014 z notesu astrologa

Leon Zawadzki
z notesu astrologa

orba w kojcu

Szanowni Logonauci, w dziale Astrologia publikujemy sukcesywnie zapiski Z NOTESU ASTROLOGA Leona Zawadzkiego. Powstawały od 1962 r. Składają się z zanotowanych rozmyślań i rozważań, a także z konspektów i oryginalnych wykładów warsztatowych.  
Teksty tutaj publikowane są ogólnodostępne. Można z nich korzystać do woli, pod warunkiem, że będą cytowane dosłownie, a także z podaniem adresu-linku do edycji źródłowej
www.logonia.org oraz nazwiska autora. Można również je komentować, w dowolnym miejscu, pod warunkiem przesłania komentarza, ewentualnie linku do komentarza, na adres poczta@logonia.org  Autor podejmie niektóre wątki komentarzy w rozmowie z Logonautami.
Autor i Logonia zachowują oczywiście wszystkie prawa autorskie do w/w edycji.
 

Otrzymałem (16 marca 2010) pocztą elektroniczną pytanie od człowieka (płci męskiej), który za pomocą astrologii usiłuje ustalić, czy WARTO wejść w bliskie relacje z drugim człowiekiem (płci żeńskiej). Oto tekst tego maila, pomijając oczywiście dane personalne (pisownia jak najbardziej oryginalna):

Witam Pana mam bardzo wazne pytanie w sprawie synastrii, chcialem sie dowiedziec do jakie sa max. orby w synastrii bo stosujac podane orby 1-2 stopni zalecane przez Szumana wszystko sie w horoskopie sprawdza, natomaist niewiem czy aspekt z orba 2,24 mars opozycja saturn i mars kwadratura saturn orba 2,88 dziala bo nie odczuwam tego. Prosilbym bardzo o odpowiedz. POZDRAWIAM (podpis dużymi lterami).
PS. Bardzo silna jest wenus kwadratura pluton jako wladcy descendentów 1,33 stopnia. Ale boje sie co bedzie z tego na dłuzszą mete jeśli by zadzialały aspekty marsa i saturna. Poznalismy sie na tranzycie wenus do jej słonca w 7 domu, od poczatku była wyczuwalna chemia jak tylko sie poznaliśmy. Bardzo wazne jest czy te aspekty moga zadzialc dlatego prosiłbym o odpowiedz w miare możliwosci.

                                                                   * * *

Napisałem do Nadawcy tego maila:

Szanowny Panie, Pańskie pytania wprawiły mnie w zdumienie, zadumę i, co tu kryć, życzliwe dla Pana rozbawienie.
Moc i skuteczność wszelkich aspektów, w tym aspektów porównawczych, zależna jest nie od sztywnych reguł geometrii i rachunkowości orbitalnych uzależnień, lecz nade wszystko od:

konfiguracji  KONKRETNEGO/KONKRETNYCH horoskopu/horoskopów; tej CAŁOŚCI, która decyduje o znaczeniu szczegółów i współczynników, o ŚRODOWISKU, w którym zachodzi ów proces, zwany przez Pana (nie tylko przez Pana) chemią w relacjach, a już szczególnie w relacjach płci i budowania związków (nie tylko międzyludzkich); postrzeganie tych relacji jako procesów molekularnych, jeśli nawet znajduje uzasadnienie w nowomodnej gwarze, nie bierze pod uwagę, że zarówno życie człowieka jak i związki jego ze światem są PROCESEM; np. nawet termometr, chociaż jest urządzeniem w miarę jednolitym, to służy do mierzenia zjawisk dynamicznych, wyrażonych w jednym wskaźniku czyli temperaturze (jak wiadomo są różne termometry, służące do rożnych celów i różnie wyskalowane);

– dynamiki procesów życiowych (wiek, zmiany stanów zdrowia, uwarunkowań psychicznych, motorycznych, środowiskowych, okoliczności zewnętrznych, procesów historycznych i pokoleniowych, nawyków, uzależnień, życiowego celu strategicznego i taktycznych środków realizacji, etc);

POZIOMU doświadczania siebie samego i świata, co też jest procesem (np. postrzegania swoich potrzeb w wieku lat 20., 30., 40. itd, a najczęściej jest tak, że to, co człowieka animuje w wieku lat 25., przestaje być istotne w wieku lat 30. i okazuje się, że "chemia" już nie działa, albo działa inaczej, bo inne są potrzeby i okoliczności etc

– w synastrii zaś, nade wszystko, od tego, na jakim etapie życia osobniczego (biorytm podstawowy) zmieniać się będą – w świetle owego KONKRETNEGO horoskopu – akcenty i preferencje właściciela(-ki) horoskopu.

Wymieniłem tutaj tylko główne motywy interpretacji aspektów porównawczych, gdyż jest ich o wiele więcej. Proszę wziąć pod uwagę, iż żaden rozsądny lekarz nie będzie diagnozował i zalecał postępowanie pacjenta w oparciu o samą nazwę dolegliwości i wyniki analiz, lecz będzie starał się rozpoznać wszystkie czynniki, które składają na proces chorobowy i możliwości utrzymywania równowagi zwanej zdrowiem.

Aspekty (nie tylko aspekty) w horoskopie stały się dla umysłów leniwych jakąś magiczną projekcją zależności. W gruncie rzeczy, w horoskopie WSZYSTKO JEST ASPEKTOWANE i wszystko jest aspektem; wyróżniamy tzw. aspekty radykalne oraz pozostałe dla ułatwionego rozpoznania punktów węzłowych i zasilania , ale zapewniam Pana, ze brak takich aspektów też jest aspektem i działa silniej niż aspekt podręcznikowy, i do tego stopnia silniej, że może radykalnie uniemożliwić działanie aspektów jak najbardziej przyjaznych, a z aspektów rokujących napięcie uczynić narzędzie jak najbardziej sprzyjające.

Niech Pan nie da zwieść swoim lękom, lecz – gdy Pan już wszystko obliczy i uzgodni z własnym umysłem – zapyta swojego Serca o co Panu chodzi i czy Pan ma zamiar żyć wiecznie.

Wieczny jest tylko Wszechświat i ludzka głupota, ale tego pierwszego już nie jestem pewny – powiedział Albert Einstein

Teraz ja mam pytanie: dlaczego swoje imię pisze Pan z dużej litery, a nazwy planet z małych liter?

Koszt tej porady wynosi 100 zł i proszę je przesłać na konto podane na www.logonia.org

Pozdrawiam serdecznie.
Leon Zawadzki

NB. Po raz pierwszy w swojej praktyce astrologa wskazałem Nadawcy takich i podobnych pytań na konieczność uiszczenia honorarium za odpowiedź, czyli zażądałem zapłaty. Wyjaśniam dlaczego.

                                                    
                                                     Pustynia – foto LZ

Otóż już 20 marca 2000 roku opublikowałem – w moim cyklu Męskie Rozmowy – na Forum Astrologii, którego moderatorem był nieoceniony Pan Andrzej Opejda, m.in. takie oto uwagi:

DO: Forum Astrologii
OD: Leon Zawadzki

Temat: męskie rozmowy
20 marca 2000 r.

Szanowne Forum, zebrałem listy, których teksty wprawiły mnie w szczególną zadumę. Przytaczam tylko te, które są istotne dla naszej rozmowy, pozostałe pomijam (łatwo je odnaleźć w archiwum). Daty nad listami dotyczą momentu wysłania na Forum przez nadawcę. Będzie to męska rozmowa, z tej prostej przyczyny, że jestem starzejącym się człowiekiem i nie mam już czasu na wszelkie “być może”.

20.03.2000
Pytanie uczestnika Forum: Z całym szacunkiem dla pana Leona, ale czy to znaczy, że możemy przestać pisać cokolwiek?

LZ: Skąd bierze się takie pytanie, taki problem? Czy jest to tylko zwrot retoryczny, kokieteria epistolarna? Jeśli wniknąć w sens tego pytania, to za kotarą słów i znaku zapytania ukrywa się bezradność dot. samej sztuki prowadzenia rozmowy na temat.
Tej umiejętności można się nauczyć, ale wymaga ona dyscypliny poznawczej. Reguły prowadzenia rozmowy, która ma sensowny początek, rozwinięcie tematu, przedstawienie dowodów, wnioskowanie należą do starej sztuki heurystyki. Pojęcie to (z grec.) oznacza sztukę dyskutowania zmierzającego ku wykrywaniu prawdy; umiejętność wykrywania nowych faktów i związków między faktami, dzięki którym dochodzi się do poznania nowych prawd, bądź stawiania hipotez. Po odkryciu prawa hydrostatyki Archimedes krzyknął Heureka!
Niezwykle ważną częścią heurystyki jest umiejętność stawiania pytań: 1. umiejętnie postawione pytanie zawsze zawiera w sobie część odpowiedzi; 2. na nieumiejętnie postawione pytanie nie ma właściwej odpowiedzi; 3. wszelkie pytanie można sprowadzić do wspólnego logicznego mianownika i dopiero wtedy starać się o znalezienie odpowiedzi; 4. stosowany skrót winien odwoływać się do tematycznie ogarnianej całości.

Wiele lat temu proponowano mi tzw. klasę autorską i zapytano, co chciałbym wykładać.  Odpowiedziałem, bez chwili wahania, że podejmę się uczyć tego, czego w szkole nie uczą. Można by to nazwać przemądrzale pragmatyką życiową, ale w gruncie rzeczy chodzi o umiejętność sensownego poruszania się po zwyczajnej codzienności, w której nieustannie dzieją się sprawy i rzeczy cudowne, niezwyczajne. Przedstawiłem nawet konspekt planu tematycznego, pokiwali głowami i… nic z tego.

Przez rok akademicki 1998/99 wykładałem w elitarnej Szkole Biznesu (filia w B-B) metody prognozowania w marketingu i starałem się przekazać wiedzę o tym, jak można korzystać z wiedzy astrologa. Uznali, że nie i skasowali ten cykl. Pytam: – o co chodzi? – Pan miał ich uczyć metody, a nie tego, jak mają z niej korzystać. – Oszaleliście – powiedziałem – ktoś, kto potrzebuje prawnika, nie musi być prawnikiem, ponieważ studia prawnicze, aplikantura, doświadczenie doradcze i procesowe to co najmniej 2/3 życia. Przestali w ogóle ze mną rozmawiać.

I tu, w tle, za kotarą, tkwi i szczerzy zęby wyobrażenie: astrologia to coś, czego można się w “tri miga” nauczyć. To przecież nic trudnego, wystarczy przeczytać parę książek, wysłuchać jakiegoś kursu i załatwione – mamy astrologa.

Astrologowie zawsze byli ludźmi głęboko i gruntownie wykształconymi. Zawsze łączyli w sobie tradycję wiedzy z heurystycznym zmaganiem o następne obszary poznania.

A co robią niedouczeni astrologowie? Oprócz tego, ze się wymądrzają i poszukują mocy, to najczęściej rozpoczynają flirt z magią, szamanizmem, wiedźmiarstwem i in. praktykami, które mają swoje uzasadnienie, ale do astrologii klasycznej przystają jak śmieciarka do faetonu.

Rozumiem, że grupa dyskusyjna ma swój styl i “sznyt”. Zastanawiam się: a może znalazłem się we właściwym miejscu o niezbyt stosownej porze?

Pytanie: Ja mam wiele wątpliwości i wiem że niełatwo jest mi je rozwiać… jeśli ktoś potrafi to dlaczego nie będzie mi nauczycielem. Temu chyba ma służyć lista? [podkreślenia – LZ].

LZ: …być nauczycielem – to wymaga relacji. Jasnych i uporządkowanych. Wyobrażać sobie, że jak ktoś wie, to niech mnie nauczy!… A niby dlaczego? Bo mi się to należy?!

Doprawdy, poniewieranie nauczycielem jest do tego stopnia ugruntowane w przytomności społecznej, że nawet nauczyciele w to uwierzyli. Albo się dostosowali.

Panie XY, mój drogi, młodszy Przyjacielu astrologii: nic Ci się nie należy! Masz taką możliwość, i tylko. Jak z niej skorzystasz, to już Twoja sprawa.  Jeśli będziesz tkwił w przekonaniu, że nauczyciel jest od uczenia, jak d… do s…, to będziesz miał do czynienia nie z nauczycielami, lecz z belframi ewent. z zadufanymi bubkami z ostatniej łapanki pedagogicznej. Nauczycieli jest co kot napłakał. To też są ludzie, mają ciało, rodziny, płacą rachunki i podatki, czasami chcą odpocząć.

Tydzień temu byłem w szpitalu i miałem możność obserwować pracę mojej znajomej Pani Doktor, która jest jednym z lepszych w Polsce specjalistów od tomografii komputerowej. Siedziałem z nią w kabinie rentgenologa i podziwiałem najnowocześniejszą technikę, od której aż kręci się w głowie. Widziałem, jaką wiedzą i fachowym doświadczeniem musi dysponować i operować moja znajoma, w której ręku jest życie i śmierć człowieka leżącego w tubie tomografu.
Zapytałem: – Jak wygląda Twój rozkład zajęć? – Jestem w szpitalu, w tej kabinie od rana do około 18-tej, raz na trzy doby mam dyżur 36-godzinny. Każdy zapis musi być zweryfikowany, omówiony, udokumentowany. – Czyli średnio pracujesz 560 godzin w m-cu przez ca 23,5 doby robocze. – Tak wychodzi – powiedziała. – Ile Ci za to płacą? – Mam 900 (dziewięćset, tak dziewięćset!) zł m-cznie podstawowej plus dyżury czyli razem ok. 2000 (dwa tysiące) zł m-cznie. – Czyli płacą Ci 3 zł 57 groszy za godzinę pracy. – Tak. – Ile lat uczyłaś się, żeby być tej klasy specjalistą? – W sumie ponad 25 lat. – Jak sobie radzisz? Masz przecież dwoje dzieci, mieszkanie, chcesz czasami odpocząć… – Mąż też zarabia, ale wiesz – powiedziała – najgorsze jest to, że nie mogę oddalić się od szpitala, bo jest tylko jeden zmiennik i dyrekcja boi się, że jak ten zachoruje, to tomograf będzie bezużyteczny. No i te awantury. – Jakie awantury? – zapytałem. – Awanturują  się lekarze pogotowia, że przyjmuję w kolejności zależnej od życia lub śmierci pacjenta; skandale robią pacjenci, że czekają już dwie godziny, gdy muszę podjąć decyzję, a nie wszystko od razu jest oczywiste; nieustanne naciski ze strony administracji…

Czy ta sytuacja ma się jakoś do astrologii? Jestem doradcą mojej znajomej i chciałem zobaczyć na własne oczy jak wygląda jej życie, a 5/6 jej życia to kabina operatora tomografu. Jest to praca wysoce szkodliwa dla zdrowia!
Może ona być nauczycielem akademickim, ale broni się przed takową perspektywą, gdyż twierdzi, że studenci medycyny chcą przede wszystkim dyplomu i potem “się urządzić”. – Wszystko się we mnie burzy – powiedziała – gdy to widzę. Zostanę tutaj, chociaż proponują mi pracę na uczelni.

Pytanie: Co do mojej dziewczyny, o którą pytałem, to… czego się nie robi dla kobiet. Chcę znać synastrię naszych horoskopów.

LZ: – Panie Leonie – powiedział do mnie Mistrz Teofan Sadowski – niech pan uważa na kobiety. Zaspakajanie ich zachcianek nigdy jeszcze nikogo nie uczyniło astrologiem, ale wielu już skończyło marnie i sami nie wiedzą, gdzie podziała się ich energia.

I teraz, Panie XY, niech Pan sobie wyobrazi nauczyciela, który słyszy i widzi coś takiego. Czy będzie on starał się, wkładał w ucznia duszę i energię, poświęcał mu czas etc., jeśli energia ta zostanie zmarnowana tylko dlatego, że jakaś dziewczyna czy chłopak mają kaprysy? Pół biedy, jeśli kaprysy te zaspokaja Pan sam, bo to Pańska sprawa. Ale dlaczego mają tym się zajmować inni? Bo nic nie kosztuje?

To drastyczne, co mówię, tak.
Niedobrze, dzieci, źle się bawicie./ Dla was to jest igraszką, nam chodzi o życie. [Krasicki].

Drodzy, wiem, że to co mówię, nie będzie dobrze widziane. W najlepszym razie zostanę “wapniakiem”, w gorszym “starym up… zgredem”, który Bóg wie, co sobie wyobraża. 

Jeśli jest jednak cień szansy, abyśmy się porozumieli, to możemy próbować. Jeśli nie, to mam czym się zająć, bo kocham to, co robię i muszę utrzymywać rodzinę.

Ukłony.
Leon Zawadzki
Bielsko-Biała 30 marca 2000