019 z notesu astrologa

Leon Zawadzki
z notesu astrologa                          
019 o podglądaniu Muzy Uranii przez dziurkę od klucza

Szanowni Logonauci, w dziale Astrologia publikujemy sukcesywnie zapiski Z NOTESU ASTROLOGA Leona Zawadzkiego. Powstawały od 1962 r. Składają się z zanotowanych rozmyślań i rozważań, a także z konspektów i oryginalnych wykładów warsztatowych.  
Teksty tutaj publikowane są ogólnodostępne. Można z nich korzystać do woli, pod warunkiem, że będą cytowane dosłownie, a także z podaniem adresu-linku do edycji źródłowej
www.logonia.org oraz nazwiska autora. Można również je komentować, w dowolnym miejscu, pod warunkiem przesłania komentarza, ewentualnie linku do komentarza, na adres poczta@logonia.org  Autor podejmie niektóre wątki komentarzy w rozmowie z Logonautami.
Autor i Logonia zachowują oczywiście wszystkie prawa autorskie do w/w edycji.

Evangeline Adams (pseudonim astrologiczny, nazwisko rodowe Mrs. George Jordan) urodz. 8 lutego 1868 r. godz. 08:30 w Jersey City (USA NY). Krewna prezydenta Stanów Zjednoczonych Georga K. Adamsa, wyjątkowo popularna w Stanach kobieta-astrolog. Zajmowała się przede wszystkim astrologią praktyczną, chociaż nie wniosła do jej teorii własnych opracowań. Jest autorką wielu podręczników, a jej książka Astrology. Your Place in the Sun. Dodd, Mead and Co. I ed. N.Y.1927 wydawana była 25 razy.

Jej kariera zaczęła się, gdy podczas pierwszej wizyty w Nowym Jorku poformowała właściciela hotelu, że jego horoskop wskazuje na wyjątkowe niebezpieczeństwo, które grozi mu niezwłocznie. Tej samej nocy hotel spłonął doszczętnie, a żona właściciela oraz kilku jego krewnych zginęli.
Evengeline Adams otworzyła w NY jeden z pierwszych gabinetów konsultacji astrologicznej.

Zgodnie z ówczesnym prawem (obowiązującym w Stanach do 1914 r.) została postawiona przed sądem i oskarżona za „wróżbiarstwo”. Przyniosła do sądu wszystkie materiały pomocnicze do sporządzenia horoskopu i oświadczyła, że bronić się będzie sama i udowodni zasadność astrologii. Sędzia zaproponował jej sporządzenie oraz interpretację horoskopu osoby, której Adams nie znała. Jak się później okazało, był to syn sędziego. Astrologini wykonała polecenie sędziego, a jej interpretacja horoskopu okazała się do tego stopnia trafna, że sędzia, uniewinniając ją, oświadczył: – Oskarżona wzniosła astrologię na poziom prawdziwie naukowy.

Jej klientami byli m.in. król Edward VII, Enrico Caruso, Mary Pickford, G. Morgan.

W 1930 r., na dwa lata przed śmiercią (którą dokładnie przepowiedziała), Adams rozpoczęła wykłady radiowe, które przysporzyły jej sławy i przekonały do astrologii tysiące wdzięcznych słuchaczy.

                                                                              * * *

Takie to czasy, gdy jeśli coś działa, to koniecznie musi być „naukowe” i dopiero wtedy można ukoić swoje poglądy na Astrologię, gdy ten przymiotnik znajdzie jakie takie uzasadnienie. A nie jest to takie proste i oczywiste, jak się wydaje. Chociażby dlatego, że wszystko raz działa, raz nie działa, no, może za wyjątkiem Układu Słonecznego, a i to nie jest pewne, że będzie działać zawsze tak samo.

W samej nauce warto rozróżniać uczonych i naukowców. Z uczonymi astrolog może się dogadać, zapewne dlatego, że nie tylko myślą, ale widzą i czują, ponadto są krytyczni, lecz nie okopują się w swojej wiedzy, potrafią poddać w wątpliwość każdą jej zasadę i regułę, po prostu są twórczy w poszukiwaniach. Gorzej z naukowcami, którzy najczęściej wiedzą coś o czymś, wiedzą lepiej i nie muszą się zastanawiać nad granicami wiedzy, dopóki któryś z uczonych ich do tego nie przekona lub po prostu nie zmusi. 

Człowiek, który nie widzi, nie słyszy, nie czuje rytmów kosmicznych i nie jest w stanie postrzegać ich niezbywalnego powiązania z rytmami natury uwarunkowań ziemskiej egzystencji, taki człowiek nie ma czego szukać w Astrologii. Do tanga potrzebnych jest nie tylko dwoje. Potrzebna jest jeszcze wrażliwość na rytm, czucie muzyki i bliskości tajemnicy, którą tworzy prawdziwy taniec. Ten, kto się wyuczył kroków zsynchronizowanych jako tako z brzmieniem melodii, nie ma nic do odkrycia dla siebie, ani do przekazania człowiekowi,  z którym tańczy. No, może za wyjątkiem tego „cześć, cześć i co dalej? Może byśmy tak?…” Nadeptując wciąż Uranii na planety i potykając się o Jej gwiaździste Niebo, wciśnięty w drepczące ciało będzie się wciąż czuł poza sytuacją, w której objawia się Misterium porozumienia dusz pochłaniane przez Tajemnicę Ducha. Najłatwiej wtedy wyrażać swoje wątpliwości co do Jej piękna i oczarowania, podając w wątpliwość Jej możliwości i umiejętności, a w końcu samo Jej Istnienie.

Nie przejmujcie się, niedowiarki, Astrologią. Poradzi sobie Ona i bez was. Tak samo radzić sobie będzie jak Muzyka i Poezja, jak mistrzowska proza i błyskawica Niebios.

Astrologii nie można się nauczyć, a wiedzieć coś o Niej to stanowczo za mało. Można, owszem, poględzić i poplotkować, udając dobrą z Nią znajomość, a takoż z nonszalancją wygadywać trywialne głupoty o orszaku Jej Mocy. Ale jakoś wstyd się przyznać, że podglądało się Ją przez dziurkę od klucza i w dodatku nie przez tą co trzeba. Niech sobie roi /zalotnik sny o szczęściu. /Czyż on może, biedny, / wiedzieć, jak wygląda miłości chleb powszedni ? / Jakie kupy gnoju nieraz trza wygarnąć, / by horyzont najbliższy dostrzec?/ I ogarnąć wszystkie drogi do serca wybranej niewiasty. / Jakże on tam dojdzie, jeśli gwiazdy umie tylko liczyć i wzdychać,/ umie grzecznie prosić, /by mu pozwolono trochę potarmosić/ bogdankę za warkocz… [ga xx].

I przestańcie bredzić o „moim Słońcu” w horoskopie, o „staruchu Saturnie”, o „rozkosznej Wenus” itp. Żadna z tych Mocy Planetarnych nie należy do właściciela horoskopu! To on należy do nich, kręci się za własnym kuprem i żałosnymi myślakami ośmielając się na spoufalenie z potęgami Kosmosu, o których nie ma bladego pojęcia. Pokora wobec Istności Planetarnych nie jest słabością, udawanie gieroja wobec sprawczej Energii Kosmosu nie jest żadnym bohaterstwem, to tylko szpan i zwiędłe wypustki mózgowia. W Kosmosie obowiązuje hierarchia, to nie demokracja dla oszalałej bachanalii prymitywnej głupoty. 

Warto tylko postarać się zrozumieć, chociażby zastanowić, dlaczego Astrologia was tak rajcuje? Może tak samo, jak niemogęta przyciąga i oszałamia piękno, w którym nie jest w stanie wzbudzić poruszenia pasji i namiętnej ciekawości poznawczej? Jak chcecie się zbliżyć do Uranii? Tak, ma Ona swoich wybrańców, w końcu nie każdy jest Mozartem czy Toscaninim dla Melpomene. Urania też jest Muzą! Pamiętacie może: Wdarłem się na skałę pięknej Kaliope/ gdzie dotychmiast nie było śladu polskiej stopy – Jan Kochanowski doskonale wiedział, że Poezja jest Sztuką pod protektoratem Muzy. Astrologia też jest Sztuką. Nie każdy może być Sokratesem, Dante, Mozartem, Michałem Aniołem, Rembrandtem, Williamem Lilly, Edisonem czy Einsteinem. Próbować można i warto, ale jeśli już, to trochę szacunku i taktu wobec przepastnych głębin Ducha, na miłość Boską!

Zapewniam, że zgłębianie Astrologii nie jest dostępne za sprawą jednego wcielenia. I jak każda Sztuka wymaga poświęcenia całego życia, bez reszty, choćby droga prowadziła przez piekło. Niewiele mają do powiedzenia ci, którzy wpadli na jakiś kurs astrologii, bo akurat nic innego nie mieli do roboty, a jak mieli, to się tym zajęli i dzięki Bogu! Evangelina Adams, w opisanym powyżej wcieleniu, kontynuowała swoją drogę Astrologa, terminując w klasie mistrzowskiej.
 
Astrologia nigdy nie będzie nauką. I chwała Bogu!

11.11.2011