Leon Zawadzki
Nity i Mity
Astrologiem być…
Zaledwie parę dni przed zaćmieniem 11 sierpnia 1999r. rozmawiałem w Pradze z czeskimi astrologami, którzy opowiedzieli mi o konflikcie pomiędzy dwoma kierunkami badań astrologicznych – humanistycznym i tradycyjnie klasycznym. Po powrocie do domu poszedłem z moją dalmatynką do lasu na spacer i tak się nad tym problemem zadumałem, że Dalma warknęła: Może byś tak rzucił mi jakiś patyk, bo od tego myślenia zdrowszy nie będziesz.
foto LZ
Po powrocie do domu przejrzałem ponownie swoje notatki i listy od Czytelników. Pewien sympatyczny Czytelnik napisał do mnie: „Jeżeli dobrze obserwuję, to właśnie w astrologii odchodzi się od gatunku "astrologii wydarzeniowej", zastępując ją astropsychologią głębi, dzięki której próbujemy uchwycić to co duchowe czyli sens istnienia i działania”.
Masz babo placek! – pomyślałem. Jakże łatwo używamy pojęć, których znaczenie staje się jasne dopiero po wielu latach studiów i praktyki. Astrologia wydarzeniowa jest pojęciem używanym w astrologii horarnej, a ta dzieli się na astrologię pytaniową, wydarzeniową i elekcyjną. Przy czym należy wyraźnie różnicować temat, w zależności od tego, czy sprawa bądź problem dotyczą osoby, grupy, organizacji, państwa lub narodu. W astrologii politycznej, na przykład, która stosuje też metody astrologii horarnej, metody rozpatrywania horoskopu politycznego są szczególne, zaś werdykt oparty jest na specyficznym interpretowaniu sygnifikatorów; zaś sama astrologia polityczna dzieli się na podgrupy tematyczne, z których każda ma swoją specyfikę.
Czytelnik pisze: „Dla mnie "prognozą" jest uchwycenie sensu całościowych przemian, jakie następują wokół nas, bez zbędnego wdawania się w szczegóły, które mogą czasem prowadzić do wróżbiarstwa a więc w ślepy zaułek”.
Moje zdanie na ten temat jest odmienne. Oparte jest na studiowaniu astrologii klasycznej i usilnym praktykowaniu we wszystkich jej działach; na obserwacji konkretnej pracy mistrzów, którą mogłem podziwiać i zgłębiać dzięki ich życzliwości i wsparciu; na własnym doświadczeniu przy rozwiązywaniu problemów i podejmowaniu konkretnych werdyktów; na obserwacji wyników pracy tych moich uczniów, którzy umiejętnie korzystają z wiedzy i przyrodzonych zdolności (a zdolności te są zróżnicowane, zgodnie z dyspozycjami złoża karmicznego).
Astrolog powinien wdawać się w szczegóły i nie bać się posądzenia o wróżbiarstwo. Wiem, że jest to zadanie bardzo odpowiedzialne i… ryzykowne, ale „kto się wilków boi, ten do lasu nie chodzi”. Bywa, że taki odważny astrolog natknie się na przysłowiowe wilki i wygryzą mu one to i owo, ale tylko tak powstaje autentyczna umiejętność profesjonalna. Taki astrolog-traper staje się fachowcem, bowiem zagłębiając się w las można zrozumieć co się w nim dzieje. Wilki zaś nie atakują człowieka bez powodu, chyba że już doprawdy nie mają nic smaczniejszego do zjedzenia.
Posądzanie astrologa o wróżbiarstwo jest zajęciem umysłów przyćmionych. Zazwyczaj słowo wróżbiarstwo traktowane jest z przymrużeniem oka, bowiem wielu dobrowolnych ślepców nie pojmuje, iż prekognicja wróżebna istnieje i ma swoje uzasadnienie. Owszem, w pracy astrologa pojawia się motyw autentycznego wróżbiarstwa, mianowicie akt jasnowidzenia, ewentualnie jasnosłyszenia, wyłaniający się ze szczególnego stanu natchnienia, który pojawia się podczas kontemplacji astralnej obiektów zwanych sygnifikacjami horoskopowymi.
foto LZ: Ucho lasu
Ptolemeusz pisze o tym już na wstępie swojego Centiloquium: 1.Każda przepowiednia winna być oparta zarówno na doświadczeniu, jak też na tradycji. Nikt – nawet mędrzec – nie potrafi uchwycić wszystkich form wydarzeń, konstelacje bowiem odsłaniają zaledwie ideę przewodnią danego wypadku, nigdy zaś jego sprecyzowaną postać. Praktykujący astrolog winien dlatego przede wszystkim przyswoić sobie zdolność wnioskowania. Lecz tylko natchnieni przez Bóstwo potrafią przepowiadać szczegóły. 2.Gdy badacz zechce wejrzeć w oczekiwane wydarzenie – nie znajdzie zasadniczej różnicy między samym wydarzeniem, a jego ideą. 3.Każde wydarzenie czy też wypadek jest zaznaczony przez gwiazdy w horoskopie urodzeniowym. 4.Umysł biegły w nauce odkryje prawdę znacznie szybciej, aniżeli jednostka wyszkolona w najwyższych gałęziach wiedzy.
Dodam, że być „natchnionym przez Bóstwo” jest darem Niebios, ale jest, moim zdaniem, również efektem pracy w obecnym i poprzednich wcieleniach (to ostatnie jest, oczywiście, trudne do udowodnienia). Stan natchnienia może też być wypracowany dzięki określonej dyscyplinie ćwiczebnej, jeśli program ćwiczebny ujawnia i ugruntowuje takie umiejętności, dzięki dyspozycjom tkwiącym w naturze człowieka. Z mojego doświadczenia wynika, że tylko połączenie ugruntowanej wiedzy astrologicznej (por. p.4 Centiloquium) i umiejętności wchodzenia w stan natchnionej kontemplacji astralnej pozwala odczytywać szczegóły i widzieć zjawiskowy przebieg wydarzeń.
Bywa, że wyjątkowe umiejętności pojawiają się na skutek jakiegoś zdarzenia, zazwyczaj nagłego i częstokroć drastycznego, taką jest np. historia kobiety Rosjanki, operatorki suwnicy, porażonej prądem 360 wolt, która przeżyła i stała się „żyjącym aparatem rentgenowskim”.
Astrolog powinien dbać o stan wiedzy wielce konkretnej, zarówno przekazywanej w sztafecie pokoleń od mistrza do ucznia, jak i pomnażanej przez niego samego; wiedza ta zawarta jest w znakomicie opracowanych dziełach klasycznej interpretacji według reguł wnioskowania astrologicznego, np. Ptolemeusza, Morin de Villefranche’a. Powinien też zadbać o dyspozycję wewnętrzną do kontemplacji astralnej, która może być naturalna, ale należy o nią zadbać tak samo, jak uzdolniony pianista dba o sprawność techniczną i czyni to specyficznymi metodami praktyki ćwiczebnej.
Obserwuje się, niestety, że wielu uzdolnionych astrologów nie szanuje swojej dyspozycji naturalnej i potrafi ją roztrwonić na skutek niewłaściwego trybu postępowania, np. tocząc spory o wyższości astrologii humanistycznej nad klasyczną, bądź z powodu zazdrostek i zazdrości, które zatruwają mózg i niweczą natchnienie.
Co więcej, astrolog powinien szczególną uwagę zwrócić na higienę i dyscyplinę swojej codzienności, w której nieustannie styka się on z żywiołami. Takowa dbałość, w praktyce mistrzów astrologii hinduskiej, została doprowadzona do perfekcji poprzez ćwiczebne akty kontemplacyjne na pierwiastkach rzeczywistości.
Astrolog powinien pracować nad adaptacją przestrzenną, co pozwoli mu na właściwą orientację lokalizacyjną (polecam książkę Doroty Zarębskiej-Piotrowskiej Tajemnicze energie oraz dobre podręczniki feng-shuei); nad subtelną wibracją dźwięków prymarnych, szczególnie słowa, a tutaj wiele mógłby nauczyć się od znakomitych polskich aktorów (polecam Juliusza Tennera Technikę żywego słowa wyd. Lwów 1931); nad energią żywotną symbolu i gestu; nad subtelną wibracją barwy; nad subtelną wibracją emocji i uczuć; wreszcie, nad własnym charakterem (polecam dzieło Samuela Smilesa Pomoc własna wyd. Warszawa, 1879, tak, tak, tysiąc osiemset…).
Owe ćwiczenia, przytomnie i uporczywie powtarzane, pozwolą na osiągnięcie stanu, w którym możliwa jest kontemplacja astralna. Co to jest, czyli „czym to się je”?
Kontemplacja astralna oznacza umiejętność przykucia uwagi do obiektu poznania, wypełnienie pola przytomności jednym obiektem poznania – w trwałym akcie przykucia uwagi – aż do stanu zwanego prądem kontemplacyjnym. ćwiczenie takie prowadzi nieuchronnie do ugruntowania tej umiejętności tak, aby pojawiała się ona „na zawołanie”.
Wysokim stanem kontemplacji astralnej jest modlitwa. Praca nad horoskopem jest modlitwą astrologa, kontemplującego boską doskonałość relacji Nieba i Ziemi, która przejawia się w przeznaczeniu i losach człowieka.
Analiza astrologiczna jest aktem kontemplacyjnym, w którym obiektem poznania staje się horoskop, postrzegany od idei wiodącej (dla sprecyzowanego tematu), zwanej przeznaczeniem indywidualnym i/lub zbiorowym, aż do pojawienia się wewnętrznej wizji wydarzeń, co zdarza się dość często, a jeśli się nie zdarza, to najczęściej z powodu zachwianej uważności.
Jest oczywiste, ze profesjonalizm astrologa wymaga spełnienia tych samych warunków, co każdy profesjonalizm, np. pisarza, poety, sportowca, inżyniera, dziennikarza, zaś każdy profesjonalizm ma swoja specyfikę, np. dziennikarz może sobie pozwolić na to, co dla sportowca jest zabójcze. Astrolog musi, tak czy owak, przestrzegać wielu zasad postępowania, włącznie z odżywianiem się, ubiorem, relacjami…
Astrologii, tak jak bycia poetą bądź uczonym, nie można się wyuczyć. Oprócz zgromadzonej informacji „na temat” potrzebne jest jeszcze to coś, co piszącego czyni Żeromskim lub Haszkiem, a uczonego Bohrem lub Hawkingiem. Owo coś może się otwierać w procesach poznawczych i każdy ma prawo ku temu zmierzać.
Właśnie takie podejście do astrologii skłoniło mnie do opracowania, również dla siebie samego, nurtu astrologii świątynnej. Nie musiałem wyważać otwartych drzwi, ponieważ reguły praktyki ćwiczebnej nie ja wymyśliłem, są znane od tysięcy lat. W każdej epoce jednak astrologia świątynna musi znaleźć własne przełożenie, stosowne do warunków, aktualnego stanu wiedzy i umysłów.
Dlaczego świątynna? Ponieważ astrolog dokonuje skupienia na prawidłowościach i skutkach funkcjonowania Świątyni Boga, którym jest Wszechświat; ponieważ narzędziem pracy astrologa jest świątynia ciała psychofizycznego zwanego mikrokosmosem; ponieważ astrolog winien dbać o właściwe relacje z makrokosmosem, a takowe możliwe są tylko wtedy, gdy ugruntował on i utrzymuje odpowiedni stan wewnętrzny, w którym może kontemplować sprawcze funkcjonowanie wyższych Inteligencji w ich relacji z Ziemią i człowiekiem; ponieważ czuje on całym sobą, że jego istnienie i praca są powołaniem i stara się temu sprostać.
grafika: Michał Bałdyga
Tak to widzieli astrologowie, których dzisiaj postrzegamy jako twórców astrologii klasycznej. Sam z takiego nurtu się wywodzę, a mistrzowie moi pomogli mi ujawnić złoże karmiczne, a potem otoczyli mnie życzliwa opieką i wsparciem, gdy wyruszyłem do samodzielnej praktyki. Staram się, z błędami a jakże, pracować w tym nurcie i, na ile jestem w stanie, pomnożyć wiedzę, spłacając tym samym dług, jaki mam wobec moich Nauczycieli.
Opowiedziałem więc moim czeskim kolegom astrologom dowcip równie abstrakcyjny, jak spór o „właściwą” astrologię. W karawanie, przez pustynię idą dwa wielbłądy. Idą już tydzień, z nieba leje się żar, noce są chłodne. W końcu jeden z nich zwraca się do drugiego i mówi: …cokolwiek tam o nas wypisują, a pić się chce!
Jeśli Czytelnik uważnie przeczytał ten tekst, to mam nadzieję, iż zauważył, że konflikt pomiędzy astrologią klasyczną i humanistyczną jest burzą w szklance wody, która tak czy owak jest nam potrzebna, gdy chce nam się pić.
5 sierpnia 1999