NANDRI
Szanowny
Czytelniku, Nandri – to słowo w języku
tamilskim wyraża wdzięczność, znaczy: Dzięki,
Dziękuję! Zazwyczaj, wymawiając je, dotyka się dłonią serca. Jest to też tytuł
naszej książki, którą, sami się tego nie spodziewając, napisaliśmy podczas podróży
do Indii, gdy robiliśmy zdjęcia i wysyłaliśmy listy do Przyjaciół w Polsce. Książka
jest gotowa, tu publikujemy niektóre jej fragmenty. Specyfika zapisu i języka wynika
z formy listu pisanego na gorąco.
Planując
naszą podróż do Indii, przede wszystkim chcieliśmy dotrzeć do Sri Ramanashramam,
który znajduje się u podnóża Góry Arunachala w Tiruvannamalai, na południu Indii,
w dystrykcie Tamil Nadu. Pielgrzymka do siedziby Ramany Maharshi (1879-1950), Mędrca
z Góry Świętego Płomienia, rozpoczęła się 27 listopada 2004. Wiadomo, że najdłuższa
droga zaczyna się od pierwszego kroku. W Indiach byliśmy po raz pierwszy. Pewni,
że damy sobie radę, zanurzając się w słoneczny
upał, wyszliśmy z lotniska w Madrasie.
ZDERZENIE CZOŁOWE
Jeśli
nie wierzysz że Indie są krainą cudów by wyprowadzić cię z tego błędu
poznawczego wcale nie trzeba jogów ani bezpośredniej naocznej wizji bilokacji
twojego guru nie musisz wstępować do ashramu
ani do jaskini w której kolejny jej użytkownik wysiedział dziurę w
skale/ wystarczy jeśli wsiądziesz do taksówki albo innego wehikułu wleziesz na
wóz zaprzężony w woły pożyczysz od znajomego rower wynajmiesz skuter motocykl
czy po prostu wejdziesz na jezdnię jako pieszy (pieszych należy szanować to oni wymyślili samochód) zrobisz jedną z
tych rzeczy i włączysz się do ruchu
drogowego/ myśmy to zrobili po raz pierwszy w życiu a dziwota że nie
ostatni na trasie Chennai (Madras) – Sriperumbudur (45 km) chociaż niezapomnianych
wrażeń dostarczy ci nawet tak skromna odległość jak 2 km ze świątyni Shivy w
mieście Tiruvannamalai do ashramu
Maharshiego Śri Ramanashramam/ po dotarciu na miejsce czyli ląd stały
doskonale rozumiesz powracających kosmonautów wiesz dlaczego JPII wychodząc z
samolotu klęka całuje płytę lotniska zapewne uprzednio umyto skrawek całowany
by zacnemu O.Świętemu nie zagroził tyfus ani inna cholera lecz całowanie
ziemi poza obszarem świątyni kuti (kuti = siedziba mistrza, guru, opiekuna
duchowego) ashramu w Indiach może gwałtownie zakończyć całą serię cudownych
ocaleń od śmierci bowiem umieranie na biegunkę dżumę zatrucie letalne należy do
zestawu pozacudnownego/ pamiętajcie my nie bywamy w lux hotelach pałacach
maharadżów zapewne nigdy tam nie trafimy wiec nie wiemy jak tam biegają wirusy
bakterie inne małe stworzonka boga Yamy przed którego siedzibą wystawiono
tablicę z napisem dawać tu białych!
tak doświadczyliśmy tu tego jadąc po raz pierwszy z lotniska do gościnnego domu
Miss Alice jedynej Polki white women
posiadaczki własnego domu w promieniu dość sporym gdy taxi typu starej śkody
łamanej na kole obtłuczonej na kowadle runęło w miasto chciałem się przeżegnać
zrezygnowałem bo skąd wiedzieć ku czemu tu prowadzi wzywanie mocy boskiej mogło
okazać się daremne takie było moje pierwsze oszołomienie w chwilę potem
rozumiałem uprzytomniłem sobie ze kurczowo z Marią trzymamy się za ręce na
tylnym siedzeniu rydwanu boga zniszczenia żegnając się dziękując sobie za
wspólne lata za to że coś tam razem zrobiliśmy pożytecznego że kochaliśmy nasze
dzieci które nie wiedzą że tak głupio sami się w to wpakowaliśmy ze dom
biblioteka no nasi kochani jacek z agatką przyjaciele druhowie pies że
tłukliśmy tę karmę na drogach cywilizowanych nie zdając sobie sprawy czym jest
jak ważny jest tam w Polsce naszej kochanej ziemi umiłowanej dokąd już nie
dotrą nasze kości coś tak fajnego jak kodeks drogowy co powinien być
przestrzegany nawet przez w trupa zalanych posłów parlamentu/ tu kończy się
widzieliśmy nasza droga urywają się nasze indywidualne sprawy nie za przyczyna
jogi atmana pochłonięcia przebudzenia duchowego śmierci mistycznej ale tak po prostu zwyczajnie w taxi
rzucającej się z klekotem urywanym szczekaniem klaksonu na potężne cielska
ciężarówek które o dziwo ustępowały jej z drogi gdy już tuż tuż widziałem wyobraźnio
ty moja jak nasza hindu-śkoda rozgniata rowerzystę o centymetry nie dochodziło
do tej ostateczności a sam rowerzysta co w podobnej sytuacji gdzieś za warszawą
pod wołominem rzucałby k…ami tu zachowuje spokój godność kamiennego bożka z
przydrożnej świątyńki przy której ta bosa kobieta myje nogi chociaż nie wiadomo
czy one są w ogóle do domycia/ przez pierwsze 15 min oswajałem się z tym tuż
obok śmierci obiecującej rozgniecenie urwanie blachy odpadanie kół wcieranie w
ziemię przez pędzące na nas potężne amerykany kamazy terenowe osobowe toyoty
jeepy suzuki hondy mogliśmy też być przebici przez dyszle wozów rogi wołów
wreszcie zacząłem się oswajać mówiąc do siebie to jest taxista wie co robi to jego job wygląda na 35 lat a przeżył!
światełko w tunelu śmierci drogowej ukazało mi się jak boska macierz wiernej
Lucindzie gdy nagle uprzytomniłem sobie że użytkownikami drogi są nie tylko
pojazdy ludzie psy koty małpy śpiący na poboczach na drodze na asfalcie przy kamieniach
przydrożnych święci no chyba święci mężowie dostojni łazarze takoż skręcone bez
widocznej przyczyny pokurcze przykryte szmatami ale jeżisz matyja! (npp=nie poprawiać pisowni!) krowy woły
bawoły konie kozy jest ich zatrzęsienie stoją chodzą srają wtykają mordy w
samochody leżą pośrodku jezdni no dobra czytałem gdzieś o tym jestem na bieżąco
intelektualnie ale żeby tak po prostu
normalka przecie co innego krowia kupa na drodze przy zagrodzie Władka juhasa
sąsiada naszego beskidzkiego a insza inszość pac!pac! przed maską tego jeepa
czekającego cierpliwie aż krowa odćwiczy kupasanę no a trzy metry dalej ta
lejąca z rozkroku na szosie madras-bangalore przez sriperumbudur do
tiruvannamalai no żeby było ich ze dwie trzy co by je wystrachany wieśniak pastuchował
popędzał bo paniska w swoich autach trombia! (npp) ależ panie skąd nic takiego
chodzą pojedynczo parami we trzy nu a Boh
trojcu ljubit łażą stadami/ żadnej
policji! wybąkałem do Marii tutaj nasza policja by się obłowiła wystarczy
ustawić patrole naszych zuchów można by zrezygnować z eksport-import przecia
panie za same mandaty nasza brać żyłaby jak paniska napędzane adoracją
hinduskiej bogini polskiego pochodzenia o pięknym imieniu z policyjnym
brzmieniem Mandatara/ ruch drogowy tu
lewostronny efekt tego dla nas komiczny zagrożenie iż będzie tragiczny jeśli
przechodząc przez jezdnię spojrzymy najpierw w lewo zamiast w prawo kiedy już
jesteś pewny że zdałeś egzamin z harcerskich zasad przechodzenia jezdni we
wspólnocie europejskiej i z przekonaniem o swej słuszności prawnej wkraczasz na
nią (jezdnię nie wspólnotę) możesz dostać z bokowca a dobrze byłoby gdyby tylko
od krowy która akurat ukończyła z wyróżnieniem kurs dla pojazdów trójśladowych
(dlaczego trój? policz dobrze: cztery nogi plus kupa daje trzy ślady jakbyś nie
liczył)/ w owym taxi zadziwienie że wciąż jedziemy nieprawidłową stroną jezdni
potęgowane innymi bodźcami wprowadzało nas w stupor więc nie mogliśmy nawet
wydawać okrzyków ani jęków przerażenia lecz zdając się na łaskę wszystkich guru
rabinów imamow w końcu samego wielopostaciowego Monisty! właśnie czyż nie tak powinien nazywać się bóg Bóg BÓG
Jeden Ain Sof Niepowtarzalny?! jakież
fantazje słowotwórcze esy floresy magicznych imion by z tego Harmonist wynikły np. mędrzec nazywałby
się Harmonista! więc zdając się na
laskę (właśnie laskę nie uaskę) tak zdając się na laskę mocy mieliśmy pobożne pragnienie uniknięcia prze-mocy
drogowej/ tu przecie okazuje się nasza wyobraźnia nie została jeszcze
zaatakowana ostatecznie gdyż oswojeni jako tako z krowami kierującymi ruchem
drogowym policjantów ani łyku ani dychu dostrzegliśmy inne zjawisko co
podstępnie atakowało nasze zwoje mózgowe seriami uderzeń podprogowych
mianowicie motocykle motorynki motocykletki skutery stare riksze z napędem
mechanicznym na oś tylnych kół takoż zatrzęsienie rowerów pojazdu narodowego
obecnie chyba wypieranego przez motocykl/ a nie same bogu ducha winne
jednośladowe lecz niebywała ilość luda bożego która umieszczona na takim
zwinnym wytwornym napędniku kołowym mknęła we wszystkich kierunkach szosy po
tej bożej ziemi a słowa we wszystkich
kierunkach należy brać dosłownie pojazdów jadących w poprzek jezdni nie
mniej niż tych przesmykujących się po jakiej takiej prostej: – dobrze panie Kowalski ile osób może
znajdować się na motocyklu będącym w ruchu jako użytkownik jezdni, no ile?!
– maksymalnie dwie panie inspektorze z
których jedna kieruje pojazdem a jeśli motocykl ma kosz to… – dobrze zdał pan
test pisemny egzamin ustny teraz praktyczny! czy może nam pan powiedzieć panie
Kowalski dlaczego zabrał pan na jeden słownie jeden motocykl żonę dwoje dzieci
w wieku od 7 miesięcy do 3 lat oraz dziadka który podczas jazdy wesoło
wymachiwał kijaszkiem oglądając swoją sztuczną szczękę?! – bo śniło mi się
panie instruktorze że jestem w Indiach jadę… – panie Kowalski pan nie jedzie
pan mknie wyprzedzając jaguary tygrysy nawet gepardy które jak wiadomo są
najszybciej biegnącymi zwierzętami świata potrafią osiągnąć w porywach 160
km/godz. gdy prędkość dozwolona między zabudowaniami wynosi 50! – panie inspektorze to są Indie tu… – nie
nie Kowalski! złaźcie z tego
motocykla obudźcie się ze snu kierowcy familijnego wróćcie do rzeczywistych
możliwości człowieka i pojazdu! cudów
nie ma Kowalski! otóż cuda są widoczne gołym okiem więc mówię do siebie: dopóki możesz widzieć patrz! oto
wyprzedza cię motocykl średniego zaprzęgu na którym nie widać kierującego tylko
kobietę w błękitno złocistym sari czarną jak smoła nieźle przy kości która z
tyłu bokiem siedzi trzymając niedbałym a pewnym chwytem dziecko oglądające
mknący wokół świat rozczapierzonym oczyma chociaż rozczapierzone mogą być palce
a oczy powinny być otwarte moje były rozwarte z przerażenia za owe dziecko
kobietę gdy motocykl gwałtownie hamuje obok naszej lodzi naziemnej zdołałem
dostrzec na baku benzynowym dziewczynkę lat ze dwanaście trzymającą w objęciach
trzyletniego brzdąca siedzącego jak panisko na dziobie rufowym z nogami pod
kierownicą ręce na kierownicy a wtedy zobaczyłem Go siedział w pozycji władcy życia śmierci własnej rodziny jak słup
soli w wieliczce nagle pochylił pojazd z gracją uciekającego jelenia czmychnął
łukiem przed maską naszej klekotki wprost pod koła potężnego kamaza wyminął
ostry róg byka co napierał od lewej nie dotykając ciężarówki zwinął się skosem
i wesoło terkocząc zniknął za dwoma świętymi mężami którzy szli skrajem szosy
zapewne do łaźni bo to by im się naprawdę przydało/ to wszystko dzieje się w
nieustannym ruchu setek tysięcy drgnień neuronów synapso sytuacji/ jeśli
prowadzenie pojazdu jest ciągłym procesem podejmowania decyzji z pewną doza
odpowiedzialności to skąd wyraz twarzy pasażerów skuterów motocykli bicykli
rowerów bowiem dwóch na rowerze to normalka najczęściej on pedałuje ona siedzi
wdzięcznie bokiem na bagażniku drobna szczupła w sari aż bolą oczy bolą patrzeć
kogo co też on dokąd wiezie albo na moto-z-koszem siedzi a jakże bokiem pełna
jak dynia w nów księżycowy też w sari aż bolą oczy bolą patrzeć kogo co on tak
wiezie albo ona siedzi trzyma dziecko kosz z warzywami on pedałuje ona w sari
aż bolą oczy bolą patrzeć kogo co on tak wiezie/ te układanki moto-rowero to
normalka lecz gdy widzisz na rowerze jednego co pedałuje a wiezie ze 30
lśniących metalowych garnków o średnicy 70 cm każdy to zaczynasz wątpić w
grawitację prawa newtona równania maxwella pojmujesz że einstein musiał urodzić
się w europie bo tu wzrastałby w przekonaniu że fizykalna rzeczywistość podlega
regule bezwzględności cudu bożego/ a co się tyczy wyrazu twarzy pasażerów
mknących dwuśladowców to o Panie! my Lord!
daj mi aparat fotograficzny klasy proflux z migawka 1/10tys.sek. computer z
rozdzielczością niech będzie fi-fi a pokażę Ci Twoje dzieło w lapidarnym
skrócie gdzie zadziwienie ciekawość duma lekkość niebywała bytu oscyluje
pomiędzy pewnością straceńca a zachłannym wzrokiem małpy patrzącej na banana w
ręku białej lady/ we wzroku bokiem
siedzących klęczących na skuterach kobiet trzymających dzieci koszy torby miski
klozetowe siatki ani śladu intelektualnych ekscesów mózgowych ino czyste piękno
bezmyślności napełnione wiarą oddaniem ciekawością chłonącą migające wokół
iluzje bytu no czasami namysł nad następnym zakupem przyrządzaniem posiłku oczy
te widzą wszystko naraz z rozdzielczością teleskopu hubbla to samo w oczach
dzieci co zamiast bolka lolka mają
familijną karuzelę a między tatą przy kierownicy mamą na tylnym siodełku można
zobaczyć tyle świata w pędzie ile się zmieści na siatkówce oka w sieci
neuronowej a podprogowa reszta wyświetli się we śnie/ ale ale! to wszystko
nieważne jeśli nie działa nie funguje (czeski fung tutaj brzmi akurat) więc nie
funguje bez czego? – zapytał józef szwejk kubusia puchatka i sam mu
odpowiedział: – bez dźwięków Kubusiu!
bowiem dopiero dźwięki nadają ton
tej gmatwaninie w której Karman mknie
w pędzie przez tutejszą doczesność ku tamtejszej wieczności/ właśnie piski
trzaski wrzaski myczenie ryczenie klaksony śpiew zawodzenie okrzyki głośniki
przed setkami budek straganów kiosków barów jadłodajni nawoływania przekupniów
mantry zaklęcia powitania śmiech gniewne bulgotanie klaksony klaksony piszczałki!/ chcesz coś powiedzieć myśl ucieka ogłuszona
atakują żebracy wsadzają długie chude ręce przez otwarte okna łapią cię za
koszulę szarpią taxi rusza w korku oni one onęta trzymają mocno biegną obok
zaraz będzie jakiś dramat wszystko się we mnie skręca bo drugą ręką robią gesty
że coś by zjeść ty biały syty ty tam w tym taxi daj bo zaraz skonamy z głodu
taksista pokrzykuje zaciśnięty między dwoma cielskami ciężarowych gigantów nie
mamy więcej monet drobnych przecież nie podam im torby z dokumentami więc
wyrywa się ze mnie coraz bardziej zdecydowane najpierw polskie ostrożnie! potem verry angol attention please! ale ponieważ please możesz sobie wsadzić to w końcu
ostrzej pardon stop! też nie pomaga
więc paszoł ty na!.. o dziwo działa
więc wpływy rosyjskie aż tutaj dotarły musieli ich ruscy nieźle postraszyć
dopiero potem pojąłem że słowo brzydkie jakiego użyłem (a mam w swojej
bibliotece leksykon poświęcony temu jednemu słowu o słowiańskiej etymologii
trzysta stron drobnego druku jakby kto nie wierzył mogę pokazać książkę
oczywiście) kojarzy im się z how match?
a tutaj jest to mantra w tym pytaniu tkwi jak brylant w koronie zaklęcie ów
magiczny dźwięk gry wstępnej między ja-ty owo śruti w którym brzmi przetacza się śpiewny grom how-how
match-match svaha! myślę już czas na nowe names dla guru jogów mędrców par example howmatchananda lub moneyvisvanathan/
nie mam czasu zaproponować tych istotnych zmian bo właśnie korek puścił żebracy
też jedziemy przez tumany kurzu stery śmieci pośród dźwięków co jakie 20 sekund
potężna ciężarówka wrzyna się z przerażającym rykiem klaksonu szybkością ponad
80 w tłum rowery samochody szosa pęcznieje o dziwo nikt nie ginie fale się
rozstępują jak morze czerwone wjechać w taki tłum czymś takim na takiej
szybkości trzeba mieć nerwy ze stali albo w ogóle nie mieć nerwów tylko
absolutne zaufanie do Atmana Brahmana
Karmana no i tego od pojazdów nadaję mu więc prędko imię i modlę się do Motomana gdy nasza taxi śkoda-chennai przecina rzeczywistość w poprzek na pół
te Indie to rzeczywiście kraina cudów a ja umiem się zachwycać krzyczę brawo! gdy nasz kierujący maestro wykonuje manewr poza granicami rachunku
prawdopodobieństwa: wyprzedzając zaprzęg wołów ciągnących wielki jak góra wóz z
owocami zrobił zwód w prawo natychmiast w lewo nie wpadł na ciężarówkę rwąca
resztki wolnej przestrzeni śmignął obok przedniego koła rowerzysty nawet nie
zadrasnął kobiety myjącej zęby na samym skraju asfaltu która nie ukrywając
ciekawości obserwowała przepełnione pasażerami motocykle widząc zapewne oczyma
wyobraźni jak mknie ze swoim ach przyszłym mężem taką machiną pokonując
przestrzeń dzieląca ją od familiasamadhi.
Taxi którą jechaliśmy po
krawędzi planety z chennai do szurumburum była dwuśladem czterokołowym więc do
szybkiego poruszania się po mieście tutaj nietypowym/ typowe są żółte wózki z
tyłu dwa koła nad nimi siedzenie dla trzech osób a z przodu jedno koło nad
którym taxista zmieści obok siebie dodatkowo pasażera jest to riksza-taxi
konstruowane na bazie motocykla sprzed pierwszej wojny światowej zadaszone zwrotne
jak motorynka szybkie usłużne tania wygoda jest ich mnóstwo czekają czyhają na
pasażera rzucają się by przeciąć mu drogę zapytać może by się przejechał
zachęcają dokonując cudów zręczności na drogach gdzie jezdnia jest dla
wszystkich a żar zmęczenie wepchną człeka do rikszy byle prędzej się znaleźć w
cieniu bliżej domowego zacisza/ pamiętaj jednak: musisz mieć ten odruch by cenę
ustalić uzgodnić przed wykonaniem usługi bo jeśli myślisz żeś w europie to
dostaniesz w portfel chłopie/ my żółtodzioby pielgrzymujące faszerowani
naiwnością nabraliśmy się w Tiruvannamalai od razu/ po długiej jeździe
autobusem gorąco jak u boruty na spytkach a zimno jak u dentysty pod szprycom bo okien nie ma drzwi tyż po
prostu nie ma nie żeby pootwierane tylko powtarzam nie ma! jechać trzeba było 200 km wieje ze wszystkich stron łeb
urywa zęby studzi zapalenie ucha proszę bardzo spojówek takoż oczęta łzawią jak
najbardziej w nosie masz pranajamę na
cztery fajerki nie musisz do school of
yoga w zębach zgrzyta nie wiadomo co no więc przyjeżdżamy do tiruvanna
marzeniem naszym wanna słońce od razu rzuca się na nas jak zgłodniały na ciapaję biały blask wali w ślepia a
zaraz za słońcem stoi tych żółtych korwetek ze setka taxista riksiarz się ku
nam rzuca wyciąga nas wyrywa z autobusu wysupłuje nam z rąk plecaki rzuca na
siedzenie małe jak dla gnoma wpycha nas do czegoś co przypomina kibel wiejski
dla dwojga na kołach nim zdążyliśmy pomyśleć już jedziemy krzyczymy ramana ashram! czarny kiwa głową jasne
że tych białasów nie do sheratanu widać że to jakieś nawiedzone wiem dokąd
zawieźć przyjeżdżamy how match? a ta
skubana taksiara rodzaju męskiego w trzy kółka szarpana powiada fifty! Marysia zrobiła wielkie oczy bo napisano w przewodnikach że to 2
km a ten trzykołowy biznesmen nie daje się zepchnąć z 50.tki mp upiera się
wytargowała 5 czyli bulimy 45 uff! od tej chwili wzięliśmy taxistow riksiarzy
na ząb oko za oko rupia za rupię nasza zemsta jest straszna: idziemy po mieście
udajemy jakby nigdy nic że nam zwisa doganiają nas taxi w żółtko malowane a my ramana ashram how match? oni z reguly twenty my no! ha ha ha! oni
zdziwieni no to ile? my… no właśnie
mp uparła się pobić record obecnie
wynosi on 10 rupies za tę samą trasę
umoczyliśmy wtedy 4,5 razy więcej/ a kiedy szkoda mi tych chłopaków bo nie
wiedzą że trafili na dziewczynę z Nowolipek Warszawa Wola to mp mówi surowo ja im dam 50 łobuzy jedne! a nie jest
to jedyna zemsta dziewczynki która zaliczyła podwórka na warszawskiej Woli AWF
na Bielanach teatr zwany Akademią Ruchu i znajomość z el leon von Auschwitz otóż taxisci w żółtko malowani mają do
klaksonowania takie gruszki do lewatywy przykręcone z boku kiele zewnętrznego
lusterka wstecznego co chwila przeraźliwie tym trąbkują piszczą jest to wrzask
rozrywanej kaczki pierdnięcie starego kozła wtedy mp wybucha śmiechem
zgryźliwym nie mniej ostrym niż zapach capa w rui ostrej jako dźwięk trąbki
bojowej wojowników meksykańskich zaś taxista kosi na mp swoje czarne oczyska
nie wie czy się obrazić i o co chodzi tej białej lady gdyby wiedział biedaczysko że ma do czynienia z zawodową
aktorką o yes! słychać w tiruvanna
jej śmiech ponad trąbkami setek trójkołowych zwinnych cholernie wygodnych
poręcznych wspaniałych taksówek!/ gdyby nawet nie tak się nam z nimi coś układało to popieram ich
szanuje lubię gotów jestem pokochać bo mają na torsach zadach oknach swoich
łunochodów malunki foto plakaty napisy a wszystkie święte bo to fotosy Ramany
Maharshi naklejone namalowane powiewające