Polsko-niemiecka deklaracja o niestosowaniu przemocy z 1934 roku nie różniła się od paktu Mołotow-Ribbentrop – takiej tezy broni na łamach dziennika "Niezawisimaja Gazieta" ambasador Oleg Chlestow, profesor prawa międzynarodowego w Akademii Dyplomatycznej przy MSZ Rosji.
W jego ocenie, "przeciwdziałanie ze strony polskich przywódców zawarciu angielsko-francusko-radzieckiego porozumienia wojskowego, które przewidywało również obronę Polski przed agresją, było amoralne, nieodpowiedzialne i wrogie wobec ZSRR".
O wypowiedzi pana ambasadora nie podejmiemy tutaj rozważań natury politycznej. Wymagałoby to przypomnienia, że polityka jest SZTUKĄ zarządzania miastem i państwem. Na uprawianie „polityki” w czasach pogardy dla człowieka należałoby zaproponować nową nazwę i cały słownik nowej terminologii.
Zwracamy tylko uwagę, że „ceną za taką politykę było utracenie przez Polskę sześciu milionów” LUDZI, panie ambasadorze. A gdyby nawet polską państwowość „odbudował” ZSRR, to utracił przy tym nie „500 tys. żołnierzy”, ale 500 tys. LUDZI.
Nie mówiąc już o tym, że ta hekatomba ofiar to nie była „cena”, panie profesorze. To była zbrodnia. Pamięta pan zapewne, że znana postać rosyjskiej aforystyki Kuźma Prutkow (postać literacka) mawiał: „Patrz w korzeń!” .
Leon Zawadzki
www.logonia.org