Ameryce Północnej, a nawet okazjonalne zapalanie się, od iskier, papieru w telegrafach. Już w 2010 r. amerykańscy naukowcy z NASA (Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej) zapowiedzieli na Ziemi gigantyczną burzę magnetyczną, która ma nadejść w 2013 roku. Słońce „budzi się” mniej więcej co 11 lat, ale od czasu do czasu są to przebudzenia, gdy zwiększa swoją aktywność radykalnie, co dla Ziemi jest wyjątkowo groźne. Są one słonecznymi erupcjami, które w postaci wiatru słonecznego docierają do Ziemi, wywołując zmiany w jej polu magnetycznym. A owe burze magnetyczne to nagłe i intensywne zaburzenia pola magnetycznego Ziemi.
Jak wynika z raportu oddziału NASA zajmującego się obserwacją Słońca, temperatura na jego powierzchni szybko rośnie i w 2013 roku należy oczekiwać, że "idealna burza magnetyczna" nadejdzie. Burze magnetyczne powodują awarie systemów łączności i są w stanie wpłynąć na pracę wszystkich systemów komputerowych. Mogą uszkodzić także inne kanały komunikacyjne: telefoniczne, satelitarne. Zostaliśmy ostrzeżeni, że grozi nam paraliż łączności, upadek systemu bankowego, a w efekcie długotrwały kryzys gospodarczy. Amerykańscy naukowcy już wcześniej ostrzegali, że podobna burza grozi globalną katastrofą. Świadczą o tym przykłady "słonecznych sztormów" z przeszłości. Astronomowie powiadamiają, że w 2013 powinniśmy do tego przygotować naszą sieć energetyczną, która może zostać w znacznym stopniu zniszczona. Gdybyśmy się przed skutkami elektromagnetycznej burzy nie uchronili, byłby to poważny uszczerbek a nawet cios dla naszej cywilizacji – zagrożenie dla życia, głód i destabilizacja społeczeństw krajów wysoce ucywilizowanych.
Scenariusz tej zapowiadanej (przez astrofizyków) sytuacji wygląda sensacyjnie: maj-czerwiec 2013 r. i właśnie obserwujemy na Słońcu potężny wybuch, którego skutki trudno przewidzieć. Współczesna elektronika i oparty na niej światowy system łączności nie są odporne na ten efekt. Po paru godzinach zaczyna brakować prądu. Stają pociągi, tramwaje, metro, unieruchomione zostają lotniska i dworce kolejowe. Brak sygnalizacji świetlnej powoduje gigantyczne korki na ulicach miast. Nie działają windy, stacje benzynowe, telefony, radio i telewizja, satelitarna nawigacja, staje cały przemysł. Brakuje wody, przestaje działać służba zdrowia, handel, banki, systemy komputerowe. Zaczyna się apokalipsa, której przedsmak mieli mieszkańcy Nowego Jorku i kilku innych miast w sierpniu 2003 r. Podczas kataklizmu w 1921 roku w wyniku burzy słonecznej został zupełnie sparaliżowany transport w Nowym Yorku. Natomiast słoneczne erupcje z 1989 roku doprowadziły do przerwania dostaw energii dla Quebecu, ponad sześć milionów Kanadyjczyków zostało bez światła i ogrzewania. Słabym punktem, w który uderzyła wówczas słoneczna nawałnica były linie wysokiego napięcia, które są czułe na kosmiczną pogodę i wychwytują prądy wywołane przez burze magnetyczne.
A rok 2013 daje już na zapowiedzi nie tylko zaproszenia na bale sylwestrowe, lecz poważne ostrzeżenia: nawałnica Sandy uderzyła o godz. 20 w poniedziałek 29.10.2012 (godz. 1 czasu polskiego we wtorek 30.10.2012) – fale rozpędzone przez wiatr zatopiły dużą część wschodniego wybrzeża USA, w tym Manhattan. Huragan rozpętał chaos, uderzył w system transportu w całym regionie. Powalał drzewa, zrywał linie energetyczne, zalewał tunele i dworce. To największa katastrofa w historii klęsk żywiołowych w Nowym Jorku.
Widząc co się dzieje, zastanawiamy się nad horoskopami wydarzeń, lecz także przypominamy sobie uwagi i spostrzeżenia ludzi mądrych. Materia żyje i myśli. W mojej świadomości dokonuje się tajemne misterium: materia w zadziwieniu rozpatruje samą siebie w mojej osobie. W tym akcie samopoznania niemożliwym jest określić granicę pomiędzy obiektem a subiektem, zarówno w czasie jak i w przestrzeni. Dlatego też niemożliwym jest odnalezienie różnicy pomiędzy istotą rzeczy a istotą jej poznania – to słowa Roberto Oros di Bartini (urodz. 14 maja 1897 – zm. 6 grudnia 1974 w Moskwie) – genialnego konstruktora maszyn latających, m.in. pojazdu znikającego z „pola widzenia”; jego postać jest pierwowzorem postaci Wolanda w „Mistrzu i Małgorzacie”; Michaił Bułhakow prowadził z nim rozmowy o fizyce rzeczy niemożliwych a realnych. Otóż Bartini zwrócił uwagę na problem czasu w prognozie: Przeszłości już nie ma, przyszłość jeszcze nie istnieje. Cóż więc jest? Coś, co nie ma w sobie cechy trwałości a łączy jeden niebyt z drugim. Jedynym sposobem, aby w tym rozumowaniu uniknąć absurdu jest inny absurd: wszystkie czasy istnieją jednocześnie. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość – są tym samym. W takim właśnie znaczeniu czas podobny jest do drogi: nie znika ona po tym, jak po niej przeszliśmy i nie powstaje w tej sekundzie, gdy dostrzegamy ją za zakrętem. No cóż, Nostradamus tak samo postrzegał czas, wyjaśniając, że przepowiednia jest możliwa tylko dlatego, iż fakt absolutnej wieczności zawiera w swojej jednoczesności każde możliwe pojmowanie czasu.
Warto pamiętać, że materia żyje i myśli, ponieważ nasze ludzkie zmagania, by ją sobie całkowicie podporządkować, doprowadziliśmy do absurdu. W tym sensie i znaczeniu, już dzisiaj jesteśmy w epicentrum nieuchronnych wydarzeń jutra. Czy astrolog może potwierdzić, że w 2013 nastąpią owe erupcje Słoneczne, a na Ziemi potężna burza magnetyczna? Bądźmy skromni i odważni – niezupełnie może, ponieważ aktualne oprzyrządowanie warsztatu astrologa nie daje mu takiej możliwości; bądź co bądź chodzi o aktywność jedynego prawdziwego Władcy naszego układu. Więc może odwołamy się do prognozy danej przez naukowców? Niestety, wiedza ściśle naukowa nie spełnia zasady determinizmu Laplace’owskiego: gdybyśmy znali całą przeszłość Wszechświata, znalibyśmy też całą przyszłość. Ale głowa do góry, powstają bowiem kolejne symulatory przyszłości, właśnie ruszył europejski projekt Living Earth Simulator i ma być gotowy do pracy w 2022 r. Zajmuje się prognozowaniem interakcji różnych sfer naszego życia, od ekonomii po klimat. Kosztuje miliard euro, sporo – mówi prof. Marek Niezgódka, dyrektor Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW. Rozmowa z profesorem, arcyciekawa i dla każdego myślącego człowieka wielce pożyteczna, ukazała się w National Geographic, Polska nr.10 październik 2012 s.54-59. FuturICT to jeden z „tych” projektów, w których zwolennicy spiskowej teorii dziejów widzą kolejną zapowiedź Nowego Porządku Świata. Jest to projekt programu symulującego modelowanie możliwości ewolucyjnych współczesnego społeczeństwa. Koordynator projektu prof. Dirk Helbing nazwał go symulacją układu nerwowego całej planety. Popatrzcie na filmy video na http://www.futurict.eu/, to zobaczycie ludzi, którzy zajmują się tworzeniem programu obserwującego wydarzenia i programującego rozwiązywanie problemów, w skali globalnej i w konkretnych miejscach globu. Pochodzą z 51 najlepszych uczelni świata i 21 krajów, a program będzie prezentował, modelował i rozwiązywał sprawy polityki, ekonomiki, kultury, socjologii oraz klimatu i pogody. Krótko mówiąc, chodzi o panowanie nad sytuacją na naszej planecie. Programem FuturICT żywo zainteresowany jest Dalaj Lama XIV, który przysłuchiwał się obradom konferencji prowadzonej przez prof. Dirka Helbinga.
I zgadza się to całkowicie z wizją, która pojawiła się, gdy badaliśmy właśnie cykle Jowisza i Saturna. Otóż, co 20 lat ma miejsce koniunkcja Jowisz-Saturn, zwana też królewskim aspektem, która wyznacza trendy rozwojowe i fluktuacje wydarzeniowe w skali całej Ziemi. W kolejnych koniunkcjach tej sekwencji możemy wyróżnić znamienne prawidłowości. W astrologii mundalnej koniunkcje te mają znaczenie pierwszorzędne i brane są pod uwagę zawsze w prognozowaniu średnio i długoterminowym. Znaczenie tej koniunkcji omawiane jest w obszernej literaturze specjalistycznej. Bardzo ważny jest moment, gdy kolejna koniunkcja zmienia swoje posadowienie, przechodząc z jednego żywiołu zodiakalnego do następnego. Ostatnia miała miejsce w Znaku Byka w żywiole Ziemi, następna dokona się na szczycie Znaku Wodnika w żywiole Powietrza. Obecnie nadal jeszcze musimy brać pod uwagę koniunkcję z 2000 r.
Koniunkcję tą poprzedziło słynne zaćmienie Słońca 11 sierpnia 1999 r. zwane Wielkim Krzyżem. Siła nośna tych dwóch konfiguracji dała o sobie znać w pierwszej dekadzie XXI stulecia: atak na WTC w Nowym Jorku 11 września 2001r., narodowa tragedia polskiej racji stanu w katastrofie samolotu pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r., tsunami i awaria reaktora atomowego Fukushima Japonia 11 marca 2011, narastający od 2009 r. kryzys światowego systemu finansowego, zagrożenie gospodarcze i finansowe dla UE i strefy euro od 2010 r. etc. A w tym samym czasie nastąpiły przecież nie tylko bulwersujące dramaty, lecz znacznie umocniły się i zacieśniły międzynarodowe więzi krajów wysoce cywilizowanych. Można by rzec, iż cywilizacja osiąga swoje cele historyczne i wchodzi w fazę spełnienia. Oskarżana jest i obwiniana o prymat materii nad duchem, zapewne słusznie, ale jeśli dobrze się przyjrzeć, to wszyscy, łącznie z najbardziej uduchowionymi, czerpią pełnymi garściami z dostatku materialnego i sprawności technicznej, zbudowanych przez umysły wyzwolone z przesądów i zabobonu. A ponieważ siła ostatniej koniunkcji Jowisza z Saturnem jeszcze nie wyczerpała swojej nośności, to 2013 ma dla nas parę poważnych niespodzianek.
Przyjrzyjmy się jak to u nas wygląda, dla naszej codzienności i kieszeni. Realny spadek dochodu polskich gospodarstw rodzinnych odnotowano po 6 latach wzrostu (2004-2010). W 2011r.przeciętna polska rodzina to mniej niż 3 osoby żyjące na prawie 74 m2; co miesiąc wydają średnio 2872 zł, w tym najwięcej na żywność i utrzymanie mieszkania, a najmniej na edukację; na jedną osobę w przeciętnym gospodarstwie domowym przypadało 1227 zł tzw. dochodu rozporządzalnego w miesiącu. Jest to kwota, którą rodzina dysponuje i przeznacza na konsumpcję czy oszczędności. Kwota odnotowanego w 2011 roku realnego dochodu rodziny była o 1,4% niższa niż przed rokiem. W strukturze wydatków ogółem: żywność i napoje bezalkoholowe to 25% wydatków, wyposażenie mieszkania i prowadzenie gospodarstwa domowego 20%. Ogółem blisko 83% dochodów, którymi dysponuje statystyczne gospodarstwo domowe pochłaniają wydatki.
Narodowy Spis Powszechny z 2002 r. pokazał, że w Polsce najwięcej ludzi żyje w rodzinach tradycyjnych. Statystyczna Polka rodzi dziecko, gdy ma 29 lat. W latach 1997–2006 ubyło w Polsce ok. 170 tys. obywateli, przy czym w 2007 r. nastąpił wzrost liczby urodzeń, co związane jest z tzw. echem demograficznym (wyż demograficzny z lat 80. rodzi dzieci). W XXI wieku wykształcone kobiety pragną wykorzystywać swoją wiedzę w pracy zawodowej. Interesuje je podnoszenie standardów życia, a nie rola matki-Polki. Z raportu Przemiany rodziny w Europie 2007, przygotowanego przez Instytut Polityki Rodzinnej UE, wynika, że spośród wszystkich krajów Unii Polska ponosi najmniejsze roczne wydatki na rodzinę, mniej niż 1% PKB, czego skutków najbardziej doświadczają rodziny żyjące według modelu tradycyjnego. Wzrostowi liczby rozwodów sprzyja m.in. emigracja zarobkowa. Na 600 tys. związków, które rozłączyła konieczność wyjazdu jednego z partnerów za granicę, szansę na przetrwanie ma tylko co trzeci. Według prognoz ośrodków badawczych w Polsce w 2010 r., 700 tys. polskich par będzie żyło w związkach „korespondencyjnych”, z tego tylko co trzeci związek ma szanse na przetrwanie. U progu XXI wieku co dziewiąte dziecko w Polsce wychowuje samotna matka.[wg Małgorzata Żmudzka-Kosała Polska rodzina 2010]. Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy w końcu stycznia 2012 r. wyniosła 2 mln 121 tys. osób (w tym 1 mln 112 tys. kobiet) i wzrasta.
Nie jest to obraz po bitwie, lecz na pewno ma wszystkie cechy fazy przemian i trudno się dziwić, że dynamika tych wydarzeń wykazuje znaczne wahania. Gdzie tkwi więc przyczyna powszechnego niezadowolenia i, co gorsza, niepokoju? W 2013 nie znajdziemy jeszcze istotnych odpowiedzi na to pytanie, dopiero w 2014 r. wszystko stanie się jasne, no, prawie jasne. Ale i teraz już co nieco wiadomo.
W konkursie (castingu?) na Ducha czasów nowożytnych pierwsze miejsce zajęła Kasa i wcale nie zamierza z tego przywileju zrezygnować. Idee godne zastanowienia utraciły swój smak i powab, no bo i tak wszystko w końcu sprowadza się do kalkulatora. Owszem, coraz więcej pojawia się pięknoduchów, którzy ino by rozwijali świadomość, zwłaszcza tą obrazkową, z dobrą ekspozycją w salonie kosmetyki umysłowej lub na jakim innym facebooku. I tak sobie drepczemy, niby to od demokracji plebejskiej ku demokracji obywatelskiej. Możemy już dostrzec, że Kasa sposobi się do nowej kreacji. Na wybiegu w salonie dziejów, pewna nowego sznytu, pojawi się właśnie w czerwcu – lipcu 2013. A my będziemy musieli, z kasą czy bez kasy, po drodze zaliczyć parę problemów i to nawet dość poważnych.
Wyniszczenie środowiska naturalnego, połączone z nadmiernym przyrostem naturalnym, staje się rzeczywistością. Niestety ponurą, ponieważ sytuacja jest na tyle zaskakująco nowa, że nie wiadomo, jak można się sensownie z niej wyplątać, zwłaszcza ku owej wciąż oczekiwanej „lepszej przyszłości”. Wzrost gospodarczy, wraz z przyrostem naturalnym, nie jest możliwy ad infinitum, jako że prędzej czy później prowadzi do przekroczenia granic pojemności ekologicznej Ziemi i załamania gospodarczego. Na nic się zdadzą wszelkie teorie uzasadniające ogromne możliwości nasze planety, która – według naiwnych optymistów – sprzyja szczęściu człowieka i gotowa jest zaspokoić wszystkie jego potrzeby, a nawet kaprysy. Planeta sama z siebie tego nie zrobi, a w obecnej kondycji demograficznej i gospodarczej nikt, na dobrą sprawę, nie ma pojęcia jak sobie poradzić ze świętą trójcą tej Ziemi: ludnością, pożywieniem, energią. Zapewne nie jestem pierwszy, który to mówi, ale kiedyś trzeba postarać się, aby to w końcu jasno i jednoznacznie zrozumieć.
Człowiek przyszłości albo nauczy się jeść wszystko, albo dostarczać będzie niezbędną organizmowi energię inaczej. Już obecnie prowadzi się badania naukowe nad ludźmi, którzy w ogóle nie jedzą. Wydaje się, że bretarianie to idealni kandydaci do podróży kosmicznych – odpada problem zapewniania zapasów żywności i wody, a także usuwania odpadów końcowych. Z listu, który otrzymałem: Aż się trochę boję to napisać, bo narażam się wszystkim ekologom, ale niedawno zobaczyłam, że przyszłość należy do energii jądrowej. A czemu tak? Ano dlatego, że w taki sposób wytwarzana jest energia we wszechświecie – synteza jądrowa jest głównym źródłem energii emitowanej przez gwiazdy, również w jądrze Ziemi następuje stały rozpad ciężkich pierwiastków promieniotwórczych. Na razie nie potrafimy jeszcze wykorzystać w elektrowniach reakcji syntezy termojądrowej (udaje się to na niewielką skalę w urządzeniach badawczych), wykorzystujemy wyłącznie reakcję rozszczepienia jądra atomowego. Obecne elektrownie atomowe to oczywiście duży problem, szczególnie te najstarsze. Brak też na razie sensownego rozwiązania, co robić z odpadami promieniotwórczymi, ale powstają już projekty wtórnego wykorzystania zużytych materiałów z reaktorów. A być może nauczmy się wytwarzać małe, lokalne czarne dziury, które będą pochłaniać śmieci naszej cywilizacji, nie tylko te promieniotwórcze. Przerabianie hałd śmieci to zresztą kolejne wyzwanie nowych czasów.
Na razie trzeba sobie powiedzieć, że złoże karmiczne ludzkości jest bardzo poważnie obciążone. Nie ma w tym żadnej wyjątkowej mistyki ani tanich imaginacji religijnych, po prostu wyniszczyliśmy Ziemię chciwie i bezmyślnie, a człowieka psychicznie i umysłowo. To jest ta druga strona medalu, z wytartym rewersem. Saturn w znaku zodiakalnym Skorpiona czyli w tzw. domu VIII horoskopu Ziemi (od 5.10.2012 aż do 18.09.2015) zapowiada wiele długotrwałych problemów ze zdrowiem, finansami, energią, klęskami żywiołowymi itd. W polu elektromagnetycznym planety następują zmiany nieodwracalne. Człowiek te zmiany zainicjował, kultywuje i nie ma zamiaru się opamiętać, a tym samym prowokuje tworzenie się pętli losowych w każdej dziedzinie życia i egzystencji. Do tego stopnia, że trudno jest sformułować co się dzieje i o co chodzi, ponieważ jeszcze nigdy nie żyło się tak sprawnie i skutecznie, a działania człowieka nigdy jeszcze tak szybko nie prowadziły do zmian na taką skalę. Tłumaczenie tych okoliczności od podstaw, wyjaśnianie o co chodzi, jest zajęciem jałowym. Odnosimy wrażenie, uzasadnione tym, co widzimy w horoskopach, że nastała ciemność dla oczywistych racji zdrowego rozsądku, zarówno w postępowaniu jak i organizowaniu życia ludzkiego. Ci, którzy są w stanie usłyszeć i zrozumieć, nie chcą już kogokolwiek ostrzec czy przekonać, lecz stanowczo i w pośpiechu organizują dla siebie i bliskich warunki przetrwania.
Zestaw problemów i mechanizmów jest niby wciąż ten sam: instynkt, pożywienie, potomstwo, przetrwanie. W ciągu ostatnich dwustu lat zmieniły się jednak technologie, struktury, urządzenia i obudowa społeczna, dając miliardom ludzi powszechny dostęp do elementarnych środków utrzymania. Ceną za te masowe przywileje jest ogołacanie Ziemi z zasobów, zapewniających większości bytowanie na średnim poziomie egzystencji. Obecnie nie można już zapanować nad sensowną dystrybucją środków utrzymania, co w efekcie niesie nas, z mocą przeznaczenia, ku zmianom strukturalnym na niespotykaną dotąd skalę. Proces ten zaczął się w 1999 r., zaś rok 2013 będzie kontynuacją tych wydarzeń, w tym coraz bardziej widocznych przeobrażeniach w sposobach życia społecznego i osobistego.
Całokształt zmian dokona się w latach 2010-2020, ze szczególnym akcentem na lata 2014-2017. Cała nadzieja w nowych technologiach, lecz mało kto zdaje sobie sprawę jaką jest cena biologicznego przystosowania człowieka do zmienionych warunków naturalnych. Tą ceną jest mutacja gatunku homo, o czym już pisaliśmy wielokrotnie, tylko że teraz nadszedł czas, gdy mutacja staje się faktem dokonanym. Powtarzamy: w skali masowej jest to konieczne. Wystarczy wejść do sklepu i sprawdzić czy można nabyć choć jeden produkt żywnościowy, który zachował naturalne właściwości swojej przydatności do odżywiania człowieka. Nie ma takiego produktu, więc pędzimy do sklepu z żywnością naturalną (naturalne stało się rarytasem!). Nie będziemy się zagłębiać w meandry „żywności eko”, pomińmy horrendalne ceny tych prostych rozkoszy, rozejrzymy się natomiast wokół i zobaczmy, w jakiej pułapce się znaleźliśmy. Przecież nawet na wsi, u gospodarza rolnika trudno już uświadczyć coś „naturalnego” na ząb czy do żołądka. A w mediach coraz ciekawsze informacje, jeśli nie o GMO, to ostrzeżenia przed spożywaniem np. ryżu, gdyż z powodu nowoczesnych technologii upraw i kultywacji zawiera on nadmierne ilości arsenu. Jak sobie radzić z własną linią przeznaczenia osobistego, jeśli w brzegach rzeki Mutandy porwał nas i niesie nurt przeznaczenia powszechnego?
No i co zrobić, gdy ONZ ostrzega, że zapasy zboża na świecie są niebezpiecznie niskie? Przyczyniają się do tego trudne warunki pogodowe na kontynencie amerykańskim, w Europie, Azji i Afryce. Kłopot mogą pogłębić zakazy wywozu zboża ustalone na 2013 przez kluczowych eksporterów żywności. Sytuację pogarszają niskie plony, jakie w tym roku zebrano w Stanach Zjednoczonych, na Ukrainie i innych krajach. Zapasy zboża zmniejszyły się tam do najniższego poziomu od 1974 roku, a w skali światowej zapasy te są obecnie na wyczerpaniu. Popyt na światowym rynku żywności rośnie, w 2013 roku zabraknie pola manewru dla gospodarki żywnościowej. Ceny podstawowych roślin jadalnych, takich jak pszenica i kukurydza są teraz blisko poziomów, które w 2008 r. spowodowały zamieszki w 25 krajach świata. Każdy kraj jest już zdany na własne zasoby. W tym roku, po raz szósty w ciągu ostatnich 11 lat świat będzie spożywać więcej żywności niż wyprodukował, co jest głównie wynikiem ekstremalnych warunków pogodowych u eksporterów żywności. Według FAO, w 2012 roku, ceny żywności są już na rekordowym poziomie. Teraz wkraczamy w nową erę wzrostu cen żywności i towarzyszącemu tym zjawiskom… głodu. Z ery obfitości żywności wchodzimy w erę niedoborów. W mediach znajdujemy ostrzeżenie: wpływ na ludzkość z tego powodu będzie ogromny i na nowo zdefiniuje porządek świata zmieniając go potencjalnie nie do poznania. Brak żywności obalał w przeszłości najstarsze cywilizacje.
Weźmy pod uwagę, że pomyślne warunki, w jakich żyjemy nie są czymś danym nam na zawsze. Już się dzieje i sprawdza stare ostrzeżenie, że gdy zaczną wymierać pszczoły, które są niezbędne w procesach biocenozy, nastąpi koniec ludzkiego dobrobytu.
Oczywiście, że czytamy takie informacje i ostrzeżenia. A także sprawdzamy je. Okazuje się, że nieco inaczej i z innymi akcentami, ale oczekiwane wydarzenia zapowiadają się w astrologicznym czasie kalendarzowym. Ceny na żywność już znacznie wzrosły od 2010 r. i nadal wzrastać będą w 2013, natomiast dokuczliwe perypetie z żywnością wystąpią od lutego i na przednówku 2014r. Od jesieni 2014 czeka nas skokowy wzrost cen, a następnie racjonowanie żywności z powodu dotkliwych braków ziarna po katastrofalnej suszy latem i klęskach powodziowych wczesną jesienią 2014 roku.
Nawet postępy w produkcji żywności nie są w stanie zwiększyć ilości dostępnego pożywienia, a to ze względów demograficznych, mówiąc po prostu z powodu przeludnienia. Coraz częściej wspomina się o redukcji populacji. W naturalnym biegu wydarzeń najlepiej do tego służy wojna, ponieważ wzrost ilości ludności, w połączeniu z brakiem żywności, prowadzi do krwawych konfliktów. Demografowie ostrzegają, że jeśli przyrost ludności pozostanie na tym samym poziomie jak obecnie, to do 2050 roku nastąpi ekologiczne przeciążenie Ziemi oraz głód, jako problem gospodarczy i polityczny nr jeden. I znowu, akurat w tej materii widzimy ogromne przyspieszenie, które ujawnia ten problem już na początku 2020 roku. Wszystko to wydaje się być nie do zatrzymania, aby zaś przeciwdziałać niedoborom żywności potrzebne będzie współdziałanie państw, w podobny sposób jak koordynują one zasady polityki energetycznej.
Regulowanie przyrostu naturalnego na planecie jest bodajże najbardziej trudnym i delikatnym tematem wszelkich rozmów, negocjacji i zamiarów. Zazwyczaj natychmiast padają oskarżenia o dehumanizację, rasizm, pogwałcenie praw człowieka, ukryte zamiary wprowadzania nowego porządku świata itp. grzechy główne. Chiny redukują populację poprzez regulacje ustawowe i politykę 2+1. Mimo to ilość ludności wciąż tam przyrasta. W Indiach przyrost ludności nie jest niczym krępowany i wkrótce przekroczy ilość ludności w Chinach. W Afryce redukcja populacji odbywa się głównie poprzez choroby, zwłaszcza AIDS, które stanowi plagę tak ogromną, że w niektórych krajach ponad 70% ludności jest nosicielami tego wirusa. Owszem, wirusy czy epidemie stanowią zagrożenie dla ludzkości. Ze względu na ich skuteczność są prawdziwą pokusą dla socjotechników. W końcu, redukcja populacji odbywa się też pokojowo, w sposób naturalny. W Europie nagminnie używane są niebezpieczne dodatki do żywności, powszechnie występują zanieczyszczenia atmosferyczne zawierające aluminium i metale ciężkie. A to też odsyła ludzi na zielone łąki wieczności. Problem jednak w tym, że koszt leczenia i ratowania życia przekracza rozmiary sensownych budżetów i granice zdrowego rozsądku. Skuteczne wyhamowanie rozrodczości oznacza też bankructwa narodowych systemów emerytalnych. Promowanie związków jednopłciowych nie stworzy skutecznej przeciwwagi dla przeludnienia. W Europie pękła już bariera zakazu obejmującego eutanazję. Na różne więc sposoby będziemy „szli czwórkami do nieba”, aby ustąpić miejsca nadchodzącej zmianie pokoleniowej.
Również, według naszych opracowań, przyspieszeniu podlega nadejście tzw. kryzysu wodnego. Naukowcy zaś twierdzą, że do lat 2025-2030 ilość wody słodkiej, którą zużywa ludzkość, będzie równa jej zasobom. Ale już teraz nasza planeta, z populacją 7 mld osób, dotknięta jest niedoborem wody! Uczeni zaś założyli, że do 2050 roku będzie już 9,3 miliarda ludzi a klimat ociepli się średnio o 2 stopnie Celsjusza. Przy tym warto wziąć pod uwagę, że około 70% światowego zużycia wody ze źródeł powierzchniowych i wód gruntowych służy do nawadniania użytków rolnych, 20% jest wykorzystywanych w przemyśle i 10% dla celów domowych. Według biologów zmiany, jakie już zaszły w zasobach i pożytkowaniu wody są nieodwracalne i będą miały katastrofalne konsekwencje. Obecnie około jedna szósta mieszkańców Ziemi nie ma dostępu do czystej wody pitnej. W magazynie Nature grupa 22 naukowców z dziedzin takich jak ekologia, geologia i paleontologia ostrzegła przed skutkami załamania ekosystemu. Badacze obawiają się, że dojdzie do tego nagle, a nie stopniowo jak wydawało się do niedawna. Uważają oni, że wykarmienie tak dużej populacji ludzi będzie niemożliwe a to oznaczać będzie, że będziemy żyli w zupełnie innym świecie. Właśnie, albo zabraknie żywności, albo drastycznie zmniejszy się liczebność populacji, albo… zaczniemy się inaczej odżywiać.
Globalna średnia temperatura w maju i czerwcu 2012 była najwyższa od początku XIX wieku. W ciągu ostatnich 30 lat, globalna temperatura wykazywała tendencję do wzrostu o 0,16˚C na dekadę. Latem 2012 USA doświadczyło najgorętszego lipca w historii obserwacji, ponad 60% powierzchni tego kraju dotknięte zostało suszą, która nęka również regiony Europy Wschodniej i Indii. W tym samym czasie arktyczny lód osiągnął rekordowo niski poziom, a na Grenlandii odnotowano bardzo szybkie topnienie lodowców. Meteorolodzy sugerują, że przyszły rok będzie jeszcze gorętszy.
Coś o tym wiemy, od trzech lat w Beskidzie Małym, gdzie mieszkamy, nie ma wody pitnej w gospodarstwach położonych ponad 700 m npm, a w tym roku 2012 zabrakło wody również w dolinach i regionie nizinnym.
Jak dotąd, w budowaniu nowoczesnego społeczeństwa, od 1990 r. nie dorobiliśmy się własnej idei wiodącej. Sprawdziliśmy parę starych, które historia odłożyła na lepsze czasy. Wyciągnięte z lamusa, okazały się mocno zużyte, chociaż przez pewien czas poćwiczyliśmy życie w starych dekoracjach. Życie bez idei wiodącej staje się w końcu nudne. No i tu rok 2013 pospieszy nam z pomocą! A to za sprawą ingresu Neptuna w zodiakalny znak Ryb 3 lutego 2012 r. Poprzedni miał miejsce w grudniu 1848 r., dokładnie wtedy, kiedy Wiosna Ludów weszła w stan przesilenia. Takie porównania należy traktować ostrożnie, ale Neptun w znaku Ryb będzie miał wiele do powiedzenia w relacjach pomiędzy organizmami państwowymi, administracją i zarządzaniem a masami ludzkimi, w każdej ważnej życiowo sprawie, a zwłaszcza na obszarach twórczego patosu wyznawców rozmaitych kierunków i powołań religijnych. Aktywność wywołana przez uniesienia religijne i pseudo uduchowione „objawienia” przybierze niepokojące rozmiary. Będzie też wykorzystywana do rozgrywek politycznych, nie tyle na wysokościach ducha, co w parterze dramatycznej walki o władzę.
Od 10 kwietnia 2010 r. nad Polską zalega cień. Od smoleńskiej katastrofy samolotu prezydenckiego, której tragiczne skutki mają charakter niewątpliwie narodowy i państwowy, jesteśmy w tej strefie cienia już prawie trzy lata i jak dotąd nie widać ani prześwitu ani wyjścia na jasną przestrzeń poprawnych chociażby relacji pomiędzy rządem a opozycją. Linia podziału w społeczeństwie, na temat katastrofy i jej znaczenia, jest wyraźna; przejawia się też w konkretnej grze politycznej, która podaje w wątpliwość polską rację stanu i możliwość sensownej współpracy obywateli. A chmury burzowe tej sytuacji dopiero zbliżają się, właśnie za sprawą Saturna i Neptuna. Ostatnio okazało się, że identyfikacja ofiar katastrofy była w wielu przypadkach błędna, a więc ekshumacje i ponowne pogrzeby ponownie skumulowały ciemności nad nami i zbulwersowały opinię publiczną. 30 października 2012 r. Saturn zaakcentował ścisłym trygonem pozycję Księżyca w momencie katastrofy 2010 r. i poważny dziennik prasowy opublikował informację, że we wraku nieszczęsnego samolotu znaleziono ślady po materiałach wybuchowych. Odżyła więc, nigdy nie zaniechana skutecznie, wersja o zamachu na najwyższe władze państwowe, a także o zdradzie narodowej najcięższego kalibru. Było oczywiste, że zastosowano stary chwyt propagandowy „jeśli kłamstwo powtarzane jest jako prawda, ludzie w końcu w to uwierzą”. Wkrótce potem dziennik odwołał swoją rewelację i przeprosił. Po co to i komu było potrzebne? Aby wyprowadzić ludzi na ulice, zmienić sytuację społeczną i „zrobić wreszcie porządek”, oddając ster rządów w ręce opozycji? O tych, którzy dokonali tej prowokacji, napisano: Wiedzieli przecież, że podpalają Polskę.
Piszemy o tym, ponieważ uważamy, że horoskop katastrofy smoleńskiej powinien być jak najbardziej brany pod uwagę przy prognozowaniu wydarzeń i sytuacji w naszym kraju. Jest jednak coś o wiele ważniejszego: sens tej tragedii nigdy nie był pojęty ani zrozumiany, ponieważ ani na chwilę nie umilkła wrzawa emocjonalna i mentalna wokół wydarzenia. Dlatego tak trudno jest zobaczyć przesłanie, jakie można odczytać podczas milczącej obserwacji faktu. A nie ma jednego przesłania, uniwersalnego dla wszystkich. Każdy musi odczytać własne, tylko dla siebie, jeśli zdoła zamilknąć wewnętrznie wobec oczywistości, chociażby na chwilę.
…i właśnie w 2013 horoskop ten udzieli nam wielu ważnych informacji o sytuacji w Polsce. Temat powróci, gdy 13 lutego 2013 r. Neptun wejdzie tranzytem w koniunkcję z Księżycem tego horoskopu. A Księżyc, sygnifikator mas ludzkich i wyznawców religii jest władcą tego horoskopu, wraz z Jowiszem współregentem znaku Raka. Nie miejsce tu na rozważania ściśle astrologiczne, więc powiedzmy tylko, że problem jak bumerang będzie powracał w 2013 wielokrotnie, a 7 – 17 lipca 2013 szczególnie ostro. Jeśli porównamy owe sygnifikacje z horoskopem Polski (31.12.1989 r.) to na czas wakacji 7 lipca – 8 sierpnia 2013 władza legalna nie powinna brać urlopu.
Znaczenie i wpływ Neptuna w znaku Ryb, w przedziale czasu 2011/12 – 2024/25 są niezmiernie ważne, będą wywierały przemożny nacisk na sytuację i postępowanie zarówno mas ludzkich jak i jednostek. Neptun skłania do doświadczeń mistycznych, inspiruje do miłości bliźniego i gotowości ponoszenia ofiar na ołtarzu przystrojonym we własne przekonania i wyobrażenia o zbawianiu siebie i ludzkości. Niestety, ponieważ oszołomów i manipulatorów na świecie jest statystycznie więcej niż ludzi rozsądnych, a mistyfikatorów przerażająco więcej niż autentycznych mistyków, to obserwujemy jak – pod wpływem Neptuna – najbardziej bzdurne imaginacje o prawdzie i szczęściu potrafią przygłuszyć i nawet zadławić głos zdrowego rozsądku. Co więcej, mogą przeinaczyć każdą wiedzę i wskazania praktyków kultury duchowej, a z Dekalogu zrobić narzędzie walki o wpływy i władzę. Biorąc pod uwagę powszechny stan umysłów i władz poznawczych, oddziaływanie Neptuna w znaku Ryb, w którym jest on – razem z Jowiszem i Wenus – współwładcą, będzie skutkowało odrealnionym sposobem myślenia. Będzie urodzaj na idee, a stara maksyma głosi, że jeśli idea owładnie masami to staje się realną siłą, a ta zazwyczaj zaczyna od poszukiwania gdzie są winni, których należy skarcić i usunąć z drogi, bo nią właśnie będziemy podążać ku świetlanej przyszłości.
Neptun w najbliższych 14. latach będzie wzmagał narcyzm, chorobliwe samouwielbienie, manię wielkości, kołtuństwo, perwersyjne dążenie do władzy, aroganckie sekciarstwo, fundamentalizm, utopie społeczne i pseudonaukowe, skłonność do środków odurzających i przekonanie, że istnieje jedyna „nam, zbawcom, dobrze znana” odmiana patriotyzmu, racji stanu i słusznej wiary. Wymieniamy te właśnie tendencje neptunowych impulsów, gdyż one są najpoważniejszym zagrożeniem dla stabilizacji nawy państwowej przy rozwiązywaniu problemów wznoszącej się już fali poważnych przemian.
A jest to o tyle istotne, że w 2013 owe impulsy Neptuna zostaną wzmocnione przez Jowisza i Saturna oraz trafią na warunki falującego wzburzenia opinii publicznej i nastrojów rewolucyjnych. Astrologiczną przyczyną takiego tła wydarzeń jest owa utrzymująca się w latach 2012-2015 siedmiokrotna kwadratura Urana w znaku Barana do Plutona w znaku Koziorożca. Właśnie te kwadratury są kołem zamachowym przemian i nadchodzącego niepokoju. Dwie z tych siedmiu kwadratur przypadają na 20 maja oraz 1 listopada 2013 r. W Polsce zapowiada się, że będziemy żyli w aurze wydarzeń o podłożu psychodelicznym, co dla ludzi trzeźwo myślących jest poważnym wyzwaniem i skłania do wycofywania się w odosobnienie. W walce o władzę polityczną zostaną użyte oskarżenia i chwyty zmierzające do wyprowadzenia ludzi na ulice. Opozycja nie chce czekać na wybory parlamentarne do 2015 r. i będzie prowokowała zmianę wymuszoną. Prowokacji takich możemy się spodziewać około 10 maja i następnie w pierwszej dekadzie listopada 2013r.; wygląda na to, że sytuacja zostanie opanowana przez władzę legalną.
17 lipca 2013 na nieboskłonie rozbłyśnie wielki trygon w znakach żywiołu wody: Jowisz&Mars w znaku Raka – Saturn w znaku Skorpiona – Neptun w znaku Ryb. Uznaliśmy tę konfigurację za jedną z najważniejszych w latach 2013/14. Przede wszystkim, zapowiada ona, że w 2013 jeszcze nie dojdzie do tragedii na Bliskim Wschodzie, a tam właśnie jest punkt zapalny kolejnej wojny światowej. Następnie, że uda się jeszcze uniknąć głodu, chociaż nie zdołamy powstrzymać znacznego wzrostu cen żywności, gazu, ropy naftowej, olejów napędowych, benzyny, energii elektrycznej i szeroko rozumianych kosztów utrzymania. Również możemy być pewni, że w 2013 nie rozpadnie się strefa euro mimo poważnych zamieszek w Grecji i Hiszpanii latem 2013; nie ma na razie potrzeby uciekać od euro ku innej walucie. Owa konfiguracja zapowiada pewien moment równowagi na świecie, ciszę przed burzą, gdy wszyscy będą mogli przez jakiś czas zastanowić się na sobą, nad sytuacją i podjąć ważkie decyzje co do własnej postawy wobec przeciwności losu. A te nadejdą, naruszenie momentu równowagi nastąpi nieuchronnie, gdy uruchomią się irracjonalne motywy działania podmiotów na scenie dziejowej. Tranzyt Neptuna przez znak Ryb zapowiada trzy fale wznoszące się w oceanie społecznej egzystencji: zainteresowanie wiedzą o mądrości, twórczego wysiłku w sztuce, szaleństwa w irracjonalnych dążeniach do panowania nad światem, wykorzystując do tego celu moce ponadnaturalne (czytaj: fanatyzm religijny). Wszystkie trzy są w znacznym stopniu pokrewne, poprzez dążenie do przeżycia iluminacji, wykreowania dzieła, zetknięcia się z pierwiastkiem boskim, który ma moc wyniesienia człowieka poza ograniczenia narzucone przez kondycję ziemskiego materializmu.
U ludzi pierwotnych tym, co wzbudza wyobrażenia religijne, jest przede wszystkim strach. (…) umysł ludzki mami nas istotami bardziej lub mniej podobnymi do nas, od których woli i działania zależą przeżycia, jakich się obawiamy. (…) Drugim źródłem kształtowania form religijnych są uczucia społeczne. Tęsknota za posiadaniem przywódcy, miłością i oparciem, jest bodźcem do tworzenia społecznego lub moralnego pojęcia Boga. (…) Zawsze natomiast istnieje jeszcze trzeci stopień przeżywania religijnego, chociaż rzadko w czystej postaci; chciałbym go określić jako religijność kosmiczną. (…) Geniusze religijni wszystkich czasów wyróżniali się ową kosmiczną religijnością, nie znającą dogmatów ani Boga pomyślanego na obraz i podobieństwo człowieka. Dlatego też nie może istnieć kościół, którego główna część nauki oparta byłaby na religijności kosmicznej. (Albert Einstein, Religia a nauka, 11 listopada 1930r., w Pisma filozoficzne, przekład Kazimierz Napiórkowski, wyd. Agostini, 2001). Aby lepiej zrozumieć tęsknotę za doskonałym przeżyciem religijnym należy te słowa Alberta Einsteina mieć na uwadze. Jak również i to, że cierpliwe wnikanie w świadomość religijności kosmicznej wymaga skupienia, zaś świat, w którym żyjemy, na co dzień osacza nas bodźcami nieustannego rozproszenia.
Po ingresie Neptuna w znak Ryb należy liczyć się z wymuszaniem, nową falą przemocy na tle przekonań ideologicznych i patriotycznych, fanatyzmu religijnego, poczucia własnej misji. Dla niecierpliwych i nierozważnych stąd już tylko krok do dewiacji i szaleństwa. W historii mieliśmy wielokrotnie do czynienia z obłędem misyjnym, teraz też chętnych nie brakuje. W Europie daje o sobie znać nacjonalizm wojujący, wczepiony w fetysze tradycyjnych imaginacji o własnej wielkości, czy szczególnych zasługach z powodu cierpienia „za miliony”. W tym celu prowadzi się nawet badania nieuświadomionych i podprogowych motywacji obywateli, które przejawiają się jako pretensje i żądania zgłaszane pod adresem władzy. Wzrasta maniakalność wszelakich wzajemnych oskarżeń i w 2013 będziemy mieli cały festiwal pomówień i szalbierczej argumentacji. Bardzo to będzie niebezpieczne, gdy do tej gry włączać się będą masy ludzkie podjudzane przez natchnionych własną misją dziejową polityków.
Taka sytuacja zaistnieje w Polsce po zaćmieniu Słońca 3 listopada 2013 r. To następny sprawdzian dla legalnej władzy i tym razem, wobec niebezpieczeństwa rewolty, będzie ona zmuszona sięgnąć po bardziej twarde środki zapobiegawcze. Problem będzie dotyczył gwałtownego wzrostu cen i zagrożenia bankructwem finansowym obywateli, którzy zawierzyli swoje finanse bankom. Decyzje zmierzające do opanowania recesji będą początkiem kryzysu 2014-2016. Jednak regulacje będą mniej dokuczliwe, niż się tego można już dzisiaj obawiać.
Jest pewien poważny problem, wyraźnie akcentowany przez horoskopy najbliższych lat, o którym u nas mówi się w miarę oględnie, aby nie prowokować demonów z puszki Pandory. Spróbujmy nazwać ten problem politycznym ruchem ponadnarodowych religii. Szczególnie dotyczy to politycznego islamizmu, który w ciągu najbliższych trzech lat wyraźnie nasili swoją ekspansję na nie swoim terenie.
Polityczny islamizm stał się rządzącym reżymem różnych państw (Iranu, Afganistanu. Sudanu, Somali), organizacji quasi-państwowych (Hezbollah, Hamas, talibowie) oraz tworów pozapaństwowych (m.in. Al-Kaidy). Nietolerancyjnych odmian islamu, jako ideologii politycznej, ich przywódcy używają w celu mobilizowania muzułmanów – a jest ich na świecie ponad 1,2 miliarda wyznawców – do agresywnego działania politycznego. W samym rdzeniu politycznego islamizmu tkwi przekonanie, że opiera on się na boskiej woli i wymaga bezwarunkowego oddania, uświęconego przez religijny charakter życia i śmierci.
Wskazując na ten problem mamy na uwadze różnicę pomiędzy wyznawcami religii islamu a islamizmem politycznym. Ten ostatni ma swoją wizję eschatologicznego przekształcania świata, skupia ludność wyznającą przekonanie o swojej misji dziejowej, demonstruje poczucie bezkarności i pogardę dla kultury i norm cywilizacyjnych świata Zachodu. Jest otwarcie totalitarny, zaciera różnice pomiędzy polityką a religią, życie publiczne i prywatne chce podporządkować wersji islamu religijnego (szariat). Studiowanie założeń i dążeń, a także roszczeń politycznego islamizmu przyprawia o ból i zawrót głowy, wydaje się niemożliwe, aby człowiek mógł z taką pasją i tak jawnie domagać się zniweczenia „niewiernych” i własnego panowania nad światem. Po 11 września Osama Bin Laden tłumaczył pewnemu reporterowi: Kochamy śmierć. Stany Zjednoczone kochają życie. Na tym polega ogromna różnica pomiędzy nami. Przywódca Hamasu Hassan Nasrallah powiedział to prościej: Zwyciężymy, ponieważ oni kochają życie, a my kochamy śmierć. W 2006 r. Al-Kaida oświadczyła: …połamiemy krzyż i rozlejemy wino. Bóg pomoże muzułmanom pokonać Rzym (dalsze „obietnice”, co zrobią z „niewiernymi”, aż strach cytować!).
Saturn w znaku Skorpiona (2012-2015), Neptun w znaku Ryb (2012-2025) oraz Jowisz w znaku Raka (2013-2014) niezwykle skutecznie akcentują impulsy uniesienia i szaleństwa ideologicznego oraz religijności politycznej. W 2013 będą sprzyjać ogólnoświatowemu porozumieniu organizacji religijnych o nastawieniu ekstremistycznym, skłonnych do stosowania skrajnych metod uzyskiwania przewagi i eliminowania sił „obcych i wrogich”. Właśnie w najbliższych latach może ziścić się marzenie o ustanowieniu ponadnarodowego kalifatu islamizmu politycznego. Nadchodzą lata trudne dla cywilizacji i kultury europejskiej, która już teraz jest wyraźnie słabsza, zdezorientowana, coraz bardziej infantylna i nadmiernie pewna siebie. Tutaj też Kasa narzuciła swoje reguły, standardy i modę.
Wpływ trygonu żywiołu wody ma znaczenie, nie tylko dla politycznego islamu. Należy liczyć się z lawinowym przyrastaniem ilości powołań religijnych wszelkiego rodzaju i autoramentu, z pojawieniem się zaciężnych oddziałów wojowników oświecenia i zbawienia, z powszechnym zainteresowaniem ideologią i ideografią doświadczania religijnego. Wzrośnie zainteresowanie i popyt na książki, czasopisma i filmy, na muzykę i spotkania o praktycznych metodach uprawiania kultury duchowej. Wydawało się, że jest tego na rynku dużo, ale teraz nastąpi istne tsunami duchowości. No cóż, jeszcze trudniej będzie zorientować się co do autentycznej jakości proponowanych dróg i szkół, a uwaga też na biesy, które rozmnożą się szpetnie w zakamarkach psychodelicznie pobudzonych mózgów. Doprawdy, trzeba będzie mieć nielichą głowę i dużo fartu, aby wybrać właściwe remedium duchowe i nie dać się zepchnąć na manowce, poza obszary zdrowego rozsądku. Kościół będzie starał się o jakość i poziom relacji z wiernymi, jeśli nie chce utracić praktykujących wyznawców na rzecz innych „opcji” rozwoju duchowego.
W Polsce, wg danych Konferencji Episkopatu (2010 r.), do kościoła katolickiego należy (zostało ochrzczonych) 34,21 mln. obywateli. Stanowi to 89% społeczeństwa. W niedziele do kościoła uczęszcza 41% katolików. Liczba ta stopniowo spada, w latach 80. było to około 50% polskich katolików, w latach 90. 46%. Polacy, z lektury statystyki, są najbardziej religijnym narodem w Europie. W 2008 roku 52,4% Polaków deklarowało, że uczęszcza na nabożeństwo przynajmniej raz w tygodniu, dla porównania w Niemczech 7,9%. W Polsce zarejestrowanych jest 179 wyznań religijnych, z których 163 wyznania były w 2008 r. aktywne. Lektury opracowań GUS-u o wyznaniach religijnych, stowarzyszeniach narodowościowych i etnicznych w Polsce (internet), pozwolą zadumać się nad realiami a także pozbyć się wyobrażeń o zagrożeniach ze strony tzw. „innych” lub „obcych”.
Podmioty polityki światowej, które w 2013 r. nadal skupiać będą uwagę świata, to UE, USA, Chiny, Rosja, Iran, Izrael, Egipt. Nas interesują też organizacje, które mają przemożny wpływ na decyzje i wydarzenia o zasięgu globalnym. Poszukując – dla potrzeb analizy w astrologii mundalnej – instytucji mocy decyzyjnej w polityce światowej, wyróżniliśmy niektóre z nich jako ważne. Zazwyczaj bierze się pod uwagę horoskopy państw i organizacji międzynarodowych, wydarzeń na scenie politycznej świata. W praktyce warto zwrócić uwagę na ośrodki, które skutecznie wywierają wpływ na kierunek zmian politycznych, gospodarczych i finansowych świata, a zachowują przy tym pozycję niezależną od władzy legalnej. Należą do nich System Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych oraz tzw. Klub Bilderberg.
System, zwany w skrócie FED (Federal Reserve), powstał na mocy ustawy z 23 grudnia 1913 r. podpisanej przez prezydenta Woodrowa Wilsona. Większość ludzi jest przekonana, że jest to instytucja państwowa podlegająca władzy oficjalnej. Otóż FED, wbrew nazwie sugerującej, iż jest to organ federalny, jest bankiem prywatnym, zarządzanym przez agendy władzy federalnej. Przewodniczący Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej jest nominowany przez Prezydenta, a zatwierdzany przez Senat. Daje to obu stronom – rządowi i systemowi – możliwość manewrów fiskalnych w sferze gospodarki finansowej, lecz również stwarza warunki do manipulacji na rynkach światowych, na wielką skalę. System składa się z dwunastu federalnych banków rezerw i posiada prawo m.in. kontroli nad ilością wyemitowanej gotówki i kształtowania masy pieniądza rezerwowego, czyli emisji pieniądza. Właśnie to uprawnienie zostało uznane, już po utworzeniu FED, za naruszenie zasad konstytucji amerykańskiej, która prawo emisji pieniądza zapewnia wyłącznie dla Kongresu USA. Na banknotach dolarowych wyraźnie napisano: Federal Reserve Note: Banknot Rezerwy Federalnej. Z formalnego punktu widzenia banknot ten nie posiada gwarancji rządu USA. Obwarowania prawne można różnie interpretować. Kongres, wybrany w demokratycznych wyborach, nie ma prawa samowolnie decydować o przekazywaniu komukolwiek swoich uprawnień. Ale w 1913 r. przekazał, więc pieniądze, od tego czasu, może emitować system rezerwy federalnej czyli bank prywatny. FED jest niezależnym (prywatnym!) organem finansowym, stworzonym do pełnienia funkcji banku centralnego i sprawowania nadzoru nad bankami. Wychodzi na to, że FED kontroluje sam siebie, no i sam o sobie decyduje. Formy uprzejmości proceduralnych są zachowane, oczywiście; natomiast próba odebrania tego przywileju kończy się dla śmiałka dramatycznie albo tragicznie. Tak właśnie stało się, gdy prezydent John Kennedy usiłował przywrócić rządowi Stanów pełną kontrolę nad emisją i dystrybucją pieniądza i – wkrótce po wydanych rozporządzeniach – zginął w zamachu. FED obarczano winą za spowodowanie wielkiego kryzysu 1929 r. Nakład książki E. Mullinsa „Secrets of the Federal Reserve”, wydanie niemieckie z 1955, został spalony. Był to pierwszy przypadek palenia książek po II wojnie światowej w Niemczech. Podajemy tutaj tylko fakty, bez oceny, ale niewątpliwie horoskop na moment powstania FED „pracuje”, jak mawiają fachowcy. Kryzys 2008 r. w USA i obecne, niebezpieczne dla gospodarki światowej zadłużenie Stanów, są czytelne w tym horoskopie. Najpoważniejszym długiem USA jest obecnie ten wobec Chin, mówi się, że Stany „siedzą w kieszeni Państwa Środka” a problem ten z nową mocą ujawni się w kwietniu 2013 r.
Klub Bilderberg jest nieformalnym międzynarodowym stowarzyszeniem najbardziej wpływowych postaci ze świata polityki, biznesu, sfer rządowych i przemysłu. Na corocznych spotkaniach, które odbywają się za zamkniętymi drzwiami, analizowana jest sytuacja i podejmowane są decyzje o zalecanym kierunku działania w gospodarce, finansach i polityce na świecie. Powszechne jest przekonanie, że KB jest nieformalnym rządem świata, lub przynajmniej wpływową grupą nacisku, której ustalenia, sugestie i wskazania znajdują swoje odzwierciedlenie w decyzjach i działaniach mocarstw, państw, organizacji międzynarodowych, banków i wielkich korporacji (por. Daniel Estulin „Prawdziwa historia Klubu Bilderberg”, 2009, Katowice).
Globalizacja i rząd światowy? Spotkania klubu Bilderberg mieszczą się w arsenale zwolenników teorii spiskowych, którzy upatrują w nim zagrożenia dla całej ludzkości. Członkowie stowarzyszenia są uważani za masonów, światowy rząd, najbardziej wpływową mafię organizującą „nowy porządek świata”, unifikację i zniewolenie ludzi. Posądza się ich także o wprowadzanie "światowej dyktatury", uruchamianie i wykorzystywanie kryzysów światowych, aby pomnażać zyski i rządzić światowymi pieniędzmi. A także, o zgrozo, o planową redukcję populacji i rozpętywanie kolejnej wojny światowej. Owszem, są i tacy, którzy twierdzą, że to taki "klub seniorów", który usiłuje patronować powszechnemu porozumieniu, miarkować zapędy zwaśnionych stron, nie dopuścić do kolejnej wojny.
Od 31 maja do 3 czerwca 2012 w Chantilly w stanie Virginia w USA odbyło się kolejne spotkanie grupy Bilderberg. W tym roku na liście uczestników konferencji był polski minister finansów Jacek Rostowski. Na tej, 60. już konferencji grupy najbardziej wpływowych osób omówiono najważniejsze tematy dotyczące politycznej przyszłości Europy i Ameryki, kontaktów z Rosją, Chinami i Bliskim Wschodem, ekonomii, energetyki, cyberterroryzmu.
Pierwsze obrady klubu Bilderberg odbyły się w 1954 roku w holenderskim hotelu Bilderberg (skąd nazwa stowarzyszenia). Miały na celu określenie optymalnego kierunku rozwoju państw Ameryki i Europy w trudnym, powojennym okresie. Estulin: Niestety Grupa Bilderberg wyrodziła się ze swoich idealistycznych początków i stała się światowym rządem cieni, który na swoich corocznych spotkaniach w całkowitej tajemnicy snuje niecne plany. Grożą nam one odebraniem prawa do kierowania własnym losem…
No i właśnie, jak to jest z tym kierowaniem własnym losem przez miliardy ludzi uwikłanych w kondycję człowieczą? Czy takowe w ogóle jest możliwe? Za pomocą mechanizmów demokracji? Wyraźnie już widzimy, do czego mechanizmy te zostały sprowadzone i są obecnie używane, a lepszych ani nie widać ani o nich nie słychać. Na razie musimy przyjąć, że czuwanie nad jawnością planów i zamierzeń może być jakąś gwarancją dla swobód demokratycznych. Widzimy też, że swobody te stwarzają wcale pokaźne możliwości manipulacji głosami wyborców i w końcu władzę otrzymują i sprawują ci, którzy mają specyficzny pogląd na tzw. dobro społeczne. Potrzebna nam jest historiozofia, ale skąd ją wziąć w atmosferze powszechnego relatywizmu? Tam gdzie jest tak pospolicie równo, nie ma żadnego wzniesienia, z którego można by zobaczyć perspektywę. Pozostaje oczekiwać na męża opatrznościowego, więc co i rusz jakiś się objawia i wystawia głowinę do koronacji, oczywiście w obrządku jak najbardziej demokratycznym. Taka teraz moda, nic dziwnego, że ci, którzy mają realną władzę, środki i wpływy wolą rozmawiać za zamkniętymi drzwiami. Z tego punktu widzenia, Klub Bilderberg jest próbą pogodzenia ognia z wodą, a to jest możliwe tylko w jednym wypadku: jeśli woda jest zamknięta w kotle, a ten umieszczony na palenisku. Wtedy wszystko zależy od regulacji ognia i ciśnienia oraz okoliczności towarzyszących, o czym my astrologowie dobrze wiemy.
listopad 2012