Nisargadatta Maharaj – Rozmowy z Mędrcem cz.1

Bombaj 11 lipca 1970 r.

Rozmówca: Zaleca się nam, abyśmy czcili rzeczywistość uosobioną w Bogu lub w
doskonałym człowieku. Mówi się nam, że nie powinniśmy czcić absolutu, gdyż nasza
mózgowa świadomość jest nazbyt ograniczona.

Maharaj: Prawda jest prosta i dostępna dla wszystkich. Po co ją komplikować?
Prawda jest miłością i umiłowanym. Zawiera w sobie wszystko, przyjmuje wszystko i
oczyszcza wszystko. Nieprawdą jest to co jest trudne i co przysparza kłopotów. To co
zawsze pożąda, domaga się i oczekuje. Fałszywe jest zawsze próżne, zawsze szuka
potwierdzenia i zabezpieczenia. Wszystkiego się boi i unika badawczego spojrzenia.
Utożsamia się z każdą podporą, nawet z najbardziej słabą i chwilową. Cokolwiek
otrzyma – roztrwoni i żąda jeszcze więcej. Nie można więc pokładać w nim wiary.
Wszystko co pan dostrzega, odczuwa i myśli, jest właśnie takie. Nawet grzech i cnota,
zasługa i przewina nie są tym, czym się być wydają. Dobro i zło są przeważnie
kwestią obyczaju i konwencji; akceptuje się je lub odrzuca w zależności od używanych
pojęć.

R: Czy wobec tego nie ma pragnień dobrych i złych, wzniosłych i niskich ?

M: Wszystkie pragnienia są złe, zaś niektóre bywają gorsze od innych.
Kierowanie się pragnieniami zawsze prowadzi do zmartwień.

R: Czy także pragnienie wyzbycia się pragnień ?

M: Czy w ogóle potrzebne jest do tego pragnienie? Pożądanie wolności od
pragnień nie uczyni pana wolnym.Nic nie jest w stanie uczynić pana wolnym, ponieważ
jest pan wolny.Niech pan obserwuje siebie z bezpragnieniową uwagą- to wszystko.

R: Do poznania siebie potrzeba wiele czasu.

M: W czym może pomóc panu czas? Czas jest szeregiem następujących po sobie
chwil. Każda chwila wyłania się z nicości, zanika w niej i nigdy nie powraca. Jak
można budować na czymś tak nietrwałym?

R: A co jest trwałe?

M: Niech pan szuka trwałości w sobie. Proszę wniknąć w siebie głęboko i
odkryć, co jest w panu rzeczywiste.

R: Jak tego dokonać?

M: Cokolwiek się zdarza, zdarza się to panu. Cokolwiek pan robi, sprawca istnieje
w panu. Niech pan znajdzie podmiot wszystkiego, którym sam pan jest.

R: Czym jeszcze być mogę?

M: Niech pan to odkryje. Jeśli nawet powiem panu, że jest świadkiem, cichym
obserwatorem, nie będzie to miało żadnego znaczenia, gdy sam pan nie znajdzie drogi do
własnego bytu.

R: Oto moje pytanie: jak znaleźć drogę do własnego bytu?

M: Proszę zaniechać wszelkich pytań poza jednym: kim jestem?
Jedyny pewny fakt, jakim pan dysponuje, zawiera się w stwierdzeniu jestem.
Opinie jestem tym, jestem tamtym nie są prawdziwe. Niech pan odkryje, czym pan
jest w rzeczywistości.

R: Nic innego nie czynię od sześćdziesięciu lat.

M: Starania nie są złe. Tylko dlaczego oczekuje pan rezultatów? Samo staranie
się jest pańską prawdziwą naturą.

R: Staranie się jest bolesne.

M: Dlatego, że oczekuje pan skutków. Niech pan czyni starania niczego nie
oczekując, niech pan walczy bez chęci zysku.

R: Dlaczego Bóg sprawił, że jestem taki a nie inny?

M: O jakim Bogu pan mówi? Czym jest Bóg? Czyż nie jest On samym światłem,
dzięki któremu nawet zadaje pan pytanie?. Jestem to Bóg. Szukanie to Bóg.
Szukając odkrywa pan, że nie jest ciałem ani umysłem, ale miłością płynącą z
pańskiej jaźni ku jaźni we wszystkim. Obie są jednością. Pańska świadomość i
moja, pozornie oddzielone, są w rzeczywistości jednością. Niech pan szuka jedności,
która jest miłością.

R: Jak mam znaleźć tę miłość?

M: A co pan teraz kocha? Owo jestem. Niech pan mu odda swe serce i umysł,
nie myśląc o niczym więcej. Gdy stan taki przychodzi bez wysiłku i naturalnie, jest to
stan najwyższy. W nim miłość jest zarówno kochającym, jak i ukochanym.

R: Każdy chce żyć, istnieć. Czy nie jest to miłość własna?

M: Wszelkie pragnienia pochodzą z jaźni. Cała rzecz w tym, aby odróżnić to co
dobre i słuszne od złego.

R: Złe i dobre rzeczy różnią się zależnie od nawyków i obyczajów. Różne
społeczności mają różne normy.

M: Niech pan odrzuci wszystkie tradycyjne normy. Proszę je pozostawić hipokrytom.
Tylko to jest dobre, co uwalnia pana od pragnień, obaw i fałszywych pojęć. Jak długo
będzie się pan lękał o grzech i cnotę, nie osiągnie pan w ogóle spokoju.

R: Jestem przekonany, że grzechy i cnoty są normami społeczeństwa. Ale może
być chyba jeszcze cnota duchowa lub grzech. Mam tu na myśli poziom absolutu. Czy
istnieje coś takiego, jak absolutny grzech lub absolutna cnota?

M: Grzech i cnota dotyczą wyłącznie osoby. Czym byłyby cnota i grzech bez
cnotliwej lub grzesznej osoby? Na poziomie absolutu nie istnieją osoby; ocean czystej
świadomości nie jest ani cnotliwy, ani grzeszny. Grzech i cnota są zawsze relatywne.

R: Czy mogę się wyzbyć takich zbędnych pojęć?

M: Nie wcześniej, aż przestanie pan myśleć, że jest osobą.

R: Po czym poznam, że przekroczyłem cnotę i grzech?

M: Po tym, że będzie pan wolny od wszelkich pragnień i obaw, a także od samego
wyobrażenia, że jest pan osobą. Żywić przekonanie, że się jest grzesznym lub nie,
jest grzechem. Utożsamianie się z czymś poszczególnym i osobistym, to cały grzech
człowieka. Tylko bezosobowe jest rzeczywiste, osobowe zaś pojawia się i zanika. Jestem
to bezosobowy byt. Jestem tym to zawsze osoba. Czysty byt jest prawdziwą
podstawą, natomiast osoba jest relatywna i uwarunkowana.

R: Czysty byt nie jest zapewne nieświadomy ani pozbawiony zdolności
rozróżniania. Jakże więc może on się znajdować poza grzechem i cnotą? Proszę
więc powiedzieć, czy posiada on inteligencję, czy nie?

M: Wszystkie pańskie pytania biorą się z przeświadczenia, że jest pan osobą.
Niech pan przekroczy osobowość i odkryje, co jest poza nią.

R: Co pan właściwie ma na myśli, mówiąc bym przestał być osobą?

M: Nie żądam tego od pana. Proszę tylko, aby przestał pan sobie wyobrażać,
że się pan urodził, że ma rodziców, że jest ciałem, które umrze itd. Niech pan na
początek tylko o to się postara. Nie jest to takie trudne, jak pan myśli.

R: Myślenie o sobie w kategoriach osobowych jest więc grzechem bezosobowego.

M: Znowu osobowy punkt widzenia! Po co mówić o skażeniu bezosobowego pańskimi
grzechami i cnotami? Bezosobowe nie może być opisane w terminach dobra i zła. Jest ono
absolutnym Bytem- Mądrością- Miłością. Gdzie tu jest miejsce na grzech? A cnota, o
której pan mówi, to tylko przeciwieństwo pańskiego pojęcia grzechu.

R: Mówiłem o boskiej cnocie.

M: Prawdziwa cnota jest boskiej natury – swarupa. Cnotą jest to, czym pan
rzeczywiście jest. Ale przeciwieństwo grzechu, które pan nazywa cnotą, jest tylko
zrodzoną z lęku uległością wobec obyczajów.

R: A więc po co starać się być dobrym?

M: Dzięki temu nie stoi pan w miejscu. Będzie pan dotąd błądził, aż znajdzie
pan Boga. Wtedy Bóg weźmie pana w Siebie i uczyni go takim, jakim Sam jest.

R: To samo działanie uważa się za naturalne z jednego punktu widzenia, a za
grzech z innego. Co czyni je grzesznym?

M: Grzechem jest to, co czyni pan wbrew swej prawdziwej wiedzy.

R: Wiedza zależy od pamięci.

M: Pamiętanie czym się jest naprawdę, to cnota, natomiast zapominanie o tym, to
grzech. Wszystko sprowadza się do mentalnego lub psychologicznego połączenia ducha z
materią. Możemy nazwać ten łącznik psychiką antahkarana. Jeśli psychika jest
surowa, nierozwinięta i prymitywna, ulega wówczas wielkim złudzeniom. Gdy rozwija się
i oczyszcza, staje się doskonałym łącznikiem pomiędzy czystą materią i czystym
duchem. W ten sposób daje materii sens, zaś duchowi możliwość przejawiania się.

Istnieje świat materialny – madhakaś i duchowy paramakaś. Pomiędzy
nimi znajduje się kosmiczny umysł – czidakaś, który jest także sercem ?premakaś.
Tak oto miłość czyni z dwóch jedno.

R: Jedni ludzie są głupi, inni zaś rozumni. Różnica leży w ich psychice.
Dojrzali posiadają oczywiście większe doświadczenie. Tak jak dziecko rozwija się
dzięki jedzeniu, piciu, spaniu i zabawie, podobnie ludzką psychikę kształtuje
wszystko, co człowiek myśli, odczuwa i czyni, aż wreszcie staje się ona odpowiednio
doskonała, aby służyć za pomost między duchem i ciałem. Tak jak most umożliwia
poruszanie się pomiędzy brzegami, podobnie psychika łączy źródło z wodami rzeki.

M: Można to nazwać miłością. Miłość jest tym mostem.

R: Ostatecznie wszystko jest doświadczeniem. Cokolwiek myślimy, odczuwamy i
czynimy, jest to doświadczenie. Poza tym istnieje doświadczający. A więc wszystko
składa się z tych dwóch elementów: doświadczającego i doświadczenia. Chociaż
doświadczający uważa, że jest czymś odrębnym od doświadczenia, w rzeczywistości
jednak stanowią jedność. W ten sam sposób duch i ciało są jednym, mimo że wydają
się być dwiema różnymi rzeczami.

M: Dla Ducha nie istnieje nikt drugi.

R: Komu zatem jawi się ów drugi? Według mnie dwoistość jest złudzeniem
wprowadzonym przez niedoskonałą psychikę. Gdy psychika jest doskonała, dwoistość
już się nie pojawia.

M: Odpowiedział pan na swoje pytanie.

R: Chciałbym jednak jeszcze raz zapytać: kto dokonuje rozróżnienia pomiędzy
grzechem i cnotą?

M: Ten, kto jest ciałem, grzeszy ciałem. Kto jest umysłem, grzeszy umysłem.

R: Na pewno samo posiadanie umysłu i ciała nie zmusza do grzechu. Przyczyną musi
tu być jakiś trzeci czynnik. Ciągle wracam do problemu grzechu i cnoty, gdyż
dzisiejsza młodzież uważa, że nie istnieje nic takiego jak grzech i że nie trzeba
się wzbraniać przed zaspokajaniem chwilowych pragnień. Nie szanują ona tradycji ani
autorytetu, można więc na nią wpływać tylko dzięki solidnej i uczciwej postawie.

O ile młodzi ludzie powstrzymują się od pewnych czynów, to raczej z obawy przed
policją, a nie z własnego przekonania. Dostrzegają oni zapewne, że w zależności od
czasu i miejsca nasze wartości ciągle się zmieniają. Na przykład, zabijanie ludzi na
wojnie jest dzisiaj wielką cnotą, ale w następnym stuleciu może być uznane za
straszliwą zbrodnię.

M: Człowiek, który porusza się wraz z Ziemią, będzie z konieczności
doświadczał dni i nocy. Ten jednakże, kto stoi ze Słońcem, nie zazna ciemności. Mój
świat nie jest pańskim. Jak widzę, znajduje się pan jeszcze na etapie dokonań.
Pańska działalność nie liczy się z rzeczywistością. Pańskie problemy są tak
nierealne!

R: Być może jesteśmy lunatykami żyjącymi w świecie sennych majaków.Czy nie
poczuwa się pan do żadnego działania?

M: Ja działam. Wszedłem do waszego sennego świata, aby wam powiedzieć:
przestańcie krzywdzić siebie i innych, przestańcie cierpieć, zbudźcie się!

R: Dlaczego więc się nie budzimy?

M: Zbudzicie się. Na pewno. Choć może to jeszcze potrwać jakiś czas. Gdy
zwątpicie w wasz senny świat, gdy zaczniecie go kwestionować, przebudzenie będzie
niedalekie.

Bombaj 27 czerwca 1970

Rozmówca: Widziałem wielu ludzi zrealizowanych, ale nigdy nie spotkałem
wyzwolonego. Czy zetknął się pan kiedyś z takim człowiekiem i czy wyzwolenie
równoznaczne jest z opuszczeniem ciała?

Maharaj: Co pan rozumie przez realizację i wyzwolenie?

R: Przez realizację rozumiem cudowne doświadczenie pokoju, dobroci i piękna.
Mówię o czymś, co sam przeżyłem. Świat nabiera wówczas sensu, gdyż wszelkie rzeczy
harmonizuje jedność istoty i treści. Nawet gdy doświadczenie takie przemija, nigdy nie
można go zapomnieć. Promienieje ono w umyśle jako wspomnienie i tęsknota. Wyzwoleniem
zaś nazywam ciągłe przebywanie w takim cudownym stanie. Chciałbym teraz zapytać, czy
wyzwolenie daje się pogodzić z przetrwaniem ciała.

M: A w czym przeszkadza ciało?

R: Ciało jest słabe i nietrwałe, nastręcza wiele potrzeb i pragnień. Bardzo
boleśnie ogranicza ono człowieka.

M: Cóż z tego? Fizyczne przejawy mogą być ograniczone. Wyzwolenie zaś jest
obroną jaźni przed fałszem i narzuconymi sobie wyobrażeniami. Nie polega ono na
jakichś szczególnych, choćby najwspanialszych doświadczeń.

R: Czy wyzwolenie jest trwałe?

M: Każde doświadczenie jest ograniczona w czasie. Cokolwiek ma początek, musi
mieć i swój koniec.

R: A więc wyzwolenie- takie jak je określiłem- nie istnieje?

M: Wręcz przeciwnie, człowiek jest zawsze wolny. Pan może być świadomy i jest
pan świadomy. Nikt nie jest w stanie panu tego odebrać. Czy pan na pewno pamięta siebie
nie istniejącego i nieświadomego?

R: To że nie pamiętam, nie wyklucza okresowej nieświadomości mej istoty.

M: Czy nie byłoby lepiej zwrócić się ku doświadczającemu zamiast ku
doświadczeniu i skupić się w pełni na odczuciu jestem?

R: Jak tego dokonać?

M: Nie trzeba stawiać takiego pytania. Po prostu należy się skupić na odczuciu jestem
i starać się zjednoczyć w nim swój umysł i serce. Powtarzając wielokrotnie tego
rodzaju próby, zrównoważy pan uwagę i żarliwość, a pański umysł utwierdzi się w
myślo-czuciu jestem. Cokolwiek by pan myślał, mówił i czynił, owo jestem
będzie zawsze obecnym tłem pańskiego umysłu.

R: I pan to nazywa wyzwoleniem?

M: Nazywam to normalnością. Czy w istnieniu, poznawaniu i działaniu wolnym od
wysiłku i zmartwień jest coś niewłaściwego? Po co od razu zastanawiać się nad
zniszczeniem ciała? Dlaczego miałoby ono natychmiast umierać? Niech pan zmieni swój
stosunek do ciała i pozostawi je w spokoju. Nie należy mu zanadto pobłażać, ale i nie
trzeba go dręczyć. Niech mu pan pozwoli jak najdłużej przebywać poniżej progu
świadomej uwagi.

R: Wspomnienie moich niezwykłych doświadczeń często mnie nawiedza. Chciałbym,
żeby do mnie wróciły.

M: To pańska wola stanowi przeszkodę. Jakiekolwiek pragnienie blokuje przyjście
głębszych doświadczeń. Umysł, który dobrze wie czego pożąda, żadnego
wartościowego odkrycia nie dokona. To, co umysł może sobie wyobrazić, nie ma
większego znaczenia.

R: Czego więc należy pragnąć?

M: Oczywiście najlepszego. Im większa szczęśliwość, tym doskonalsza
wolność. Wolność od pragnień jest najwyższym błogosławieństwem.

R: Nie zależy mi na wolności od pragnień. Chcę takiej wolności, która
zaspokoiłaby moje tęsknoty.

M: Ma pan zupełną swobodę zaspokajania ich. Faktycznie nic innego pan nie robi.

R: Staram się, ale tyle jest przeszkód, które mnie zniechęcają.

M: Niech pan je przezwycięży.

R: Nie potrafię, jestem zbyt słaby.

M: Ale z jakiego powodu? Czym jest ta słabość? Inni ludzie zaspokajają swe
pragnienia, a pan nie może?

R: Brakuje mi chyba energii.

M: Gdzie ona znikła? Co się z nią stało? Czy przypadkiem nie rozproszył jej
pan przez wiele sprzecznych pragnień i dążeń? Pańskie zapasy energii nie są
nieograniczone.

R: Dlaczego?

M: Cele do których pan dąży są drobne i niskie. Na więcej one nie zasługują.
Tylko energia Boga jest nieskończona, gdyż On nie chce dla siebie niczego. Niech pan
się stanie podobny do Niego, a wszystkie pańskie pragnienia zostaną spełnione. Im
wyżej sięgać będą pańskie cele i większe będą pragnienia, tym więcej energii
będzie pan posiadał. Niech pan pragnie dobra dla wszystkich, a wszechświat będzie z
panem współpracował. Jeśli jednak będzie pan szukał tylko własnej przyjemności,
będzie pan musiał ciężko na to zapracować. Zanim pan czegoś zapragnie niech pan na
to zasłuży.

R: Studiuję filozofię, socjologię i zagadnienia wychowania. Myślę, że zanim
przystąpię do samorealizacji, będę musiał jeszcze rozwinąć się umysłowo. Czy
znajduję się na właściwej drodze?

M: Aby zarobić na życie, trzeba zdobyć jakąś specjalność. Natomiast wiedza
ogólna niewątpliwie umysł rozwija. Jeśli jednak ma pan zamiar spędzić swe życie na
nieprzerwanym gromadzeniu wiedzy, to zbuduje pan wokół siebie mur. Chcąc przekroczyć
umysł, nie należy przeciążać go wiedzą.

R: A co jest potrzebne?

M: Niech pan nie dowierza umysłowi i śmiało go przekroczy.

R: A co mogę znaleźć poza umysłem?

M: Bezpośrednie doświadczenie bytu, poznania i miłości.

R: Jak można przekroczyć umysł?

M: Wiele jest punktów wyjścia- wszystkie one prowadzą do tego samego celu. Może
pan na przykład zacząć od bezinteresownej pracy, rezygnacji z owoców swojego
działania. Potem może pan zaniechać myślenia i wreszcie zrezygnować z wszelkich
pragnień. W tym przypadku głównym działającym czynnikiem jest zaniechanie. Można
jeszcze inaczej, na przykład przestać przejmować się wszystkim, czego się pragnie, o
czym się myśli i czym się zajmuje, i po prostu zagłębić się w myślenie i
odczuwanie owego jestem. Potem należy się w tym stanie utwierdzić. Może pan
wówczas przeżywać różne doświadczenia, ale proszę pamiętać, że są to zjawiska
przejściowe. Tylko odczucie "jestem" ma przetrwać.

R: Nie mogę dla takich praktyk zrezygnować z całego mego życia. Mam wiele
obowiązków do spełnienia.

M: Ależ obowiązki swoje musi pan wypełniać! Działanie bez emocjonalnego
zaangażowania, pożyteczne i nie wywołujące cierpień, nie będzie pana krępować.
Może pan podejmować różne czynności i działać z wielkim zapałem, ale musi pan
pozostawać wewnętrznie wolny i spokojny, z umysłem podobnym do zwierciadła, które
wszystko odbija i samo pozostaje nie poruszone.

R: Czy taki stan jest osiągalny?

M: Nie mówiłbym o tym, gdyby było inaczej. Po co miałbym popisywać się
fantastycznymi pomysłami?

R: Wszyscy powołują się na źródła pisane.

M: Ci, którzy znają tylko księgi, nie wiedzą niczego. Znać to być. To o czym
mówię, znam nie z lektury i nie ze słyszenia.

R: Studiuję sanskryt pod kierunkiem profesora, ale w rzeczywistości studia moje
nie wykraczają poza sztukę czytania. Ja jednak poszukuję drogi samorealizacji i
znalazłem wreszcie potrzebne mi kierownictwo. Proszę mi powiedzieć, co mam czynić.

M: Jeśli czytał pan sanskryckie teksty, to po co pan pyta?

R: Teksty te podają wskazania ogólne, a jednostka potrzebuje szczegółowych
instrukcji.

M: Największym nauczycielem – sadguru jest pańska jaźń. Nauczyciel
zewnętrzny /guru/ to zaledwie kamień milowy na pana drodze. Tylko pański wewnętrzny
nauczyciel będzie stale panu towarzyszył i doprowadzi go do celu. On sam wreszcie jest
tym celem.

R: Do wewnętrznego nauczyciela niełatwo dotrzeć.

M: Ponieważ znajduje się on w panu i stale z panem przebywa, nie są to
trudności poważne. Niech pan wejrzy w siebie i go odkryje.

R: Patrząc w siebie dostrzegam wrażenia, doznania, myśli, uczucia, pragnienia,
niepokoje, wspomnienia, oczekiwania. Jestem w nich zanurzony jak w chmurze i nic nie
widzę.

M: To pański wewnętrzny nauczyciel wszystko widzi. Tylko on jest, zaś
wszystko inne wydaje się być. On jest pańską prawdziwą jaźnią, jedyną nadzieją i
podstawą pana wolności. Niech pan go odkryje i trzyma się go, a będzie pan uratowany.

R: Wierzę panu. Kiedy jednak zaczynam naprawdę go szukać, wówczas mi ucieka.

M: A gdzie powstaje myśl, że on panu ucieka?

R: W umyśle.

M: A kto poznaje ten umysł?

R: Poznaje go świadek umysłu.

M: Czy przyszedł ktoś do pana i powiedział: Jestem świadkiem twego umysłu?

R: Oczywiście, że nie. Byłoby to wtedy tylko inne wyobrażenie w moim umyśle.

M: A więc kto jest tym świadkiem?

R: Ja sam.

M: A zatem zna pan świadka- sam pan jest tym świadkiem. Dlatego powtarzam: znać
to być.

R: Tak, zdaję sobie sprawę, że jestem świadkiem, tą Najwyższą
Świadomością. Ale jaką będę miał z tego korzyść?

M: Cóż za pytanie! A jakich korzyści pan oczekuje? Czy nie wystarczy, że wie
pan, kim pan jest?

R: Jaka jest korzyść z samopoznania?

M: Samopoznanie pomaga zrozumieć czym pan nie jest i daje panu wolność od
fałszywych wyobrażeń, pragnień i czynów.

R: Jeśli jestem tylko świadkiem, to co sprawia, że jakieś działanie jest dobre
albo złe?

M: Dobre jest to, co pomaga panu w samopoznaniu. To co przeszkadza, jest złe.
Poznanie swojej prawdziwej jaźni jest błogosławieństwem, zapomnienie o niej –
cierpieniem.

R: Czy świadomość świadka jest prawdziwą jaźnią?

M: Jest to odbicie rzeczywistości w umyśle – buddhi. Ale rzeczywistość
jest poza tym. Świadek jest bramą, którą wchodzi się do rzeczywistości.

R: Jakie jest zadanie medytacji?

M: Dostrzeganie fałszu w tym co fałszywe. Należy to czynić nieustannie.

R: A więc należy regularnie medytować.

M: Codzienna medytacja polega na rozróżnianiu pomiędzy prawdą i fałszem, i
wyrzekaniu się fałszu. Jakkolwiek istnieje wiele rodzajów medytacji, do tego w końcu
one się sprowadzają.

R: Proszę mi powiedzieć, jaka droga samorealizacji jest najkrótsza.

M: Żadna droga nie jest krótka ani długa, tylko niektórzy ludzie traktują
samorealizację poważnie a inni nie. Mogę posłużyć się własnym przykładem. Byłem
prostym człowiekiem, ale zaufałem mojemu Guru. To co kazał mi robić, robiłem.
Polecił mi koncentrować się na odczuciu jestem – czyniłem to.
Powiedział mi, że znajduję się poza wszystkim dostrzegalnym i pojmowalnym-
uwierzyłem. Oddałem mu się całym sercem i duszą, poświęciłem mój cały wolny
czas, musiałem jednocześnie pracować na utrzymanie rodziny. Dzięki mojej wierze i
zaangażowaniu urzeczywistniłem własną jaźń – swarupa w ciągu trzech lat.
Może pan wybrać taką drogę, jaka najbardziej panu odpowiada. Szybkość osiągnięć
zależy od pańskiej powagi i zaangażowania.

R: Czy nie ma pan dla mnie szczegółowych wskazówek?

M: Proszę utwierdzić się w Najwyższej Świadomości jestem. Oto
początek i koniec pańskiej drogi.

Bombaj 19 września 1970

Rozmówca: Przybywam z odległego kraju. Miałem trochę własnych doświadczeń i
chciałbym podzielić się uwagami na ten temat.

Maharaj: Proszę bardzo. Czy zna pan siebie?

R: Nie jestem ciałem, nie jestem też umysłem.

M: Co sprawia, że pan tak uważa?

R: Nie czuję, żebym był w ciele. Wydaje mi się , że jestem poza tym miejscem,
wszędzie. Jeśli chodzi o umysł, mogę go jak gdyby włączyć i wyłączyć. To sprawia
że nie czuję się umysłem.

M: Gdy czuje pan, że jest wszędzie na świecie, czy pozostaje pan od niego
oddzielony? Czy też jest pan światem?

R: I tak, i tak. Czasami czuję, że nie jestem ciałem ani umysłem, lecz jednym
wszechwidzącym okiem. Gdy się w to zagłębiam, stwierdzam, że jestem wszystkim co
widzę i staję się jednym ze światem.

M: Bardzo dobrze. A co z pragnieniami? Czy miewa pan jakieś?

R: Tak, przychodzą, krótkie i powierzchowne.

M: I co pan z nimi robi?

R: Cóż mogę robić? Przychodzą i odchodzą. Patrzę na nie. Czasem widzę moje
ciało i umysł zajęte spełnianiem ich.

M: Czyje pragnienia zostają spełnione?

R: Są one częścią świata, w którym żyję. Dostrzegam je tak jak te drzewa i
chmury.

M: Czy nie są oznaką niedoskonałości?

R: Czemu miałyby być? Są jakie są i ja jestem jaki jestem. Dlaczego miałoby
mnie dotyczyć pojawianie się i znikanie pragnień? Oczywiście, oddziałują one na
formę i treść umysłu.

M: Bardzo dobrze. Jaki jest pana zawód?

R: Jestem kuratorem sądowym.

M: Co to znaczy?

R: Młodociani przestępcy wypuszczani są z więzienia na okres próbny i
specjalni opiekunowie obserwują ich zachowanie, aby pomóc im w nauce i znalezieniu
pracy.

M: Czy musi pan pracować?

R: Kto pracuje? Praca po prostu się dzieje.

M: Czy jest ona panu potrzebna?

R: Jest potrzebna, bo daje pieniądze. Lubię pracę, gdyż styka mnie ona z
żywymi istotami.

M: Do czego ludzie są panu potrzebni?

R: To oni mogą mnie potrzebować. Ich przeznaczenie sprawiło, że przyjąłem
takie zajęcie. W końcu jest jedno życie.

M: Jak doszedł pan do swego obecnego stanu?

R: Naprowadziła mnie na drogę nauka Śri Ramany Maharishiego. Potem spotkałem
niejakiego Douglasa Hardinga, który pomógł mi pracować nad pytaniem kim jestem?

M: Czy było to przeżycie nagłe czy stopniowe?

R: Zupełnie nagłe. Jak coś całkiem zapomnianego, powracającego do czyjegoś
umysłu. Lub jak nagły przebłysk zrozumienia. Jakież to proste – powiedziałem. Jakie
proste. Nie jestem tym, czym myślałem, że jestem! Nie jestem postrzegającym ani
postrzeganym, jestem tylko postrzeganiem.

M: Nawet nie postrzeganiem, lecz tym, co czyni to wszystko możliwym.

R: Czym jest miłość?

M: Miłość jest wtedy, gdy nie ma poczucia różnicy i oddzielenia.

R: Czemu kładzie się tak wielki nacisk na miłość między kobietą i
mężczyzną?

M: Bo tak bardzo dominuje w niej element szczęścia.

R: Czy nie jest tak z każdą miłością?

M: Niekoniecznie. Miłość może powodować ból. Nazywa ją pan wtedy
współczuciem.

R: Czym jest szczęście?

M: Harmonią pomiędzy wnętrzem i tym co wewnętrzne. Z drugiej strony
utożsamianie się z zewnętrznym powoduje cierpienie.

R: Jak się odbywa to utożsamianie?

M: Jaźń z natury zna tylko siebie. Z braku doświadczenia, cokolwiek postrzega,
bierze za siebie samą. Cierpiąc, uczy się czuwać – wiweka i pozostawać sama – vajragja.
Gdy właściwe postępowanie – uparathi stanie się dla niej normalne, potężny
wewnętrzny bodziec – mukmusiutwa sprawi, że zacznie ona szukać swego źródła.
Wreszcie zapala się świeca ciała i wszystko staje się jasne atmaprakaś.

R: Jaka jest prawdziwa przyczyna cierpienia?

M: Utożsamianie się z tym, co ograniczone – wjaktitwa. Wrażenie jako
takie, nawet najmocniejsze, nie powodują cierpienia. Przysparza go umysł zaślepiony
fałszywymi wyobrażeniami, przyzwyczajony do myśli jestem tym, jestem tamtym,
obawiający się straty, pragnący zysku, cierpiący, gdy nie spełniają się jego
nadzieje.

R: Mój przyjaciel miał co noc koszmarne sny. Przerażała go sama myśl o spaniu.
Nic nie mogło mu pomóc.

M: Towarzystwo człowieka prawdziwie dobrego – satsangh mogłoby mu pomóc.

R: Samo życie jest zjawą senną.

M: Szlachetny przyjaciel jest najlepszym lekarstwem na wszystkie choroby fizyczne i
umysłowe.

R: Czasem nie można znaleźć takiej przyjaźni.

M: Niech pan szuka wewnątrz siebie. Pańska jaźń jest najlepszym przyjacielem.

R: Dlaczego życie jest tak pełne sprzeczności?

M: Służy to zniweczeniu dumy umysłu. Musimy zdać sobie sprawę z tego, jak
jesteśmy biedni i bezsilni. Dopóki łudzimy się tym, z czym się utożsamiamy, tym co
wiemy, posiadamy i robimy, jesteśmy w fatalnym położeniu. Tylko dzięki odrzuceniu tego
wszystkiego mamy szansę odkrycia naszego realnego bytu.

R: Czemu kładzie się nacisk na to odrzucenie?

M: Podobnie jak na samorealizację. Trzeba porzucić fałszywe ja, zanim
się odkryje prawdziwą jaźń.

R: To ja, które nazwał pan fałszywym, jest dla mnie niepokojąco realne.
Jest to jedyne znane mi ja. To, co nazywa pan prawdziwym ja, jest zaledwie
pojęciem, rodzajem określenia, wytworem umysłu, pociągającą abstrakcją. Moje
powszednie ja nie jest, przyznaję, piękne, ale jest ono moim jedynym. Mówi pan,
że jestem innym ja, że posiadam inne ja. Czy pan je widzi? Czy jest ono
dla pana rzeczywiste, czy też miałbym uwierzyć w coś, czego pan sam nie dostrzega?

M: Proszę nie wyciągać pochopnych wniosków. To co konkretne, nie musi być
rzeczywiste, a co pojęciowe nie musi być fałszywe. Oparte na wrażeniach zmysłowych i
ukształtowane przez pamięć postrzeżenia zakładają istnienie widza, którego natury
nigdy pan nie zbadał. Niech pan poświęci temu całą swą uwagę i docieka z
miłością, a odkryje pan wyżyny i głębie, o których pan nawet nie śnił,
pochłonięty swym znikomym obrazem.

R: Muszę być we właściwym nastroju, by owocnie siebie badać.

M: Musi pan być poważny, oddany, szczerze zainteresowany. Musi pan być pełen
dobrej woli wobec siebie.

R: Jestem wystarczająco samolubny.

M: Nie jest pan. Przez cały czas niszczy pan siebie i swoje ja, służąc
obcym bogom, wrogim i fałszywym. Proszę być samolubnym we właściwy sposób. Niech pan
dobrze sobie życzy i pracuje nad tym, co dobre dla pana. Niech pan usunie wszystko, co
stoi pomiędzy panem a szczęściem. Trzeba być wszystkim, kochać wszystko, być
szczęśliwym, uszczęśliwiać. Nie ma większego szczęścia.

R: Dlaczego w miłości jest tyle cierpienia?

M: Wszystkie cierpienia rodzą się z pragnień. Prawdziwa miłość nigdy nie
zostanie zawiedziona. Jakże poczucie jedności mogłoby doznać zawodu? Zawiedzione może
być tylko pragnienie ekspansji, podobnie jak inne pragnienia powstające w umyśle.

R: Jaka jest rola płci w miłości?

M: Miłość jest stanem bytu. Płeć jest energią. Miłość jest mądra, płeć
ślepa. Gdy raz się zrozumie naturę miłości i płci, konflikt zniknie.

R: Jest tyle seksu, a tak mało miłości.

M: Bez miłości wszystko jest złe. Życie bez miłości jest złem.

R: Gdzie mógłbym znaleźć miłość?

M: Sam pan jest miłością, gdy nie ma w panu lęku.

 

Przekład Hubert Kowalik
Logonia dziękuje Panu Hubertowi Kowalikowi za udostępnienie przekładów

www.logonia.org