Leon Zawadzki
Z notesu astrologa
W listopadzie 1998 otrzymałem list, a w nim m.in.:
…czy jest ktoś zainteresowany stworzeniem grupy badawczej, która to zajęła by się profesjonalnymi badaniami wpływu planet na życie człowieka.
Jak na razie z ubolewaniem obserwuje mnóstwo wydawanych książek, których autorzy wyprzedzają się w coraz to nowych i nowszych podejściach do tematu astrologii. Brak jest natomiast rzetelnych badań statystycznych. Śmiem twierdzić, że nawet w dzisiejszych czasach "rozszalałego postmodernizmu" astrologia nie może być legitymizowana przez wielką meta narracje jaką niewątpliwie jest tradycja. Tak więc istnieje potrzeba legitymizacji tej dyscypliny poprzez metodę naukową, jaką jest statystyka.
[list podpisany przez niestrudzonego badacza i analityka TS]
napisałem wówczas o czymś, co i dzisiaj się przyda:
1. Powstaje "małe zapytanie" – kto będzie pokrywał koszta czasu i pracy: a/ które zostały poświęcone na zebranie materiału statystycznego; b/ które należy poświęcić na uzyskanie wyników badań statystycznych?
2. Na świecie jest multum osób, które chcą wiedzieć "CZY to działa?" (tzw. użytkownicy), natomiast niewiele osób, które chcą wiedzieć "JAK to działa?" (badacze, uczniowie, nawet profesjonaliści). I tylko pojedyncze osoby, które chcą wiedzy o tym "DLACZEGO i JAK to działa?". Z mojego doświadczenia wynika, że uczeń, nawet wysoce uzdolniony, potrzebuje na wejście w tematykę profesjonalną minimum siedmiu lat, ale… nie koniec na tym.
3. Założenie, iż można przeprowadzić w/w badania – i otrzymać OBIEKTYWNE WYNIKI BADAŃ – jest z gruntu błędne, aby nie powiedzieć fałszywe. Rzecz w tym, że astrologia (zwana praktyczną) astrologii (zwanej "astrologią") nierówna. Poziom – i skuteczność – wykonywanej pracy zależy w znacznym, zapewne w decydującym, stopniu od astrologa – jego wiedzy, umiejętności kojarzenia na wielu poziomach interpretacji, wnikliwego zagłębiania się w osobisty i społeczny poziom właściciela horoskopu oraz uwarunkowania życiowych problemów tegoż. Wyniki pracy astrologa mniej są natomiast zależne od zobiektywizowanej wiedzy technicznej, która – w domyśle ewent. badaczy – powinna stanowić obiektywną wiedzę, tę zaś może stosować każdy, kto ma ku temu skłonność, talent i ochotę. Otóż coś takiego, jak li tylko wiedza na tematy astrologiczne, bądź techniczne założenia reguł astrologicznej interpretacji, NIE są wystarczające do podejmowania werdyktów, chociaż są niewątpliwie NIEZBęDNE.
4. Pojęcie "astrolog" jest właśnie takim meta pojęciem, którego chcemy uniknąć. To samo dot. medycyny, literatury itp., w których lekarz XY jest genialnym diagnostą bądź chirurgiem, a lekarz XZ partaczem; poeta T.S.Elliot jest T.S.Elliotem a wierszokleta jest grafomanem. I chociaż astrolog XY jest "astrologiem", to Paweł Teofan Sadowski jest P.Sadowskim Teofanem czyli przede wszystkim geniuszem, astrologia zaś była jego sposobem realizacji i wyrażania. Czy wrzucamy ich do jednego worka i wytrząsamy z niego statystyczną kaszkę? Można…
5. Dla profesjonalisty istotne są informacje zwrotne od właścicieli horoskopów, z którymi pracuje (-ował). Informacje takie, otrzymywane przez Leszka Szumana, Błażeja Włodarza, Teofana Sadowskiego, Roberta Waltera, Zygmunta Koehlera, Andrzeja Wesołowskiego były w ponad 90% pozytywne. Więc, jeśli astrolog XY otrzyma inf. zwrotne w 90% negatywne, znaczy to, że źle jest z astrologią? Jak to zmierzyć? I o co tu chodzi? Jeśli reguły dot. prawa interpretacji poprzez analogię będą w wydaniu Waltera funkcjonowały jak w zegarku, a w przypadku "astrologa" Bzdet jak kulą w płot, to o czymś świadczy, a jeśli tak, to o czym? Jakie kryterium jest w tym przypadku miarodajne? Jak to zmierzyć? O jaką "astrologię" chodzi? Astrologia jest wiedzą i sztuką zarazem, tu nie wystarczy się "naumieć", trzeba rzeczywiście wiedzieć-odważyć się i…potrafić.
6. Astrologia nie jest dzieckiem "rozszalałego postmodernizmu". To bardzo, bardzo leciwa Dama, która w dodatku jest Muzą Uranią. A z Muzami, jak wiadomo, w statystykę nie poigrasz…
Jeśli teraz wielu ludzi chce być astrologami, to mają do tego prawo, aczkolwiek najczęściej zaniedbują swój obowiązek: uczyć się i obserwować. W dodatku, i to jest smutne, stosują nonszalancki żargon, który wprawia w zażenowanie. Widziałem i słyszałem wielkich mistrzów astrologii polskiej, pracowałem z nimi i wiem, że byli to ludzie wysokiej kultury osobistej, ogłady towarzyskiej i wszyscy bez wyjątku znakomicie używali wybornej polszczyzny.
7. W pracy astrologa ważna jest wiedza i sztuka, ale gdyby z niej wyróżnić komponent najważniejszy, to nazywa się on: DOŚWIADCZENIE ŻYCIOWE. Otóż astrolog, nawet b. zdolny, który w wieku 60.lat będzie prawdziwym mistrzem, mając lat 33 popełnia rażące błędy interpretacyjne i psychologiczne w relacji z właścicielem horoskopu. Czy należy na jego "wynikach", nim osiągnie wymaganą 50.tkę i zacznie prognozować "do rzeczy", opierać statystyczne orzeczenie n/t astrologii?
8. Nic nowego pod słońcem… Otóż takie badania były prowadzone, obficie subsydiowane. Czy nowa "nieformalna grupa badaczy" powinna się z tymi badaniami zapoznać? Jeśli mogę udzielić rady, to TAK. Na początek proponuję zwrócić się do prac Michel Gauqelina (ur.1929r), który – jak dotąd – przeprowadził najpoważniejsze i na szeroką skalę zakrojone badania statystyczne na temat zasadności astrologii. Następnie przestudiować uważnie wszystkie zeszyty "Problemów astrologii" wyd. przez Stow. Astrologów w Poznaniu w latach 1981-1989 (jest tam mnóstwo materiału statystycznego). Również wydawnictwa francuskie (nieoceniony Chacornac), angielskie (Raphael – kalendarze i prace monograficzne), niemieckie, amerykańskie, słynny Astrological Magazine, hinduskie itd., itd. wiele tego jest, starczy na wiele lat studiowania. Nie mówiąc już o znakomitych podręcznikach astrologii praktycznej: Barbault, Duschamp’a, Arroyo, Selva, Ambelaine’a i in. No i dobrze byłoby nie zapomnieć o Tetrabiblos Ptolemeusza, L’Astrologia Gallica Morinusa, Parasara-Sutra (b.b. stara biblia astrologii hinduskiej), ale to już po to, aby się dowiedzieć "jak i dlaczego to działa". Starzy polscy mistrzowie astrologii znali to na pamięć i "na wyrywki", ale nie zdążyli, niestety, być "postmodernistyczni". A takowym jest na pewno komandor Aleksander Buzinow, szef placówki prognostycznej (astrologicznej, aczkolwiek przypuszczam, że nie tylko) Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej (telef. można znaleźć w internecie).
9. "Astrologia wielkie nic" pisze p. A.P. Pisać można. Polecam słowa Isaaca Newtona; na kpiący sceptycyzm swojego uczonego rozmówcy, Newton odparł: Pan nic nie może na ten temat powiedzieć, ja mogę, bo to studiowałem i się na tym znam.
10. Badania statystyczne? Bardzo pożyteczne. Ale to nie jest robota dla astrologa. Astrolog ma coś ważniejszego do zrobienia, a na to potrzeba czasu, czasu, pracy, pracy… No i warunków codziennego bytowania. A tego mu statystycy nie zapewnią. Co zaś do "gorliwych zapaleńców", to mają oni coś o wiele ważniejszego do zrobienia: uczyć się, poszukiwać i starać się przebywać w towarzystwie dobrego nauczyciela. Jeśli pozwoliłem sobie na powyższe uwagi, to właśnie dla nich: aby nie dali się zwabić w ostępy statystyki, gdzie zgubią swój zapał do uczenia się i będą udowadniać, że istnieje coś, czego nie zdążyli poznać…
Wiem coś o tym, bo ja też, dawno-dawno temu, tam byłem. Teraz jestem trzeźwym jak szklanka profesjonalistą. Kiedy wścibski dziennikarz pyta mnie: a o co tu chodzi i czym pan się zajmuje? odpowiadam: prowadzę prace badawcze nad rytmizacją zjawisk naturalnych w oparciu o metody stochastyczne i rachunek algorytmu macierzy. Jest to siermiężna prawda, więc potem mam spokój. Jak ktoś chce (a wielu chce i potrzebuje), może to nazywać astrologią…
Tylko w jednym mogę spełnić oczekiwania: jestem osobą spoza Warszawy. Ale dla internetu to chyba nie przeszkoda.
Życzę pogody Ducha.
Z poważaniem.
14.11.1998r Bielsko-Biała
LZ
PS. cdn, bowiem badania statystyczne w astrologii są potrzebne, i to bardzo…