Aleksander Galicz
przekład ga.xx
1 listopada 2007 publikujemy tekst barda XX stulecia
nadchodzi w zyciu czas, gdy czytac go warto codziennie
ODCHODZA DRUHOWIE
Odchodzą druhowie, po prostu,
temu trumna, tamtemu wodzostwo.
Jesienią i wiosną tak wielu,
jakby w roku były same niedziele.
Odchodzą, odchodzą, odchodzą,
odchodzą moi druhowie.
Więc nie spieszcie, by szepnąć o biedzie,
nie wierzę, wolę na to być głuchy.
Lecz przynoszą o świcie gazetę
i gazeta potwierdza te słuchy.
Gdybym wiedział, komu drogę ułatwić,
z kim przełamać opłatek wierszy?!
Tak, odchodzą. Na stronie ostatniej.
Ale częściej odchodzą na pierwszej.
Odchodzą druhowie, po prostu,
temu trumna, tamtemu wodzostwo.
Taki wiatr po stuleciu wciąż hula,
swoich kosi, dla obcych zaś kula.
Odchodzą, odchodzą, odchodzą,
odchodzą moi druhowie.
Marzyliśmy, by los nam zgotował
marsz zwycięski przez kontynent cały.
I jak trębacz, co wreszcie zwariował,
wołam druhów swych ocalałych.
Na smak, po omacku, na dotyk
liczę druhów swych bezpowrotnie.
Ale dają gazetę-nekrolog
i gazetę wywieszam w oknie.
Odchodzą, odchodzą druhowie
jak w nocy konnica w galopie.
Dla nich prawo to bzdura, sumienie cóż znaczy?!
Jedni na to naplują, a inni wybaczą.
Odchodzą, odchodzą, odchodzą,
odchodzą moi druhowie.
I gdy strata jak grom katastrofy
nożem tnie po sercu planety,
to nie spieszcie pocieszać nad prochem,
że u innych jeszcze większe są biedy.
Nie wręczajcie łaskawej mi reszty,
reszty waszej z grosików nic wartych.
Ja i tak nie zapłaczę, uwierzcie.
Nie wiem przecież, kto żyw jest, kto martwy.
Odchodzą druhowie, po prostu,
temu trumna, tamtemu wodzostwo.
Jesienią i wiosną tak wielu,
jakby w roku były same niedziele.
Odchodzą, odchodzą, odchodzą,
odchodzą moi druhowie.
Aleksander Galicz